Data: 2010-04-29 08:10:28
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy
Od: medea <X...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Vilar pisze:
> b.. Tak, to destrukcyjne doświadczenie, szybko poczułem, że muszę stamtąd
> uciekać. Że trwanie w tym mnie zniszczy. I niekoniecznie zmieni się moja
> psychika, ale będę po prostu nieszczęśliwym, żałosnym facetem. Pokusy
> obecności w polityce są liczne, a dwie mnie uderzyły. Pierwsza - człowiek
> jest bez przerwy zajęty i wydaje mu się, że jest nieustannie potrzebny, to
> działa jak narkotyk. Tu zebranie, tam spotkanie... Niepokój: zaproszą czy
> nie? Są dwa pokoje - jeden oficjalny, drugi ukryty. Czy zostanę wezwany do
> tego drugiego, gdzie się tak naprawdę podejmuje decyzje? Toczy się
> nieustanna gra, napięcie ambicji, żeby być obecnym i uznanym, trafić do ucha
> szefa. Przestaje być istotne, co myślę, ale jak mogę sobą zainteresować,
> przyciągnąć, zatrzymać uwagę. Drugi element jest jeszcze gorszy. To jak w
> małżeństwie - gdy żona tobie dowali, to musisz jej w końcu oddać. W polityce
> też ciągle dostajemy i oddajemy. Tak w małżeństwie, jak i w polityce, im
> większa siła negatywnych emocji, tym trudniej się rozstać, bo ciągle jest
> ten dług do oddania. Jeśli ktoś mi zrobi krzywdę, muszę się zrewanżować.
> Niekończąca się gra, w której jest element mściwości, ambicji, potrzeby
> uznania. To są tak silne emocje jak w związku z kobietą, jakbyś był bez
> przerwy w gorącym romansie. Kiedy galopuje się na takich emocjach, niełatwo
> zeskoczyć z konia. Musiałem jednak to zrobić.
Takie zawsze miałam wyobrażenia o kuluarach polityki (poza tą analogią
do małżeństwa, bo jednak w małżeństwie jest też trochę pozytywów ;) ).
Nic w tym wszystkim optymistycznego.
Jedyne, co przychodzi do głowy, to zniechęcenie do demokracji.
Ewa
|