Strona główna Grupy pl.rec.robotki-reczne Początki Re: Początki

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Początki

« poprzedni post następny post »
Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "OLUSIA" <o...@g...pl>
Newsgroups: pl.rec.robotki-reczne
Subject: Re: Początki
Date: Thu, 15 Dec 2005 08:49:15 +0000 (UTC)
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 81
Message-ID: <dnramb$25q$1@inews.gazeta.pl>
References: <3...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: anc170.internetdsl.tpnet.pl
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1134636555 2234 172.20.26.234 (15 Dec 2005 08:49:15 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Thu, 15 Dec 2005 08:49:15 +0000 (UTC)
X-User: olusia19
X-Forwarded-For: 172.20.6.164
X-Remote-IP: anc170.internetdsl.tpnet.pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.robotki-reczne:82927
Ukryj nagłówki

Baśka <b...@b...pl> napisał(a):

> <Ciach>
Witam - OLUSIA wrote:
Zaczęłam z powodu "braku", czy nawet można wprost nazwać - nędzy. Poważne
choroby bliskich wysysały ostatnie grosze z rodzinnego domu i nie było
środków na nowe ubrania. Nikt szyć nie umiał, więc każdy kilka razy w życiu
miał coś od krawca i rzeczy mieściły się na jednej półeczce, suszyło się na
piecu i na drugi dzień znowu w tym samym. (Został mi uraz i nigdy teraz nie
zakładam jutro tego samego). Byłam młoda i uparta. Jestem absolutnym
samoukiem. Początki moich robót ręcznych to połowa podstawowej szkoły.
Najpierw szyłam, przrabiałam, na starej maszynie przy pomocy tempych nożyc.
Zniszczyłam kilka rzeczy. Kuriozalne spodenki uszyłam na przykład, ale
spódnicę pierwszą uszyłam w 5 podstawówki, czyli ok. 12 lat miałam. Szybko
się zorientowałam, że najpierw wiedza, potem praca. A potem, jak młoda byłam,
to sukienkę w jeden wieczór na randkę zrobiłam, tyle, że spód miała fatalny i
nie do prania, bo by się popruło. Wykańczałam po spotkaniu. Na materiały nie
było mnie stać, więc często z kretonu szyłam i stałam w pociągu przy wolnych
miejscach nawet, żeby nie pognieść sukienki. Przysięgłam sobie, że kiedyś
skończę jakieś kursy i tak się stało, mam uprawnienia do szycia, ale to wiele
lat później, tak dla siebie to zrobiłam, bo nie wiele nowego się dowiedziałam.
Pamiętam takie wyczyny: robiłam sweter ze starych skarpetek, wieczorową
sukienkę ze starych aksamitnych cudzych zasłon (kiedyś nie było ciucholandów,
kostium sceniczny Marii Skłodowskiej-Courie z krepiny szeleszcący przy każdym
ruchu (świetnie się szyje na maszynie), bluzkę z kawałeczków koronki
zjedzonej przez myszy tak, żeby gipiura nie straciła wzrou, sukienkę z
firankowych frędzli, z prutych złotych frędzli drapiącą bluzkę sylwestrową i
małżeńską wyprawę pościelową z wstawkami kupionymi w Łodzi, co istotne, bo to
całe zdobywanie było, a w sklepach plaża. Robiłam chodniki, dywaniki i
kilimy, poduszki, abażury. Zdobiłam dom i rozdawałam prezenty, bo na kupne
nie było mnie stać. Jak na chrzciny koleżanka mnie zaprosiła (lata 70-te) w
bogate towarzystwo, co złota dużo przynieśli i radio kupili, a ja komplet
spacerowy na drutach dziewczynce zrobiłam, to nikt na złoto nie patrzył,
tylko przy stole z rąk do rąk podawali. No i futra szyłam z królika, z
pojedynczych skórek pasowanych do formy, przy pomocy cięcia żyletką i kołka
drewnianego do popychania igły, na watolinie i podszewce z bąblami i
kapturem. Na lampie miałam to futro, w nosie i wszędzie jeszcze przez parę
miesięcy, tak się pyliło przy rozdzielaniu części.
