Data: 2005-08-10 14:42:44
Temat: Re: Problemy w zwiazku
Od: "coyotek" <c...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Po tym co napisalem teraz czy nadal uwazasz, ze powinienem uciekac i jak
> > najszybciej zapomniec?
> > Bo ja mysle, że powinienem powalczyc o jej zagubioną duszyczkę przez
wzgląd
> > na to co miedzy nami bylo i być moze mogloby być nadal.
> >
> > A żałować to moge kiedys tego, że nic nie zrobilem...
> >
>
> Walki o zagubione duszyczki bardzo często (fakt, nie zawsze; zależy od
> stopnia i rodzaju zagubienia) kończą się właśnie toksycznymi związkami.
> Porównania ekstremalne, ale obrazowe... zakochany chłopak narkomanki też
> próbuje wciąż walczyć o jej duszyczkę. Kobieta psychopaty wciąż uważa, że
> nauczy go kochać i że to jest wszystko przejściowe, że jego duszę ona
właśnie
> uleczy... Wiesz, o czym mówię? Znam takich przypadków kilkanaście,
wszystkie
> historie z bardzo złym końcem.
>
> Cóż, powiem tak - bądź bardzo ostrożny, naprawdę. Jeśli trzeźwo uważasz,
że
> to wszystko jest do wyprostowania, próbuj. Ale pamiętaj - maksimum
czujności.
> Staraj się jak najczęściej spoglądać na sytuację z boku. Wiem, to trudne,
ale
> sytuacja jest moim zdaniem groźna.
>
> Oczywiście, cały czas zapominam dodać ważnej rzeczy - nie mogę was do
końca
> zdiagnozować, bo was nie widzę razem i nie znam kobiety, przede wszystkim.
> Także oczywiście, wnioskując jedynie z tego, co piszesz, mogę się mylić co
do
> oceny sytuacji. Myślę jednak, że i bez tego "disklajmera" sam o tym dobrze
> wiesz.
Wiem, że może sie nie udać. Jednak przed nami jeszcze dobre kilka lat (3-4
albo wiecej) studiowania. Przez ten czas jedynie mogloby sie nam udac
zamieszkac razem, ale droga do zalegalizowania zwiazku bardzo daleka. Przez
ten czas moglibysmy sie poznać jeszcze bardziej i stwierdzic jak bardzo do
siebie pasujemy. Napewno po drodze pojawioby sie o wiele wiecej poważnych
problemow, ktore musielibysmy wspolnie rozwiazac, wiec jeszcze nie raz
zostalibysmy wystawieni na probe. Jezeli przetrwalibysmy to wszystko to
dopiero moglibysmy myslec o spedzeniu przyszlosci razem. Na pewno nie
chcialbym ciagnac zwiazku bez przyszlosci.
Uwazam wlasnie, ze wszystko jest do wyprostowania. Kwestia przemowienia jej
do rozsadku i przedstawienia faktów. A fakty są takie, że mój alkoholizm
sprowadzał sie do wypicia piwa przy obiedzie i to musialo być odpowiedni
schlodzone, odpowiedniego gatunku oraz musiałem mieć ochote:) To naprawde
wytlumaczenia Jej tego tak, żeby to Ona sama wyciagnela wnioski. Nigdy nie
dawalem Jej nawet powodów do obaw. Alkohol piłem naprawde z iwlką kulturą.
Moje koleżanki trzymałem na dystans. Praktycznie nie utrzymywalem kontaktow
z wolnymi kobietami, jedynie z takimi ktore maja swoje zwiazki i są w nich
szczesliwe. Nie mialem żadnych tajemnic. Rozmowy na gg z innymi osobami,
smsy od i do innych osob - o wszystkim wiedziala. Widząc, że nadal Ją
martwią moje kontakty ze znajomymi zaproponowałem, że dam jej hasła do
mojego gg, dal jej nr tel. nr gg do wszystkich, niech sie znimi pozna i
niech sama przekona sie, że nie ma sie czego obawiac. Troche to pomagalo.
Osoby ktore poznala osobiscie przestawaly byc juz dla niej zagrozeniem.
Stopniowo w ten sposob moglaby sie calkowicie wyleczyc, bo w pewnym momencie
nie mialaby juz sie o co martwić.
--
Pozdrawiam
coyotek
|