Data: 2013-08-04 10:16:44
Temat: Re: Prawa człowieka
Od: Trybun <I...@j...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2013-07-29 14:16, Jacek Biały pisze:
> |
> | Nie dosyć że były to praktyki amoralne, to na dodatek na szkodę
> | społeczeństwa..
>
>
> Nikt kto ode mnie kupował, tego mi nie powiedział. Zaopatrywałem górników i ich
> rodziny w wywawnictwa, które dla nich były wówczas nieosiągalne. Na śląsku była
> moda na fantastyke, taki górnik zarabiał dużo pieniedzy, za które w swojej
> Górniczej Dziurze niewiele przyjemnosci mógł sobie kupić (prócz peerelowskiej
> gorzały rzecz jasna). Wyjechać z dziecmi na przykład do Krakowa też nie miał
> kiedy, bo musiał zap...dalać soboty i niedziele. Jak miał wolną sobotę, to
> jechał najczesciej z rodziną na Szaber Plac, gdzie Kraków przyjeżdzał do nich ze
> swoimi książkami w mojej osobie. Handlowało się wprost na ziemi. Targowisko
> zapyziałe, przy kazdym podmuchu unosił sie żwir, w czasie deszczu jedna wielka
> kałuża... Ale moje książki były szczelnie zapakowane w folię. W Szwecji
> widziałem takie książki, więc kupiłem zgrzewarkę i swoje książki pakowałem tak
> samo. Wyjmuję z kałuży komiks, wycieram szmatką, otwieram i daję dziecku do
> rączki nowiuteńki towar pachnący farba drukarską! Z pieciu stów schodzę na
> cztery i szcześliwa rodzinka jest w posiadaniu najnowszego 'Thorgala', albo
> 'Kajko i Kokosza'. W krakowsklim KAWie kosztował 120, co widniało na okładce
> jako cana detaliczna. A mimo to klienci zamawiali dalsze tytuły (a nawet na
> ulicach mi się kłaniali). W sumie za pół dolara przywoziłem z Krakowa towar,
> który dzisiaj sprzedaje sie po kilkanaście - dwadziescia kilka zł.
Paskarstwo, spekulacja, żerowanie na ludziach, a na dodatek nie płacenie
podatku od osiąganych dochodów. Przykro mi Jacek ale określenie może być
tylko jedno - wrzód na zdrowym ciele narodu..
>
> Naprawdę się tym szczycisz?
>
> Uszczęśliwianie ludzi nie jest powodem do wstydu. Wcześniej za swoje ostatnie
> robociarskie grosze kupowałem płyty Pink Floyd i czułem wdzięczność do tych
> ludzi z bazaru, którzy mi je sprzedawali po 4.5000. Ja w fabryce zarabiałem 5 z
> groszami - trochę mało jak na melowama, więc sam przeniosłem się na bazar.
> I jeszcze taka ciekawostka Trybunie. Czasami nie wiozłem z Krakowa książek na
> bazar, lecz trochę inne książi, na przykład Józefa Mackiewicza, którym na
> bazarze wtedy się nie handlowało. Każda z tych książek miała wydrukowana cenę z
> paroma zerami, z której należało się później dokładnie rozliczyć. I wiesz co, że
> ci ludzie zasugerowali mi kiedyś, że jak nie mam z czego żyć, to mógłbym sobie
> zarobić jakiś procencik z tego co wiozę. Buuu-ha-ha-ha! Ja zarabiałem tyle, ile
> mogłem udźwignąć na plecy po potrąceniu ceny detalicznej, a oni mi wciskali....
> Jak mieli zwroty, to za własne pieniądze wykupywałem, i rozdawałem znajomym
> (żeby dwa razy nie wozić).
>
> j
>
>
Dno, dno moralne ty przedstawiasz jako cnotę...
|