Data: 2011-02-14 14:33:48
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: Nowy lepszy tren R <t...@n...sieciowy>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 14-luty-11 w ramce <news:ijbcmu$ho3$1@inews.gazeta.pl> pędzel
vonBraun zmalował:
> Aicha wrote:
>> W dniu 2011-02-14 04:13, cbnet pisze:
>>
>>> Co powiedzieć wreszcie o matce, która walczy z drugim
>>> rodzicem dzieci, aby zatruć i wymazać jego imię z ich
>>> serduszek?
>>
>> Co powiedzieć o ojcu, który wezwany listownie do odwiedzin córki po
>> operacji zjawia się w szpitalu po 4 latach braku kontaktu, przynosi w
>> prezencie misia, po czym milknie na kolejne 3 lata? W międzyczasie
>> rezygnując z pracy (miesiąc po wizycie), otrzymywania zasiłku i
>> jakichkolwiek innych legalnych źródeł utrzymania? Po czym przychodzi
>> nagle ni stąd ni zowąd przed świętami z prezentem, bo kurator zaczął się
>> interesować, dlaczego dalej nie płaci, skoro ma od roku wyrok w
>> zawiasach za uchylanie się?
>>
>> Czy matka musi coś mówić dzieciom? Czy może wystarczy przegląd
>> dokumentów u komornika? Z samych odsetek mogłaby zrobić remont łazienki.
>> Ale nie każdy potrafi wznieść się ponad schemat: "skoro nie mam dziecka,
>> to nie dam _Tobie_ kasy". Czy on sobie zdaje sprawę, jaką szkodę
>> wyrządza psychice dziecka, robiąc dla swoich potrzeb nagłe deus ex
>> machina dwa razy w dekadzie?
>>
>> Z dedykacją dla wszystkich normalnych ojców.
>>
>
> Kiedyś wyłapałem poczatek takiej zabawy. To wyjątkowa sytuacja, bo byłem
> w niej STRONĄ. Złym ojcem miał zostać ktoś bardzo mi bliski. Zaczęło się
> od ciężkiej choroby matki mojego krewnego, który skoncentrował wszystkie
> siły na bezskutecznym jej leczeniu. W tej sytuacji żona została sama "z
> dzieckiem". Mogła ten czas przetrwać i mu pomagać (choćby przez to że
> radziła by sobie sama), ale wybrała koniec własnego nosa. Najpierw
> zaczęła chorować na różne "dolegliwości" takie jak częstoskurcz,
> zaburzenia "równowagi" czy duszności. Po czym, gdy to nie pomogło (jego
> matka była śmiertelnie chora NAPRAWDĘ) zajęła się "separacją" dziecka od
> ojca. U trzylatka zaczęły rozwijać się stany lękowe (lęki społeczne) po
> tej terapii.
> Matka mojego krewnego "szczęśliwie" w końcu zmarła, ale to nie
> "odwracało" już spraw, które zaszły za daleko. On przyszedł do mnie po
> radę w sytuacji w której przeżywa stany depresyjne związane z brakiem
> satysfakcji życia rodzinnego, wzrostem zainteresowań C2H5OH (Medea jak
> sie pisze alko..ol???), żoną opowiadającą wszystkim swoim krewnym, że
> jest "złym ojcem". Co ma robić?
>
> Oczyma duszy widziałem już równię pochyłą.
>
> Dałem trzy zadania do wykonania. To gość, który jak zrozumie o co chodzi
> jest znacznie bardziej konsekwentny, wytrwały i przewidujacy ode mnie.
>
> Nie przejmuj się tym, że syn stał się dziwny, po prostu ZWIĘKSZ do
> minimum 2-3 godzin czas jaki z nim spędzasz. BEZ WYJĄTKÓW. CODZIENNIE.
> Jesteś normalnym człowiekiem, dzieci LGNĄ do takich osób. Potem ich
> naśladują. Nie walcz z żoną, nie wdawaj sie w kłótnie.
>
> Zmniejsz spożycie C2H5OH.
>
> Zarób tyle kasy ile dasz radę zarobić w czasie pozostałym.
>
> Po dwu latach tej terapii, jak do nich podjadę czasem, mam wrażenie, że
> nie ma szczęśliwszego małżeństwa.
>
> Wredne, ale może waąśnie to zadziałało?
>
> pozdrawiam
> vonBraun
Ja bym powiedział, że to jest uniwersalny trekalog udanego ojcostwa.
A szczególnie pierwsze przykazanie. Koniecznie z ostatnim aspektem :)
|