Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wszystkim "Matkom Polkom" na Walentynki

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wszystkim "Matkom Polkom" na Walentynki

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 724


« poprzedni wątek następny wątek »

711. Data: 2011-02-18 07:35:35

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: Hanka <c...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

On 18 Lut, 01:53, "Veronika" <veronika_veronika@spam_op.pl> wrote:
> U ytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:0a98fd06-16e0-4006-9618-b85099b5454a@t13g2000
vbo.googlegroups.com...
>
> > Jesli zas chodzi o nia sama realizowana poprzez bicie zony przez meza,
> > to mam kilka obserwacji na ten temat.
> > Raz nawet powstrzymalem jednego takiego bohatera, ktory pral swoja zone,
> > wiec widzialem to z bardzo bliska.
> > Przysiaglbym, ze facet w tym momencie byl jakby kompletnie oszalaly z
> > nadmiaru emocji. Zupelnie nad nimi nie panowal.
>
> NIE MA TAKIEJ OPCJI.
>
> Jesli wiem, ze miewam takie stany, ide sie leczyc.
> Albo sie rozwodze, zanim jeszcze nie
> doszlo do tragedii.
>
> ....................................................
.............................................
>
> Co za bzdury.
> Masz jeszcze jakie ciekawe przemy lenia na ten temat?
> Bo nie wiem czy mia si , czy mo e p aka .

Rzygnij sobie.
I niech Ci na zdrowie pojdzie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


712. Data: 2011-02-18 08:10:22

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: zażółcony <r...@x...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Qrczak" <q...@o...pl> napisał w wiadomości
news:ijjob8$ss$1@news.onet.pl...
> Dnia 2011-02-17 17:25, niebożę zażółcony wylazło do ludzi i marudzi:
>> Użytkownik "performerka" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
>> news:e52540fc-52ca-4db0-b0e1-77d3b09bfe27@r4g2000vbq
.googlegroups.com...
>> On 17 Lut, 15:30, "Ghost" <g...@e...pl> wrote:
>>
>>> Generalizujesz. Baba gnębi słowami a chlop 'wymownym' milczeniem,
>>> czyli jest po równo.
>> A, ja tu widzę jednak jakieś przegięcie w niewłaściwą stronę. O gnębieniu
>> milczeniem to można mówić w relacji rodzic-dziecko. Jak facet włącza
>> głośno
>> telewizor albo muzykę - to można to ewentualie zrównać. Milczenie,
>> czy po prostu wyjście to jednak coś bardziej neutralnego - i moim zdaniem
>> jest to czasem warunek konieczny do tego, by powstała jakaś przestrzeń
>> do dialogu.
>> Faceci nie mogą bić, to kobiety mogą przez posiedzieć w ciszy
>> - czapka z głów im nie spadnie, bez przesady.
>
> Walnąć Ci?
... spoko, mama, już nic więcej nie mówie ...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


713. Data: 2011-02-18 08:23:41

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: zażółcony <r...@x...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ghost" <g...@e...pl> napisał w wiadomości
news:ijjrdr$r4v$1@mx1.internetia.pl...

>>od tego co sie za nia trzymac nie raczy a jak potem tamten sie zali ze
>>uzalezniony to ja mam padac przed jego krzywada na kolana i wspolczuc.
>>wspolczuje to ja raka, progerii, ślepoty i gluchoty albo ludziom
>>ktorym amputuja konczyny.
>>moje wiersze swiadcza o mojej wrazliwosci i empatii ale w w/w
>>wypadkach ich nie mam, za dużo autopsji . sorry.
>
> Po mojemu to oznacza, ze nie masz w ogole. Nie wiem jak mozna nie
> wspolczuc ludziom ktorzy z jakiegos powodu znalezli sie na samym dnie.

