Data: 2002-07-03 05:14:17
Temat: Re: Podobieństwa czy różnice?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:718b.000070a0.3d21bd36@newsgate.onet.pl...
> Podobienstwa w kwestiach zasadniczych, jak najwiecej
róznic w rzeczach mniej
> istotnych :)
Krótko, zwięźle i bardzo trafnie ujęłaś to jednym zdaniem.
Oto właśnie chodzi. Problemem może być kwestia wychowywania
dzieci. Przypuszczam (trochę po sobie), że jest to główna
rzecz, o której najmniej szczegółowo omawia się przed
ślubem. Myśli się wtedy raczej o innych sprawach. Nie w
kwestii posiadania dzieci, lecz właśnie szczegółów ich
wychowywania. Przykład: nie zgadzamy się z żoną np. w
sprawie karmienia dziecka. Nasz jak pewnie większość jest
niejadkiem i żona urządza cyrki, żeby chłopak chciał zjeść
tyle, ile ją zadowoli. Własnoręcznie go karmiła, zabawiała,
jada gdzie chce. Ja mam zupełnie inne zdanie. Wolę chłopaka
przegłodzić, żeby sam przyszedł po jedzenie, niż biegać za
nim i karmić. Uważam, że pewne zachowania przy stole powinny
być wpajane już od samego początku, nie odwracając uwagi
dziecka od jedzenia. Tzn. nie ma zabawiania w czasie
posiłków. Najbardziej drażni mnie pozwolenie żony na
oglądanie bajek w trakcie jedzenia, ponieważ, gdy obserwuję
w tym czasie syna, to wyraźnie zauważam, że niepotrzebnie
spowalnia to konsumcję. Ogólnie mówiąc jest to odwracanie
uwagi od jedzenia, mające na celu spowodowanie, że zje
więcej a trwa to wg mnie za dlugo. Nie idzie żonie tego
wytłumaczyć a poza tym teraz owiele trudniej jest odzwyczaić
go od obecnego stylu zjadania posiłków. W sprawie wiary
również masz rację, z tym, że w praktyce nie koniecznie musi
to być warunkiem. Jeśli każda ze stron traktuje sprawy wiary
lub jej braku indywidualnie, nie narzucając swoich przekonań
drugiej stronie, to nie ma to wpływu na cementowanie związku
(piszę oczywiście od siebie). Sprawy finansów poruszane były
w innym wątku. Od siebie napiszę, że jeśli ktoś rozdziela
finanse, to oznacza, że traktuje wspólnotę małżeńską w
sposób selektywny czyli niepełny i mnie to nie pasuje.
Traktowanie finansów jako formy pewnej niezależności od
partnera odbieram jako stawianie pewnej bariery między nimi
i taki związek wg mnie ma bardziej charakter partnerski niż
małżeński w pełnym tego słowa znaczeniu i jest dla mnie
mniej wartościowy. Reasumując- zgodność w sprawach
fundamentalnych jest podstawą związku, jednakże zgodność ta
może i powinna posiadać pewien margines wzajemnej
tolerancji. W sprawie drobnych różnic, to wydaje mi się, że
z jednej strony jest to bardzo dobre, ponieważ ciekawiej
jest żyć w zróżnicowaniu. Jest przez to szersze pole do
rozmów, do poznawania nowego i innego, choć i ta kwestia
posiada swoją drugą stronę medalu, powodującą, że każda ze
stron interesuje się zupełnie czymś innym i może się spotkać
z brakiem zainteresowania drugiej strony i vice wersa. Pewna
ilość zgodności również w tej drobnicy ma też duże
znaczenie. Myślę sobie również, że bardzo istotną, nie
poruszaną jeszcze sprawą w tym wątku jest posiadanie
wspólnych celów w małżeństwie przez cały czas jego trwania.
Taka wspólna droga ku różnym celom jest bardzo istotna i
należy do kanonu zasad fundamentalnych udanego małżeństwa,
ponieważ wyznacza w nim "jednotorowość" i umożliwia
podporządkowanie indywidualnych różnic osiągnięciu wspólnego
celu(ów)
Darek
|