Data: 2005-08-10 15:28:06
Temat: Re: Problemy w zwiazku
Od: "coyotek" <c...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> (...) jednak można
> > powiedzieć, że to jej choroba/problemy nas rozdzieliły. (...)
>
> Zakładając od początku poważne podejście obydwu stron to właśnie z powodu
> problemów, z którymi ktoś nie daje sobie rady związki się rozpadają. To
nie
> jest złe. Tak jest i już. Próbujesz, próbujesz... i próbujesz ile
> wytrzymasz, a potem rezygnujesz, bo Cię to przerasata i tyle. A potem
boli,
> jakby na znak, że to było coś ważnego. A następnie... kwarantanna (lub
wręcz
> przeciwnie, kwestia osobnicza) i od nowa...
> Moim zdaniem niezwykle rzadko zdarza się nagłe lub mnie nagłe
"odpodobanie"
> (o ile spodobanie się nie było powierzchowne).
Pomimo, że zachowywalismy sie czasami jak niedojrzałe nastolatki, to sam
zwiazek i uczucia byly bardzo powazne. Na początku troche czasu musialo
uplynąć nim Ona powiedziala "kocham", bo dla Niej do bardzo poważne wyznanie
i nie rzuca go tak na wiatr. Potrzebowała czasu na upewnienie się co tak
naprawde czuje. Ja również jestem stały w uczucuach. Jeszcze nie chce
rezygnowac, mam jeszcze troche sily powalczyc.
> Kurczę, jakoś to niezbyt optymistycznie zabrzmiało... No ale nie zawsze
jest
> tak, że się wybiera między dobrym a złym, czasem trzeba wybrać to mniej
złe.
> Wyobraź sobie dwie sytuacje:
> 1. chłopak nie wytrzymuje z zazdrosną dziewczyną i mimo najszczerszych
uczuć
> ją rzuca.
> 2. mąż po kilku, kilkunastu latach małżeństwa opuszcza chorą psychicznie
> żonę, bo nie radzi sobie z jej urojeniami.
> Tak być nie musi, ale możliwe, że jedynym, co różni te sytuacje może być
> czas i... zobowiązania. Który z nich jest większym gnojem? Masz oczy i
wolny
> wybór. Widzisz to, co piękne i to, co przerażające. A to, jak te dwie
sprawy
> teraz wartościujesz wróci do Ciebie w przyszłości. Jak będzie pięknie to
nie
> ma sparwy. A jak nie będzie? Też trzeba będzie to znieść, kochać,
opiekować
> się itd... mimo osamotnienia upokorzeń. Jesteś gotów na taką ewentualność?
>
> Może rzeczywiście jak ktoś radził warto, żeby(ście) udała/li się do
> specjalisty.
Jak już napisalem wczesniej, mielibysmy okazje do głębszego sprawdzenia
siebie nawzajem w roli pary. Jezeli w tym czasie poradzilibysmy sobie z
problemami to moglibysmy spokojnie zalożyć, że z poźniejszymi problemami
sobie również poradzimy. Mysle, ze gdyby uwierzyla w siebie i w to, ze
potrafi sobie poradzic z takimi problemami oraz w gdyby zaufala mi troszke
bardziej to bylaby szansa na pozbycie sie Jej lęków przed roznymi rzeczami.
Dopiero jak będe w 100% pewny, ze podobne sytuacje nie powtorzą sie w
przyszlosci to moge zacząć myslec o małżeństie. Tak jak pisałem mamy przed
sobą jeszcze studia, tak więc dużo czasu przed ewentualnym pobraniem sie.
Jezeli teraz udaloby sie Ją wyleczyć z takich problemów i owe problemy nie
wróciłyby przez kilka lat to mógłbym śmiało przypuszczać, że już nigdy nie
wrócą, a jeżeli wrócą to sobie z nimi poradzimy, bo potrafimy.
Co do specjalisty to mysle ze bliska osoba z jej rodziny moze wystąpić w tej
roli. Musze jedynie odpowiednio Ją nakierować i przedstawić podłoże tych
problemów.
--
coyotek
|