Data: 2004-11-15 09:18:05
Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Sowa" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:419862BC.CD00C3DC@poczta.onet.pl...
> U mnie presja pochodzi z mojej wlasnej glowy a nie od meza. Mozna
> powiedziec, ze 'wnioslam' takie obciazenie do zwiazku. W tym akurat
> zreszta jestesmy podobni z TZ. To akurat wynika z mlodosci, kiedy na nic
> nie bylo, na nic nie starczalo i kupienie butów dla dziecka ( czyt. mnie
> ) trzeba bylo planowac z polrocznym wyprzedzeniem a i tak wydatek taki
> byl tragedia.
> Teraz odczuwam wyrzuty sumienia, kiedy wydam cos na siebie i musze z tym
> walczyc. A, ze walka z potrzeba tlumaczenia sie jest dosc meczaca
> zarówno dla mnie samej jak i dla mych bliskich - wygodniej czasem z góry
> zalozyc, ze tyle i tyle moge wydac w miesiacu bez wyrzutów sumienia i
> nie martwic sie kazdorazowo ani nie szarpac wewnetrzenie, kiedy wydam na
> siebie.
Ja to bardzo dobrze rozumiem i tak właśnie pojęłam Twój poprzedni post na
ten temat.
Bardzo trafnie zaobserwowane, ja wyniosłam z domu potrzebę tłumaczenia się z
wydatków (rodzice nie praktykowali systemu tygodnówkowego, tylko jak cos
chciałam, to musiałam przyjść, powiedzieć co, po co, na co mi to, i za ile -
fakt, że na ogół dostawałam co chciałam, ale jakaś blokada jednak się
wytworzyła.), ale zdaję sobie sprawę, ze ona była we mnie, a nie płynie ze
strony męża i była by bez względu na ilość kont.
W sumie to mam wrażenie, że właśnie uwspólnienie pieniędzy pozwoliło mi się
tego pozbyć a nie zepchnąć na "później", no i może faktycznie ma znaczenie,
że tych pieniędzy jest jednak więcej niż tylko na bieżące potrzeby typu
dzieci, opłaty, jedzenie, cokolwiek na grzbiet włożyć.
Sowa
|