Bo są różne rodzaje współczucia. Jest takie współczucie, że
się mówi "współczuję temu pijakowi na mrozie" i się na tym
poprzestaje. I jest też takie współczucie, w którym stwierdzenie
'ja współczuję' jest nieodłącznie związane z aktywnością,
działaniem na rzecz danej osoby. W tym wypadku słowa
performerki można rozumieć tak: 'nie widzę sensu w tym,
by zajmować się takimi przypadkami. To ponad moje siły,
bliski kontakt z takim człowiekiem jest dla mnie niszczący
i muszę go unikać'. Nie ma sensu atak na 'zdolność do
współczucia' performerki, szczególnie, że jak sądzę,
atak jest dokonywany przez osobe, dla której 'współczucie'
ma wymiar dużo lżejszy - tzn. nie wiąże się konkretnie
z poczuciem przymusu codziennego zbierania zarzyganego
i obsranego człowieka z ziemi i targania go do domu,
gdzie dzieci już leją wodę do wanny, żeby umyć
tatusia.
Wydaje mi się, że nie masz prawa porównywać swojego
współczucia ze współczuciem performerki. No chyba,
że masz. Może też przez miesiace, lata zbierałeś
kogoś w takim stanie z ziemi ?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


714. Data: 2011-02-18 08:37:19

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:ijjh0j$1u5$1@inews.gazeta.pl...
> Vilar wrote:
>>
>> Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>> news:ijhav5$ju1$1@inews.gazeta.pl...
>>
>>>
>>> Zachorowalność osób które mają bliźniaka jednojajowego ze schi nie jest
>>> równa 100%. Zatem powinny istnieć czynniki środowiskowe które wyzwalają
>>> genetyczne predyspozycje do schi. Spotyka się rózna oszacowania - nawet
>>> ok 60% procent to najwyższe wskaźniki ze znanych mi badań. Jeśli tak, to
>>> istnieją czynniki odpowiadające za stan 40% osób, które nie dopuściły do
>>> rozwinięcia sie u nich schozofrenii, mimo genetycznej "niemal
>>> identyczności". To jest maksymalna szacowana skuteczność leczenia
>>> gdybyśmy znali te czynniki i mogli "cofnąć się w czasie" czyli innymi
>>> słowy zastosować profilaktykę - nie dopuścic do rozwinięcia się choroby.
>>>
>>> pozdrawiam
>>> vonBraun
>>>
>>
>> Wiesz co mnie tu zastanawia?
>>
>> Wielkość próbki, na której przeprowadzono badania.
>> Tzn. liczba par bliźniaków, w których jedno zachorowało na schizofrenię,
>> a drugie nie.
>> Masz jakieś dane?
>>
>> MK
>>
> Minimalna liczba osób w jednym badaniu zwykle nie spada poniżej 30.
> Wybrałem 1 badanie, które podawało najwyższy stwierdzony wskaźnik
> genetyczny(60%) aby się asekurować. W podręczniku który wykorzystałem
> porównywane jest 8 badań. Średni procent z nich uzyskany to 28%. Jeśli
> każde miało minimalną sensowna liczbę uczestników to dane pochodzą od
> minimum 280 osób.
> Nawiasem słyszałem o innym ciekawym adopcyjnym badaniu w którym rodziny
> oceniano pod względem stylu wychowania. Po wydzieleniu rodzin w których
> stosowane były "agresywne" metody wychowawcze oraz "przyjacielsko łagodne"
> na podstawie badań psychologicznych okazało się że wskaźnik
> zachorowalności dzieci mających rodzica schizofrenicznego różnił się o 10
> procent. Tak więc nawet i dzisiaj umiemy zapobiec 10% schizofrenii tylko
> poprzez znane metody psychologiczne - pomijam farmakologię.
>
> pozdrawiam
> vonBraun
>

Nie bierz proszę tego absolutnie do siebie, bo chciałabym żeby wyniki
powyższych badań były takie, a nawet lepsze.

Ro co mnie nurtuje, to skąd oni wzieli te 30 par jednojajowych bliźniaków, z
których jedno było chore na schozofrenię.
No nurtuje mnie.
Bliźniacy jednojajowi nie wystepują często w naturze (może ostatni częściej
ze względu na leki hormonalne, ale wtedy to chyba i tak "dwujajeczni"). Więc
"hmm".

MK


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


715. Data: 2011-02-18 08:52:27

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: zażółcony <r...@x...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aicha" <b...@t...ja> napisał w wiadomości
news:ijjldb$o6l$1@news.onet.pl...
>> Nie wiem o co chodzi, ale w sumie to już nie muszę ...
>
> http://groups.google.com/group/pl.sci.psychologia/ms
g/1bd568537d80961e?hl=pl
Ok. Zostawiam to na boku. Zakłądam, że po prostu było już źle.