Teraz jest tyle wydawnictw i możliwości. Przechowuję z sentymentu pierwsze
zdobyczne wzorki, książeczki, opisy z pomyłkami, które "rozgryzałam" nieraz
miesiącami, choć nie bardzo mam miejsce. Kupić książkę o robotach ręcznych
graniczyło z cudem. Czasem coś w czytelni znalazłam, ale nie można było nic
kserować (nie było takiego urządzenia), nic pożyczyć. Przepisywałam więc i
potem próbowałam w nieskończoność. Czasem w językach całkiem obcych coś udało
się wyrwać cudem, to potem nie miał mi kto przetłumaczyć, tłumacz chciał furę
kasy, czyli ogólna męka. Ale zawsze lubiłam wyzwania i do dziś lubię
czarować. Dekoruję dom na święta, wymyślam kostiumy balowe dla córki, cieszę
się szydełkowymi serwetkami, które wyciągnę w tym roku na świeta wszystkie
jakie mam (które mi zostały) i różny sposób wplotę je w dekorację domu.
Miałam kiedyś niespożyte siły, spałam po godzinie na dobę, żeby zdążyć, bo
zarobkowo też obrabiałam klientki, oprócz pracy zawodowej i to wspominam jako
koszmar permanentnego zmęczenia i nacisku konieczności. Trafiały się często
takie panie, co to "motylem byłam, ale utyłam", upierały się co do wzoru,
koloru, a potem chciały przerzucić na mnie winę z swoje łakomstwo i wygląd.
Ogólnie trudno się z ludźmi pracuje. Na początku nie miałam poparcia rodziny
w moich poczynaniach, musiałam tworzyć "coś z niczego". Babcia prowadziła
nasz dom i twierdziła, że dzieci mają się wyłącznie uczyć, a nie bzdurami
zajmować. Szkoda mi więc tego, że nie wybrałam zawodu, który by mnie cieszył
i był związany z krawiectwem, albo rękodziełem. Nikt mi jakoś nie doradził.
Zawsze moje prace to dla mnie "wewnętrzne święto" - uwielbiam jak rodzina i
psy śpią, a ja muzykę włączę i coś robię, ostatnio zaczęłam coś decoupagować
i krzyżyków się nauczyłam. Ale mam jeszcze małą córcię, która wymaga dużo
opieki i brakuje mi czasu i siły. Moje późne dziecko,(40 lat miałam),
wyczekane i wyśnione miało wszystko zrobione i same cacka, bo i wprawę już
miałam, i włóczki były i materiały. Do dziś lubię ją ładnie ubrać i rzadko
kupuję, raczej wyciągam z zapasów, bo robiłam na zapas. W ten sposób pierwsza
córka, ktora ma prawie 30 lat wyglądała jak laleczka, bo nic nie było na
rynku do kupienia, a druga, co ma 11 wygląda zawsze jak laleczka, bo warunki
się zmieniły. Pamiętam, jak na spacerze inne mamy chodziły specjalnie koło
wózka, żeby zaglądać i komentowały z zachwytem. Jakby zebrać rzeczy, które
zrobiłam do tej pory, to wywrotka byłaby z przyczepą chyba. Tyle, że kochałam
tworzyć, cieszyło mnie to zawsze i np. dziecięce rzeczy oddawałam dalej, żeby
innych cieszyło. I zawsze robiłam kilka rzeczy na raz, bo mimo, że lubię
tworzenie, zaraz mam jakiś nowy pomysł i potrzebę do natychmiastowego
zrealizowania, potem przerywam, potem wracam i tak mam po prostu.
OLUSIA



--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
15.12 Bożena
15.12 r4mka
15.12 Urszula Piotrkiewicz
16.12 Moolinea
16.12 Grazyna
16.12 Weronika
16.12 Baśka
16.12 Lori
17.12 Joe
29.12 AgaWa
30.12 krecik
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Kiermasz Rękodzieła w Krakowie
haft krzyzykowy
Sierpniowe spotkanie robótkowe
Ozdobne plecionki
Wiosenne spotkanie robótkowe
lutowe spotkanie robótkowe
Styczniowe spotkanie robótkowe
Gorąca Prośba
VIII Świąteczny Kiermasz Rękodzieła
kiermasz
Krakowskie spotkanie robótkowe
szydełkowe laleczki Klemens i Klementynka do wygrania w konkursie
Październikowe spotkanie robótkowe
Świąteczny kiermasz rekodzieła
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem