Pewnego wiosennego dnia, *Frutka* wyszczebiotał(a):

> A jak jezdzi glownie on, a ona "pozycza"
> na zakupy, w celu zalatwienia spraw roznych, to kto placi?
> On, a potem wyliczaja ine ona przejechala km i rozliczaja sie?

To od czasu do czasu on użycza jej samochód z pustym bakiem ;)

> A poza tym to chron nas Boze przed takimi Marcinami z wezem w
> kieszeni, tak uczuciowo zwiazanych z wlasnymi pieniedzmi na koncie,
> tylko dlatego ze ma ich
> co mc wiecej.

Wiesz co, ja także mam takiego Marcina tylko, że teraz to ja mam o te X
więcej dochodu i konto mamy wspólne. Jeżeli chodzi o przywiązanie do
pieniędzy na koncie nie widzę tu rozgraniczenia czy mamy osobne czy wspólne.
Są ludzie którzy wyznają zasadę "co jest twoje to jest moje a co moje to nie
rusz". Z takimi da się żyć tylko trzeba na spokojnie wypracować sobie metodę
ujarzmienia tego kłębowiska weżów ;).
Mamy zasadę, że pensje niezależnie od tego która większa są wspólne. Premie
czy insze dodatkowe pieniądze mogą zostać wykorzystne indywidualnie wg
własnej woli. Zdarza się, że premie idą na wspólny cel.
Ja z tego konta płacę rachunki, obydwoje robimy zakupy a mamy tam jeszcze
pulę na wykończenie domu. Zgrzyty owszem się zdażają (jak się kłębowisko
zbytnio poruszy ;) ), ale teraz już dajemy radę by to szybko opanować.

Osobne konta na początku wspólnego życia nie są złe - uczą współpracy. Po
kilku latach dojdą do tego, że będą korzystali z jednego konta "na dom"
(niezależnie od tego czy będzie to przelew jakiejś puli z jego konta na jej
czy osobne wspólne konto).
IMO przyjęta przez Marcina i jego przyszłą połówkę metoda jest OK.

--
Pozdrawiam *gdaMa* (Magda)