Twój ojciec może jakiś też wojskowy jakiś, mi/policjant czy inszy mundurowy
?
Tak sobie przy okazji przypomniałem Chirona, jak pisał kiedyś, że
nie bardzo sobie wyobraża, jak miałby wychowywać córkę. Że
zupełnie nie ma na to pomysłu. Tak sobie skojarzyłem z Twoim ojcem.
Ale jest jeszcze jedna sprawa: jak jest silny związek ojciec-matka
i matka jest w nim osobą silną, spełnioną - to wydaje mi się, że córki
nie mają wtedy problemów 'bycia zakompleksioną chłopczycą'.
Np. w moim małżeństwie ja sam nie muszę za dużo 'wymyślać co
dla dziewczynki', bo żona i córka mają swój własny kobiecy światek
i aktywnie go tworzą w taki sposób, że ja tam też po prostu nie zawsze
kumam o co chodzi :) Wchodzę w to na luzie z własnymi pomysłami
takimi, jakie one są, czyli często bardzo 'chłopięcymi', jakieś gry, zabawy
trochę siłowe, bitwy na poduchy ... Już dawno kategorycznie stwierdziłem,
że nie bawię się w czesanie córy itp sprawy, bo mnie, pragmatyka, raczej
szlag trafia od tej ilości grzebieni, spinek, gumek itp itd... To nie moja
bajka,
ale na szczęście jest żona, która wie o co w tej bajce chodzi i mi się nie
wtrącać ...
Wracając do twojego ojca - wydaje mi się, że źródłem kompleksów
u Ciebie nie było tylko to, jak on Ciebie traktował, ale to, jak
traktował i jak siebie traktowała w relacji z nim Twoja matka.
Ojciec sam w sobie mógł być wzmacniaczem problemu, ale imo zabrakło
tu wzorca dwustronnego. Jakoś w ogóle nie widzę tej Twojej matki
w Tobie. Czy ona też była tą szarą myszką, czy raczej odwrotnie
- była matką nadmiernie kontrolującą, która wzmacniała dystans
wobec Ciebie (nie dawała Ci podstaw do utożsamiania się z nią),
a ojca postrzegałaś jak wzorzec atrakcyjniejszy, który 'miał ratować'
Cię ze złej relacji z matką ?

>> Jasne. Pozostaje tylko to pytanie - po co było tak długo w tym tkwić
>> - a sądzę, że trwało to trochę. Ale tak to w praktyce niestety jest.
>> Nie chciałbym jednak być w JEGO skórze - siedzieć pod jednym
>> dachem z kobietą, która czuje fizyczny wstręt - a jednak siedzi.
>> Takie cuś trzeba leczyć albo ciąć. Widzę tu po Twojej stronie jakieś
>> zaniechanie - i rozumiem też wzbierającą w facecie agresję.
>
> Ależ ja chciałam! (patrz: dwie kwestie wyżej)
Trochę mi się rozmywa obraz, kto był przyczyną czego i kto podejmował
jakie aktywności. Chyba za bardzo rzutują tu moje własne doświadczenia.
Zostawiam to, wydaje mi się to teraz mniej istotne.

> Bardziej bałam się fizycznego uszkodzenia. Psychika jakoś nie wysiadła,
> pewnie dzięki mocnemu wsparciu/doładowaniu pozytywnymi, ale nie
> bezkrytycznie, emocjami z zewnątrz.
Ok. Ale gdzies tam napisałaś coś o traceniu szacunku do siebie.
Wydaje mi się, że tego typu myślenie o sobie dosć wprost
koresponduje właśnie ze zwykłym wstrętem fizycznym i poczuciem
winy, że tkwi się w czymś takim. Działa to zarówno po jednej
(wstrętnej) jak i po drugiej (odczuwajacej wstręt) stronie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


716. Data: 2011-02-18 09:44:27

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: Lebowski <lebowski@*****.net> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2011-02-18 08:35, Hanka pisze:
> On 18 Lut, 01:53, "Veronika"<veronika_veronika@spam_op.pl> wrote:
>> U ytkownik "Hanka"<c...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:0a98fd06-16e0-4006-9618-b85099b5454a@t13g2000
vbo.googlegroups.com...
>>
>>> Jesli zas chodzi o nia sama realizowana poprzez bicie zony przez meza,
>>> to mam kilka obserwacji na ten temat.
>>> Raz nawet powstrzymalem jednego takiego bohatera, ktory pral swoja zone,
>>> wiec widzialem to z bardzo bliska.
>>> Przysiaglbym, ze facet w tym momencie byl jakby kompletnie oszalaly z
>>> nadmiaru emocji. Zupelnie nad nimi nie panowal.
>>
>> NIE MA TAKIEJ OPCJI.
>>
>> Jesli wiem, ze miewam takie stany, ide sie leczyc.
>> Albo sie rozwodze, zanim jeszcze nie
>> doszlo do tragedii.
>>
>> ....................................................
.............................................
>>
>> Co za bzdury.
>> Masz jeszcze jakie ciekawe przemy lenia na ten temat?
>> Bo nie wiem czy mia si , czy mo e p aka .
>
> Rzygnij sobie.
> I niech Ci na zdrowie pojdzie.

Po to Haniu m.in. balansuje czasem na krawedzi chamstwa, zebys np. ty
nie musiala.
IMO twoj tekst był nieadekwatny do zarzutu Veroniki.
Nie chcesz wziac odpowiedzialnosci za swoich bliskich w kwestiach, w
ktorych oni ew. by nie mogli to twoja sprawa, ale nie narzucaj sie innym
z takim punktem widzenia, ze to jakas norma.
Nawiasem mowiac ciekawe, gdyby twoj syn lub maz dostal kiedys takiej
nerwicy, ze nie panowal juz na soba, to ile bylabys gotowa zniesc i
poswiecic, zeby ich z tego wyciagnac.
Czy policzek to byloby za duzo, zeby nadal byc rodzina.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


717. Data: 2011-02-18 10:31:10

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: Aicha <b...@t...ja> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2011-02-18 09:52, zażółcony pisze:

> Twój ojciec może jakiś też wojskowy jakiś, mi/policjant czy inszy
> mundurowy ?

Mundurowy, ale tylko na Barbórkę :)

> Tak sobie przy okazji przypomniałem Chirona, jak pisał kiedyś, że
> nie bardzo sobie wyobraża, jak miałby wychowywać córkę. Że
> zupełnie nie ma na to pomysłu. Tak sobie skojarzyłem z Twoim ojcem.

Ja sobie nie bardzo wyobrażam, jak miałabym wychowywać syna, szczególnie
w obecnej sytuacji :) Ale to tylko takie gdybanie, bo pewnie "jakiś"
sposób bym znalazła.
Być może był wychowywany wg starej szkoły, że mężczyzna dzieciom
czułości nie okazuje. Ale tych najmłodszych lat zupełnie nie pamiętam.
Nie kojarzę, co robiłam po szkole, skoro moim jedynym obowiązkiem było
się uczyć. Jednak od zawsze byłam odludkiem, bezwiednie jakby trzymanym
pod kloszem i z nosem w książkach. Mam wrażenie, że był świat dorosłych,
którzy mają swoje sprawy i gdzieś tam, całkiem gdzie indziej, świat
dziecka, które ma być posłuszne. Nawet jak jeździłam z panczurami na
koncerty, to było grzecznie i kulturalnie (niewątpliwie też przez moją
ówczesną zupełną niewinność;)). I tak trochę jest do tej pory. Mój bunt
był bardzo późny i bardzo destrukcyjny dla mnie (ale nie były to nałogi)
- a ten związek też po części do niego należał.

> Ale jest jeszcze jedna sprawa: jak jest silny związek ojciec-matka
> i matka jest w nim osobą silną, spełnioną - to wydaje mi się, że córki
> nie mają wtedy problemów 'bycia zakompleksioną chłopczycą'.

Może i Chiron miał rację, że brak mi asertywności. Po raz pierwszy
naprawdę postawiłam się rodzinie, gdy próbowała majstrować przy tym, jak
mam przeprowadzić rozwód.

> Np. w moim małżeństwie ja sam nie muszę za dużo 'wymyślać co
> dla dziewczynki', bo żona i córka mają swój własny kobiecy światek
> i aktywnie go tworzą w taki sposób, że ja tam też po prostu nie zawsze
> kumam o co chodzi :) Wchodzę w to na luzie z własnymi pomysłami
> takimi, jakie one są, czyli często bardzo 'chłopięcymi', jakieś gry, zabawy
> trochę siłowe, bitwy na poduchy ... Już dawno kategorycznie stwierdziłem,
> że nie bawię się w czesanie córy itp sprawy, bo mnie, pragmatyka, raczej
> szlag trafia od tej ilości grzebieni, spinek, gumek itp itd... To nie
> moja bajka,
> ale na szczęście jest żona, która wie o co w tej bajce chodzi i mi się nie
> wtrącać ...

