Data: 2004-11-03 18:57:06
Temat: Re: Pomozcie,powiedziec czy nie?
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "puchaty" <p...@b...pl> napisał w wiadomości
news:3kt6koci3pe9.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov.
..
> Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Kaszycha mnie
niestety
> powstrzymują:
>
> >> Jestem tego pewien na swój własny użytek. Sumienie to dla mnie głos
Boga.
> > A tego ja nie rozumiem! Możesz jaśniej...
>
> OK, spróbuję. Uważam, zadaniem każdego człowieka za jego życia jest
> doprowadzenie do stanu równowagi między duchem, umysłem i ciałem.
> Harmonia między tymi elementami wytworzyć się może głównie poprzez
> uświadomienie sobie i "przepalenie" swych uwarunkowań, swych blokad.
> Pozbycie się tych przeszkód miałoby doprowadzić do przepływu energii,
która
> nie będzie zatrzymywać się np. w miejscach, w których doświadczenia z
> dzieciństwa (bo to akurat mi najbliższy przykład) nie pozwalają nam na
> "prawdziwą" ocenę sytuacji.
> Naszym zadaniem jest uświadomienie sobie tych strachów. IMO "zadaniem"
Boga
> jest dawanie nam takich doświadczeń, byśmy mogli je sobie uświadomić (tak
> np rozumiem słowa Jezusa o niesieniu swego własnego krzyża).
> W pewnym momencie, gdy zabraknie lęku, pozostaje miejsce już tylko na ów
> "przepływ" energii. Niektórzy mówią na to miłość inni świętość...
> Jestem przekonany, że w tym stanie nie ma się możliwości nikogo skrzywdzić
> - człowiek staje się "narzędziem" w ręku Boga.
Miły Puchaty. Czytam to co powyżej i nawet jeśli się z tym zgodzę to nie
znam absolutnie nikogo, kto świadomie powie- oto jestem w takim stanie! Moje
sumienie to głos Boga i jeśli milczy to na 100 % postępuję dobrze. Ktoś taki
ocierałby się o świętość. Według mnie oczywiście. A ludzie? Niektórzy być
może dążą do świętości ale większość nie stawia sobioe tego jako
najważniejszy życiowy cel. Natomiast wielu będzie wykorzystywało taką
opinię do usprawiedliwiania najgorszych świństw- no bo jak udowodnisz, że to
nie jest głos Boga?
> Oczywiście jest to stan idealny, ale nawet w życiu zwykłego człowieka
warto
> od czasu do czasu uświadomić sobie, co w nas samych powoduje podejmowanie
> takich czy innych działań.
Jasne. Zgadzam się z Tobą tylko chyba nie zgadzamy się co z tą świadomością
dalej robić.....
Gdy się ta świadomość pojawia, zwykle cała
> sytuacja nabiera innego wymiaru, decyzje już nie są takie oczywiste -
> wiedza na temat skąd wziął się lęk sprawia, że boimy się jakby mniej. Do
> głosu ma szansę dojść sumienie, miłość, energia...
Jak sumienie łączy się z tym lękiem? Tego nie rozumiem? Energia rozumiem!
Pokonujesz swoje ograniczenia i obawy masz energię do podejmowania nowych
wyzwań i wiarę, że się uda..... ale co tu ma do rzeczy sumienie?
>
> > Ktoś cierpi- nawet bardzo, ale Ty mówisz nie mam sobie nic do zarzucenia
> > więc jest w porządku.
>
> Jeśli jest to głos sumienia a nie rozumu to nie zarzucałbym sobie nic.
Moje sumienie to obraz w lustrze. Gdy mogę stanąć i popatrzeć sobie w oczy
ze świadomością,że zrobiłam dokładnie co mogłam w danej sytuacji i nie mam
sobie nic do zarzucenia- uśmiecham się do siebie. Jest ok. Gdy tak nie jest-
oczy są smutne. Pytam siebie co mogę zrobić aby znów się uśmiechnąć. Pytam
swojego sumienia? Gdy obok mnie ktos przeze mnie cierpi za nic nie jestem w
stanie się do siebie uśmiechnąć.
> > - więc nie widzi nic niewłaściwego, że krzywdzi
> > faceta, który jak pisze bardzo się w niej zakochał (oczywiście jeśli to
> > prawda). Bo chyba zgodzisz się, że go krzywdzi i że prędzej czy później
> > będzie cierpiał.
>
> Zgodzę się! A jakże! Tym bardziej, że wcale mi się nie wydaje, że
> rozmawiamy z sumieniem lady miki:-)
No ale sam piszesz, że sumienie to głos Boga. A jak tak Lady Miki uzna "dbaj
o siebie" za głos Boga i na wszelki wypadek poszuka jeszcze jednego z grubym
portfelem to co wtedy? Nie sądzisz, że to straszna odpowiedzialność ta
opinia którą głosisz? I jak jej udowodnisz, że to nie jest sumienie?
Przeciez to takie wygodne.
Studia się nie udały a obiadek pyszny! Może o to chodzi w filozofii?
Kaśka
|