Data: 2003-09-17 10:41:00
Temat: Re: O oglądaniu się za kobietami...
Od: "Dirschauer" <d...@N...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Historia sprzed tygodnia. Siedzę z moją TŻ na tarasie kawiarni, jemy lody.
Podchodzi kelnerka do sąsiedniego stolika, wraca. Po chwili moje dziewczę
pyta: '-Zauważyłeś jaki ta kelnerka ma wystający brzuch? To źle wygląda przy
jej budowie ciała'. Na co ja odpowiadam: '-Kochanie, nie przyglądam się
obcym kobietom'. Powinienem był dodać "przy Tobie"... Sądząc po reakcji
mojej dziewczyny, była to jedynie słuszna odpowiedź... ;-)
A teraz na serio: mam podobny problem jak Carellos. To działa jak automat. W
momencie kiedy sobie uświadomię, że się jakiejś kobiecie przyglądam zbyt
intensywnie, przestaję to robić. Ale między uświadomieniem a początkiem
'spojrzenia' nieraz upływa spora chwila. Kiedyś dziwiłem się innym facetom,
ale teraz sądzę, że to chyba matka natura wyposażyła nas w taki mechanizm
dla podtrzymania gatunku.
Może to zabrzmi nieładnie, ale przynajmniej będzie szczere. Każda kobieta,
która pojawia się w zasięgu mojego wzroku, jest podświadomie "oceniana".
Niezależnie od tego czy jadę autobusem, jestem w bibliotece, czy otwieram
drzwi akwizytorce. Nie ma to nic wspólnego z przedmiotowym traktowaniem
kobiet. Kiedyś się sam na siebie wkurzałem za owo "ocenianie", ale to trochę
tak, jakbym się wkurzał że mam niebieskie oczy. Przywykłem.
Dirschauer
|