:)

> - była matką nadmiernie kontrolującą, która wzmacniała dystans
> wobec Ciebie (nie dawała Ci podstaw do utożsamiania się z nią),
> a ojca postrzegałaś jak wzorzec atrakcyjniejszy, który 'miał ratować'
> Cię ze złej relacji z matką ?

Do tej pory tak ma ;) Czasem jest to wygodne, ale czasami mnie trafia,
jak nagle melduje się pod drzwiami bez żadnego uprzedzenia :)
No i ja nie widzę związku tylko w kategorii wspólnej pracy dla dobra
stadła, a jakoś tak ich postrzegam. Mnie się marzą bardziej romantyczne
porywy ;) A może to ja jestem emocjonalną amebą jednak? ;)

>>> Jasne. Pozostaje tylko to pytanie - po co było tak długo w tym tkwić
>>> - a sądzę, że trwało to trochę. Ale tak to w praktyce niestety jest.
>>> Nie chciałbym jednak być w JEGO skórze - siedzieć pod jednym
>>> dachem z kobietą, która czuje fizyczny wstręt - a jednak siedzi.
>>> Takie cuś trzeba leczyć albo ciąć. Widzę tu po Twojej stronie jakieś
>>> zaniechanie - i rozumiem też wzbierającą w facecie agresję.
>>
>> Ależ ja chciałam! (patrz: dwie kwestie wyżej)
> Trochę mi się rozmywa obraz, kto był przyczyną czego i kto podejmował
> jakie aktywności. Chyba za bardzo rzutują tu moje własne doświadczenia.
> Zostawiam to, wydaje mi się to teraz mniej istotne.

Nie byłam dość konsekwentna, żeby zrobić wirtualną "białą linię farbą" w
poprzek mieszkania z napisem: tu nie wchodź. I wykopywać za każdym
razem, jak ją przekroczy. Dlatego utrata pracy spadła mi z nieba -
ułatwiła bezdyskusyjną i niepodważalną (bo o kilkadziesiąt km)
sześciomiesięczną separację od łoża i stołu, a potem pozew o rozwód.

>> Bardziej bałam się fizycznego uszkodzenia. Psychika jakoś nie
>> wysiadła, pewnie dzięki mocnemu wsparciu/doładowaniu pozytywnymi, ale
>> nie bezkrytycznie, emocjami z zewnątrz.
> Ok. Ale gdzies tam napisałaś coś o traceniu szacunku do siebie.

No to oczywiste, jeśli ktoś Tobą pomiata, narusza nietykalność i
traktuje jak (excuse le mot) worek na spermę. Jednak w tym wszystkim
miałam wciąż wytyczony cel, do którego dążyłam i nie dałam się zepchnąć
z drogi za pomocą manipulacji typu "jak nie przestaniecie ze sobą gadać,
to wyrzucę kompa". Tak, byłam nieposłuszna ;)

> Wydaje mi się, że tego typu myślenie o sobie dosć wprost
> koresponduje właśnie ze zwykłym wstrętem fizycznym i poczuciem
> winy, że tkwi się w czymś takim. Działa to zarówno po jednej
> (wstrętnej) jak i po drugiej (odczuwajacej wstręt) stronie.

Nie, to raczej była kwesta tego, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy... i
tak dalej.
Rok później hasło "jesteś gupia" było dla mnie największym motywatorem :)

