Data: 2011-02-15 16:49:24
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-02-15 15:17, vonBraun pisze:
> medea wrote:
>
>> W dniu 2011-02-15 13:55, vonBraun pisze:
>>
>>>
>>> Ponieważ kompletnie nie rozumiem o co ci chodzi, chyba powinnaś
>>> przeczytać to co napisałaś jeszcze raz i głęboko zastanowić się skąd
>>> Ci się to wzięło i czy nie "stąd"...
>>
>>
>> Hm... Kiedy w pierwszym poście opisałeś historię Twojego przyjaciela,
>> napisałeś (mam wrażenie, że bez wątpliwości), że są obecnie
>> szczęśliwym małżeństwem. W następnych postach zacząłeś ujmować
>> szczęśliwe małżeństwo w cudzysłowie - odebrałam to jako zmianę
>> stanowiska. I tego nie rozumiem. Czy fakt, że to mężczyzna zadziałał,
>> coś zmienia? Nawet jeśli założymy, że kobieta nie dążyła w sposób
>> świadomy do korzystnych zmian, tylko jej zachowanie zostało
>> zmodyfikowane niejako poza jej świadomością. O to chodzi?
>>
>>>
>>> A odpowiedź na to co jest w wersji "tekstowej" brzmi: wynik
>>> zależałby od tego na ile psycholożka pokonała swoje ograniczenia w
>>> motywacji do przerabiania chłopaków na chipsy i czy będę
>>> dostatecznie sprytny jeśli nie.
>>>
>>
>> Ha ha ha (tubalnym głosem). Napisałam "pomoc równorzędną", bo
>> założyłam, że Twoja pomoc nie była nastawiona na robienie z kogoś
>> chipsów. Wstawiłam "psycholożkę", żeby relacja była podobna.
>> Nie wiem, czy czasem nie jesteś bardziej uprzedzony do kobiet, niż ja
>> do mężczyzn. ;)
>>
>> Pozdrawiam
>> Ewa
>>
> Z mojej strony EOT
Ok, ale ja i tak nie rozumiem twojego stanowiska.
Ewa
|