Data: 2009-06-05 15:00:30
Temat: Re: Pobieranie krwi z zyly i z palca
Od: "Maja" <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Maja" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
news:gvu755$kc6$11@nemesis.news.neostrada.pl...
>
> Użytkownik "Animka" <a...@t...nie.ja.wp.pl> napisał w wiadomości
> news:gvscvo$4mu$1@node1.news.atman.pl...
>> Czyli tarczycy Ci nie wycięli?
>>
> Nie. Czekam na kolejne podejscie do jodowania. Moze tym razem
> dojdzie do skutku.
> Operacja to zawsze operacja... Nie mam guzkow, nie mam
> powiekszonej tarczycy, tak wiec najpierw nalezy sprobowac
> nieinwazyjnych metod. A jodowanie jest bardzo humanitarne ;)
>
No i dzisiaj rano podano mi jod promieniotworczy I131
o aktywnosci 10 mCi... Jeszcze wczoraj wieczorem nie bylo
wiadomo, czy mi podadza czy nie, ale wczorajszy poziom
hormonow na szczescie okazal sie byc w normie i w koncu
jodowanie doszlo do skutku :) Nie wiem czy ten usmieszek
na miejscu, nie wiem, czy plakac, czy raczej sie cieszyc...
Tzn. wiem, ze nie bylo innego wyjscia. Wiem, ze to dla mojego
dobra... Lekarze sie bardzo ciesza, poniewaz moje dotychczasowe
leczenie nadczynnosci bylo igraniem z ogniem, ze wzgledu na szpik
i moja powazna chorobe podstawowa... Ale nie mogli mnie do
niczego zmuszac, a ja nie bylam do konca przekonana, co do
jodowania. Liczylam na cud ;)
Oczywiscie to nie koniec leczenia, od niedzieli znowu wlaczam
Thyrozol... A od jutra znacznie zwiekszam i tak nie mala dawke
sterydow, by zapobiec naciekowo - obrzekowym zmianom ocznym.
Jeszcze mi wytrzeszczu brakowalo ;) Moze uda sie chociaz tego
uniknac... Bo powiklan posterydowych chyba raczej nie...
Przede mna wiele ciezkich miesiecy walki z jodowana tarczyca,
nim organizm osiagnie jako taka rownowage i nauczy sie
funkcjonowania z czesciowo (lub calkowicie) zniszczonym
narzadem (nigdy nie wiadomo, jak zadziala jod, jaki obszar
tarczycy zostanie zniszczony itp). Okazuje sie to dopiero w
przeciagu od kilku do 12-tu miesiecy od jodowania.
Pelnej rownowagi zapewne nie osiagne (uwaga - moj pesymizm
sie odzywa ;), najpewniej wejde w trwala niedoczynnosc
(co dla organizmu bedzie nowoscia), ale oby nadczynnosc juz
dala mi spokoj. Obym w przyszlym roku nie musiala juz brac
tych tyreostatykow, obym juz nie musiala miec wiecej biopsji
szpiku, i oby w okresie, gdy bede je musiala przyjmowac
(najblizsze tygodnie?/miesiace?) nie doszlo do jego uszkodzenia...
Tak oto wredne przeciwciala przeciw receptorom TSH (mam
bardzo wysokie miano), odpowiedzialne za chorobe
Gravesa-Basedowa, doprowadzily do jodowania I131
(czyli niszczenia) zdrowej, malutkiej tarczycy... :(
Chce mi sie plakac, i nawet sobie pochlipuje, ale gdzies tam
gleboko w sercu iskierka nadziei wciaz tli sie...
Pozdrawiam :)
Maja
|