Data: 2005-08-10 15:07:54
Temat: Re: Problemy w zwiazku
Od: "MAG" <mag27@to_wywal.poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
(...) jednak można
> powiedzieć, że to jej choroba/problemy nas rozdzieliły. (...)
Zakładając od początku poważne podejście obydwu stron to właśnie z powodu
problemów, z którymi ktoś nie daje sobie rady związki się rozpadają. To nie
jest złe. Tak jest i już. Próbujesz, próbujesz... i próbujesz ile
wytrzymasz, a potem rezygnujesz, bo Cię to przerasata i tyle. A potem boli,
jakby na znak, że to było coś ważnego. A następnie... kwarantanna (lub wręcz
przeciwnie, kwestia osobnicza) i od nowa...
Moim zdaniem niezwykle rzadko zdarza się nagłe lub mnie nagłe "odpodobanie"
(o ile spodobanie się nie było powierzchowne).
Kurczę, jakoś to niezbyt optymistycznie zabrzmiało... No ale nie zawsze jest
tak, że się wybiera między dobrym a złym, czasem trzeba wybrać to mniej złe.
Wyobraź sobie dwie sytuacje:
1. chłopak nie wytrzymuje z zazdrosną dziewczyną i mimo najszczerszych uczuć
ją rzuca.
2. mąż po kilku, kilkunastu latach małżeństwa opuszcza chorą psychicznie
żonę, bo nie radzi sobie z jej urojeniami.
Tak być nie musi, ale możliwe, że jedynym, co różni te sytuacje może być
czas i... zobowiązania. Który z nich jest większym gnojem? Masz oczy i wolny
wybór. Widzisz to, co piękne i to, co przerażające. A to, jak te dwie sprawy
teraz wartościujesz wróci do Ciebie w przyszłości. Jak będzie pięknie to nie
ma sparwy. A jak nie będzie? Też trzeba będzie to znieść, kochać, opiekować
się itd... mimo osamotnienia upokorzeń. Jesteś gotów na taką ewentualność?
Może rzeczywiście jak ktoś radził warto, żeby(ście) udała/li się do
specjalisty.
Pozdrawiam,
MAG
|