Data: 2011-02-17 10:10:47
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: Lebowski <lebowski@*****.net>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-02-17 10:00, zażółcony pisze:
>
> Użytkownik "Aicha" <b...@t...ja> napisał w wiadomości
> news:ijhcqf$e0e$1@news.onet.pl...
>
>> To było tak, to było tak, mąż wrócił wcześniej z Sochaczewa ;)
>> On sobie kogoś znalazł w necie, ja sobie kogoś znalazłam i w zasadzie
>> już było ustalone, że się rozwodzimy. Jednak pojechał na urlop do
>> rodziców i wrócił z decyzją, że rozwodu mi nie da. I wtedy zaczęły się
>> sceny zazdrości, śledzenie, hackowanie korespondencji, grożenie temu
>> "drugiemu", kłótnie itp. A przedtem jeszcze alkohol gdzieś pomiędzy
>> tym wszystkim się przewijał jako lekarstwo na zaniedbywanie przez
>> żonę. Trwało to kilka miesięcy. Bicie to był ostatni etap - kilka
>> takich epizodów (nie regularne tłuczenie, bo się broniłam), po jednym
>> z nich i interwencji policji spakowałam siebie i dziecko w samochód i
>> po prostu uciekłam do rodziców. Było mi o tyle łatwiej, że straciłam
>> wtedy pracę i mogłam się odciąć totalnie ze wszystkim.
>
> Ouff ...
> Do lepszego obrazu sytuacji brakuje mi bardzo tylko opisu, jak do tego
> doszło,
> że dwoje młodych ludzi z dzieckiem znalazło sobie w necie i ustaliło, że
> rozwód.
> A jak do tego wcześniej doszło, że się związali i wyszło z tego dziecko ?
>
> Pytam dlatego, że o ile sytuacja późniejsza jest dość oczywista: on się
> sypnał
> 'bardziej' i postawił w sytuacji, w której już tylko 'ściągał' na siebie
> wszystkie
> winy. Szansa na trwały związek, jeśli była, musiała umknąć gdzieś
> wcześniej.
> Gdzie była ta szansa ? Czy tam też wina była 'jego' ? Pytam dlatego, że
> wydaje mi się, że tylko spojrzenie gdzieś 'przed Sochaczewem' da jakąś
> odpowiedź na to, jak doszło do rozpadu i czy przykład podany przez
> vonBrauna mówi o czymś podobnym, czy jednak o czymś innym.
> Jak masz siły znów wracać do tematu 'własnej winy', to ...
IMO to zwykle pierdolenie.
Znam naprawde fajna rodzine, ktora przetrwala znacznie gorszy okres niz
jakies seksualne wybryki.
Zona pomogla sie podniesc mezowi z takiego alkoholizmu, ze jak szedl w
cug to normalnie zglaszala zaginiecie na policji.
Dzis facet jest szanowanym inzynierem i swoje dzieci tez wyksztalcil na
inzynierow i to na renomowanych europejskich uczelniach.
A mog sie stoczyc z jakas zdzira na dno.
Rodzina to rodzina - odpowiedzialnosc jest wspolna, a jesli komus jej
zabraknie, to przejmuje ja druga dorosla polowa.
|