--
Pozdrawiam - Aicha

http://wroclawdailyphoto.blogspot.com/
Jak nie pisać po angielsku

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


718. Data: 2011-02-18 12:09:52

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: vonBraun <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Vilar wrote:
>
> Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:ijjh0j$1u5$1@inews.gazeta.pl...
>
>> Vilar wrote:
>>
>>>
>>> Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>>> news:ijhav5$ju1$1@inews.gazeta.pl...
>>>
>>>>
>>>> Zachorowalność osób które mają bliźniaka jednojajowego ze schi nie
>>>> jest równa 100%. Zatem powinny istnieć czynniki środowiskowe które
>>>> wyzwalają genetyczne predyspozycje do schi. Spotyka się rózna
>>>> oszacowania - nawet ok 60% procent to najwyższe wskaźniki ze znanych
>>>> mi badań. Jeśli tak, to istnieją czynniki odpowiadające za stan 40%
>>>> osób, które nie dopuściły do rozwinięcia sie u nich schozofrenii,
>>>> mimo genetycznej "niemal identyczności". To jest maksymalna
>>>> szacowana skuteczność leczenia gdybyśmy znali te czynniki i mogli
>>>> "cofnąć się w czasie" czyli innymi słowy zastosować profilaktykę -
>>>> nie dopuścic do rozwinięcia się choroby.
>>>>
>>>> pozdrawiam
>>>> vonBraun
>>>>
>>>
>>> Wiesz co mnie tu zastanawia?
>>>
>>> Wielkość próbki, na której przeprowadzono badania.
>>> Tzn. liczba par bliźniaków, w których jedno zachorowało na
>>> schizofrenię, a drugie nie.
>>> Masz jakieś dane?
>>>
>>> MK
>>>
>> Minimalna liczba osób w jednym badaniu zwykle nie spada poniżej 30.
>> Wybrałem 1 badanie, które podawało najwyższy stwierdzony wskaźnik
>> genetyczny(60%) aby się asekurować. W podręczniku który wykorzystałem
>> porównywane jest 8 badań. Średni procent z nich uzyskany to 28%. Jeśli
>> każde miało minimalną sensowna liczbę uczestników to dane pochodzą od
>> minimum 280 osób.
>> Nawiasem słyszałem o innym ciekawym adopcyjnym badaniu w którym
>> rodziny oceniano pod względem stylu wychowania. Po wydzieleniu rodzin
>> w których stosowane były "agresywne" metody wychowawcze oraz
>> "przyjacielsko łagodne" na podstawie badań psychologicznych okazało
>> się że wskaźnik zachorowalności dzieci mających rodzica
>> schizofrenicznego różnił się o 10 procent. Tak więc nawet i dzisiaj
>> umiemy zapobiec 10% schizofrenii tylko poprzez znane metody
>> psychologiczne - pomijam farmakologię.
>>
>> pozdrawiam
>> vonBraun
>>
>
> Nie bierz proszę tego absolutnie do siebie, bo chciałabym żeby wyniki
> powyższych badań były takie, a nawet lepsze.
>
> Ro co mnie nurtuje, to skąd oni wzieli te 30 par jednojajowych
> bliźniaków, z których jedno było chore na schozofrenię.
> No nurtuje mnie.
> Bliźniacy jednojajowi nie wystepują często w naturze (może ostatni
> częściej ze względu na leki hormonalne, ale wtedy to chyba i tak
> "dwujajeczni"). Więc "hmm".
>
> MK
>
Weź sobie kilkadziesiąt lat na przestrzeni których badania sie ukazują,
kilkadziesiąt krajów, w tym niektóre wielkości Stanów Zjednoczonych z
ponad 200 milionami ludności, z tego 1 % chorych na schi.
vB

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


719. Data: 2011-02-18 12:41:18

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: "Ghost" <g...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aicha" <b...@t...ja> napisał w wiadomości
news:ijlhph$v6h$1@news.onet.pl...

> Może i Chiron miał rację, że brak mi asertywności.

Ino skad taki Chiron moze takie rzeczy wiedzidziec. BTW ku rozwadze:
http://www.youtube.com/watch?v=yl-H-edNGN4
Kobiety latwo temu podlegaja.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


720. Data: 2011-02-18 16:24:32

Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: "kiwiko" <k...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ghost" <g...@e...pl> napisał w wiadomości
news:ijlpqn$t9c$1@mx1.internetia.pl...
>
> Użytkownik "Aicha" <b...@t...ja> napisał w wiadomości
> news:ijlhph$v6h$1@news.onet.pl...
>
>> Może i Chiron miał rację, że brak mi asertywności.
>
> Ino skad taki Chiron moze takie rzeczy wiedzidziec. BTW ku rozwadze:
> http://www.youtube.com/watch?v=yl-H-edNGN4
> Kobiety latwo temu podlegaja.
>
tak?

Chiron wierzył w swoje bajki, a ja mu jakoś nie...

kiwiko


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 20 ... 60 ... 71 . [ 72 ] . 73


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jakie to smutne '' miłość''.
Nawiedzony internet, grożą nam egzorcyzmy.
Trójca Święta Psyche
Jak katolicy w imię Boże, dokonują miłowania bliźniego.
Anhedonia

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »