Data: 2002-07-10 13:12:18
Temat: Re: Porozumiec sie (do Mani)
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Janusz H. w news:3D2BFB64.B103FBB9@priv.onet.pl...
do eTaTa, ale i do mnie, więc spodziewam się, że będą dwie niezależne
odpowiedzi. I o to chodzi !:))).
> Widzisz: jeśli np. to pytanie jest częścią kogoś, kto mnie o to pyta
> (czyli jest jego _praktycznym_problemem_), to powinien mieć świadomość,
> że ja za niego tego problemu nie rozwiążę /.../
> Dlatego "przepaść się między ludźmi otwiera", bo gotowe produkty
> myślenia (odpowiedzi) to szmelc, który jest _emocjonalnie_niepojmo-
> walny_ bez trudu łażenia po węglach, jaki samemu należy przeżyć. >>
> Innej możliwości - przynajmniej ja - nie widzę. Ale zupełnie mnie to nie
> przytłacza (wymyślaj dlaczego). Czy naprawdę wydaje się wam, że życie ze
> świadomością, że ludzie to w istocie zwierzaki "eksperymentu stanfordz-
> kiego" (dowodem już nawet czasy wojen), że nikt z nikim nie stanowi
> jedności etc. - może być tylko i wyłącznie nieznośne/paraliżujące?
> Że tego, co w praktyce można robić 'przed', już nie ma???
Więc ja jeszcze chwilę potrzymam się roli (inaczej teem zamilknie swoim
zwyczajem). Nie powiedziałeś Janusz niczego, czego byś nie powiedział
już wcześniej - zdajesz sobie z tego sprawę?
Mam w takim razie następne, durne pytanie. W czym widzisz korzyści dla tego
tutaj forum 45 przypadkowych osób. Dążysz do wydarcia nas ze stanu,
wg Waszej nomenklatury, łagodnej psychopatologii. Równocześnie wiadomo,
że w stanie tym jest ~93% populacji. Jak więc chcesz kogoś przekonać do
przejścia tej granicy? Czy i dlaczego ma się to komukolwiek opłacać?
Nawiasem mówiąc pamiętasz pewnie mistrza Kotarbińskiego i jego naukę
o praktycznym działaniu? Wprawdzie powstała ona nieco na zapotrzebowanie
wrażych sił, jednak nadal pozostaje w mocy.
> Zresztą znalezienie się na takim 'egzystencjalnie delikatnym' gruncie
> jest jednocześnie darem (bo umożliwia rozbicie/wyjście poza dane 'na
> starcie' zwierzęce położenie) i ogromnym przekleństwem (bo każdą
> delikatną roślinkę łatwo zadeptać - zwłaszcza otoczeniu, które do
> tego 'wahania intuicji' w znacznym stopniu doprowadziło). Stąd lekkie
> stany depresyjne czy nawet ostre myśli samobójcze - bo nie da się
> kiełkującego i znów NIEUPORZĄDKOWANEGO emocjonalnie wówczas
> człowieka (nawet biologicznie starego) oderwać do sterylnych warunków,
Dokładnie to miałem na myśłi mówiąc o wkładaniu granatu do rąk Guńka.
> pozwalających swobodnie/spokojnie kiełkować/uczyć się od nowa (co
> już samo w sobie jest wystarczającym bólem/męką).
> (I nie zamierzam być 'politycznie poprawny' w stosunku do zachowania
> kogoś, kto 'dobrymi chęciami' układa (depcze) takich "kiełkujących" na
> swoją modłę.)
A więc bierzesz na siebie odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje "kiełkowania",
łacznie z depresjami i myśłami samobójczymi. Uważasz, że masz do tego prawo?
OK - ja tylko pytam....
> Ja mogę liczyć tylko na to, że moja pisanina w jakimś stopniu komuś w
> takiej sytuacji pomoże (wskaże na coś niedostrzeganego). I jednocześnie
> wiem, że w moich tekstach inni (którym powyższe przeżycia są obce) nawet
> _nie_wyczuwają_ TAKIEJ SAMEJ (j.w.) DROGI, jaką ja sam przeszedłem
> (czy gdzieś głęboko poruszanego ~TEGO SAMEGO PROBLEMU)! I z tego
> samego powodu (brak emocjonalnych warunków, choć w przybliżeniu jak
> powyższych) nie zmuszę ich do wglądu.
A nie zastanowiłeś się nad możliwością, że ktoś przeszedł Twoją drogę już
o wiele wcześniej, pokrążył na niej wystarczająco i zawrócił uznając ją
za bezproduktywną? Wszak nie możesz tego jeszcze wiedzieć! Natomiast
wykluczenie tego jest wbrew logice.
> nastukałem coś w odpowiedzi na post Allfreda. Nie
> wysłałem jednak, bo nie widziałem w tym większego sensu (choć myślałem
> nad taką możliwością). I nadal go nie widzę - bo jak mam zrozumiale od-
> powiedzieć komuś, kto pyta mnie o "praktyczne znaczenie"... umiejętności
> nawiązywania empatycznego kontaktu? Co właściwie miałbym powiedzieć?
> Że to się ma/wie, albo nie - niezależnie jak bardzo ja bym chciał (i pisał)?
Nazywasz to więc "empatycznym kontaktem" i sugerujesz, że jest "to" ponad
wszelką wątpliwość bardziej wartościowe niż to, czym aktualnie posługuje się
"reszta świata".
Jak w takim razie wyjaśnisz Twoje i JeTa osamotnienie? Wszak "kontakt" oznacza
współistnienie. Powiesz, że wolisz "jakość" od ilości? Zgoda. Ale czy nie jest
to zbyt skrajne ograniczenie?
O ile wiem JeT jest Twoim nauczycielem a nadal nie znalazł możliwości kontaktu
z kimkolwiek nadającym sie do produkcji baraniątek i chyba w końcu z czegoś
będzie musiał zrezygnować. Albo z własnej drogi "empatycznego kontaktu",
albo z baraniątek.
> BTW, All /.../ Poważnie mnie pytasz jakie są praktyczne korzyści z empatycznego
> kontaktu między ludźmi???
Chwileczkę!! Nie galopuj. Albo używasz tego terminu do okreslenia tego,
co jest na ogół wszystkim znane, rozumiane i praktycznie wykorzystywane
z sukcesem (w tym rozrodczym), albo mówisz o własnym "empatycznym
kontakcie" - nie wiem - wyższego poziomu, który jest przeżyciem mistycznym
i niebezpiecznym, gdyż wywołującym depresje i myśli samobójcze!?
Bądź precyzyjny i nie ulegaj pokusie uproszczeń tam, gdzie ich być nie powinno.
> A propos samotności jeszcze: jeśli moje relacje z otaczającymi ludźmi
> nie są najlepsze - to, choćbym nie wiem na jakie sposoby je percypował
> (spoglądał na te relacje), tak ich nie zmienię. A że zaboli, gdy dotrze,
> że głębszych kontaktów nie mamy... Chciałbyś do stanu lekkiej psycho-
> patologii i życia w nieświadomości, co All? Bo "łatwiej" = nie napier-
> dala w dupę, długo wcześniej uprzedzając??? Dajże spokój.
No tak :)). Juz widzę jak na ten lep nakleja się próżność Michała...
I chuzia na józia ...;)))). Uwaga, słodka publiczności... Szykuje się rozdział drugi
:))..
> P.S.S.
> Pozdrawiam czytelniczkę Manię ;)
ja tez Cię pozdrawiam
All
|