Data: 2003-04-07 11:37:15
Temat: Re: No i koniec z DO
Od: "Iza Radac'" <i...@i...org>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Krystyna*Opty*" <K...@p...onet.pl> napisał:
> Chociażby jeśli na przykład na wcześniejszej diecie dorobiłaś się
kamienia w
> woreczku żółciowym, to zwiększona produkcja żółci na DO powoduje
lekkie
> przytykanie przepływu żółci z powodu obecności kamienia, częściowo
żółć
> wtedy niejako się "cofa", co ma wpływ na skład krwi. Wiesz, taka
"jazda pod
> prąd" może więc mieć charakter toksyczny, ale to nie dieta
optymalna jest
> winna, że masz kamień i błędem jest rezygnacja w tym momencie z
diety
> optymalnej i ponowne budowanie kamieni, nie tylko w woreczku
żółciowym.
> Jednak zwykle właściciel kamienia nie zdaje sobie z tego sprawy i
wyciąga
> prosty wniosek - "na DO poczułem się gorzej, więc DO mi szkodzi".
Krysiu, ja to wszystko wiem.
Drogi zolciowe juz dzieciaki maja pozapychane.
Sa rozmaite terapie udrozniajace przeplyw zolci i w ogole -
odsmiecajace watrobe. Jedna z nich podaje w swej ksiazce dr Gornicka:
rano, na pol godziny przed posilkiem nalezy wypic miksture z dwoch
lyzek oliwy, soku z polowki cytryny i sporej dawki nalewki
zolciopednej. I tak przez pare miesiecy.
Inna metoda - bardziej drastyczna - proponowana przez naturopatow,
polega na czyszczeniu watroby i drog zolciowych przy pomocy sporej
dawki oliwy i soku z cytryny wypitych w trakcie 1 godziny.
Ja polecam ta pierwsza, lagodniejsza metode. Juz po tygodniu picia
miksturki doslownie CZUC, jak ziolc latwo opuszcza woreczek zolciowy
(pierwsze dni picia oliwy z cytryna daja mdlosci i uczucie gniecenia
w brzuchu).
> Bo do DO ludzie chorzy ciągną jak "muchy do lepu".
To prawda.
Ja na poczatku DO czulam sie wysmienicie. A potem roznie to juz
bywalo.
Najbardziej doskwieralo mi oklapniecie i spadek kondycji. O ile w
dniu tzw. 'emeryckim' nie mialam zastrzezen, poza tym, ze szlam spac
z kurami i rano nie moglam sie obudzic, to juz w dniu obfitujacym w
liczne atrakcje (a tak raczej wyglada moj zywot) popadalam w jakies
dziwaczne stany spiaczkowe. Wyciagaly mnie z tego stanu weglowodany i
najczesciej musialam przkroczyc owe 50 g/dobe, zeby jakos egzystowac.
Czulam sie czasem jak cukrzyk....(w torebce zaczelam nosic cukierki
do ocucenia :-))).
I jeszcze jedna istotna dla mnei sprawa - w sumie nic nie schudlam.
Moze brak mi cierpliwosci, moze precyzji w liczeniu gramow....
Moze...
Moze kiedys DO doczeka sie wiarygodnych badan i statystyk, czego z
calego serca zycze wszystkim poszukujacym i juz praktykujacym :-)
pozdrowki!
Iza
|