Data: 2012-02-10 10:22:04
Temat: Re: Przedstawiam: spadkobiercy Wisi
Od: zażółcony <r...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-02-08 03:50, Iwon(K)a pisze:
> "Stalker" <t...@i...pl> wrote in message
> news:jgs4q5$tf0$1@usenet.news.interia.pl...
>> W dniu 2012-02-07 22:19, Qrczak pisze:
>>> Dnia 2012-02-07 20:54, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Dnia Tue, 07 Feb 2012 20:47:50 +0100, Stalker napisał(a):
>>>>
>>>>> Wprowadzono obowiązkowe lekcje w szkołach, po czym okazało się, że
>>>>> liczba wszelkiego rodzaju niechcianych konsekwencji... wzrosła.
>>>>>
>>>>> I biedzą się teraz "postępowcy": No jakże to tak - edukacja była, a
>>>>> niechcianych ciąż więcej?
>>>>
>>>> Najlepszy poziom tej edukacji podobno jest w GB. A jednak...
>>>> http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,6
309701,Najmlodsze_matki_Europy.html
>>>>
>>>>
>>>
>>> Dzięki Ikselko za linka. Jest tak kilka ciekawych przykładów na
>>> "niechcianość" tychże ciąż.
>>> Albowiem:
>>> "Chociaż do dziś ten rekord nie został pobity, temat nastoletnich ciąż
>>> ostatnio częściej gości na łamach brytyjskiej prasy. Wszystko za sprawą
>>> nowych, szokujących statystyk. Okazuje się, że coraz więcej bardzo
>>> młodych kobiet świadomie decyduje się na urodzenie dziecka."
>>> A także:
>>> "Do urodzenia dziecka oprócz powodów emocjonalnych skłania je - według
>>> brytyjskich mediów - polityka brytyjskiego rządu, który przez pierwsze
>>> trzy lata po porodzie wydaje na nastoletnią matkę od 19 tys. do 25 tys.
>>> funtów. Co roku 20 tys. nieletnich Brytyjek zaczyna dorosłe życie na
>>> koszt państwa. W pewnych środowiskach wczesne rodzenie kolejnych dzieci
>>> jest sposobem na życie."
>>
>> No i weź teraz to Qra rozplącz... Za dużo tej edukacji w takiej
>> sytuacji, czy za mało? :-)
>
> oczywsicie, ze za duzo. Najlepiej wcale, i zeby sie przekonac czy sie
> jest dobrym rodzicem
> to trzeba urodzic dziecko.
Nie ma się co napinać, problem był już na grupie wałkowany dawno temu.
Było porównywanie rezultatów kampanii pro edukacji seksualnej w GB i
kampanii w USA.
I była mowa o tym, że w GB na początku była klapa, a w USA poszło to
lepiej (nie znaczy: idealnie). Była analiza, czym się kampanie różniły.
Ogólny wniosek, jak zapamiętałem z tamtych analiz był taki: kampania
skupiona na sprawach technicznych a pozbawiona komentarza, hmm...
emocjonalno-moralnego pogorszyła sytuację, tzn. zachęciła młodych ludzi
do wcześniejszego współżycia dając niestety złudne poczucie
bezpieczeństwa. W stanach zaś znacznie silniej zaangażowano się
w akcje typu wciąganie celebrytów do kampanii w rodzaju 'nie współżyję'
(o ile dobrze pamiętam, Britney Spears w tym uczestniczyła),
czyli wiedza techniczna na temat środków antykoncepcyjnych itp.
była uzupełnieniem całej kampanii, a nie jego głównym elementem.
Z drugiej zaś strony, żeby w USA nie było tak prosto, czytałem
ostatnio artykuł o tym, że w USA mamy generalnie dwa silne stronnictwa.
Powiedzmy, że to bardziej konserwatywne sprzeciwia się w ogóle
promowaniu wiedzy o środkach antykoncepcyjnych. Ustawodawca jest
o ile wiem, obecnie na etapie takiego skonstruowania programu edukacji
seksualnej, żeby rodzice mieli swobodny wybór - do której opcji należą
i czy w związku z tym ich dzieci mają się uczyć w szkole o środkach
antykoncepcyjnych, czy nie. Przy okazji artykułu padło też stwierdzenie,
że badania wskazują, iż pozbawianie wiedzy o środkach antykoncepcyjnych
przynosi skutki negatywne.
Czyli jak zwykle - najlepsza, choć nie idealna, droga - idzie gdzieś
po środku.
Wydawałoby się to oczywiste: należy jednocześnie promować i wiedzę o
antykoncepcji i wstrzemięźliwość seksualną.
Jest oczywiste ?
|