Data: 2001-11-20 10:48:45
Temat: Re: Psychologiczne aspekty "wiary"
Od: <g...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> w kazdym badz razie doszedlem do wniosku, ze poswiece chwilke czasu :-) aby
> zapytac szacownych grupowiczow co sadza o zagadnieniu w topicu?
>
> mimo wiedzy ktora posiadam nie umiem zrozumiec fenomenu, ze rozmawiam z czlo
> wiekiem podobnym do mnie, w zblizonym badz takim samym wieku, o podobnej wie
> dzy, zblizonych pogladach na wiele kwestii i on "wierzy" a ja nie
>
A może on nie musi wierzyć bo po prostu wie?
Wie bo odczuwa!? - ale o tym piszą inni, np. Grzegorz czy Piotr.
Czy wiedza którą posiadasz umożliwia Ci rzecz tak prozaiczną
jak zrozumienie słowa wiara (od strony psychicznej właśnie)?
Jak psychologia definiuje (określa) wiarę?
Być może wystarczy właściwa definicja i reszta stanie się prosta?
Aby nie zamienić się w pana Pytajnika podam swoją propozycję:
Wiara jest to podstawowe instynktowne uczucie z którym rodzi się
każdy człowiek, a którego zadaniem i celem jest połączenie genetycznej
"informacji" zawartej w naszym ciele z "informacją" o świecie,
na którym się rodzimy (słowo informacja należy rozumieć tu bardzo szeroko).
Po studiach psychologicznych powinieneś doskonale wiedzieć na czym
polega "wiara" nowonarodzonego dziecka. Dysponuje ono tylko informacją
genetyczną (nieistotne jest czy w łonie matki już coś się nad nią nadgrywa)
i musi ją nadbudować informacją o świecie w którym się urodziło.
Postawę takiego dziecka wobec świata można by określić jako bezkrytyczną miłość,
bezkrytyczną akceptację, ufność, pewność że otrzymuje się informację prawdziwą.
Dziecko odbierając tak świat "nadpisuje go" nad genetycznym dziedzictwem.
Z czasem, wraz z rozwojem świadomego umysłu ta postawa jest redukowana.
W końcu dziecko przestaje wierzyć bezkrytycznie, informacje zaczyna filtrować
świadomy umysł.
Co się dzieje z tym uczuciem?
Wg mnie jest przejmowane przez świadomy umysł, który na jego bazie tworzy
światopogląd. Cały proces poznania opiera się na tym uczuciu.
Nasz tzw. ścisły umysł również na nim bazuje.
Trudno jest ją tam znaleźć gdy jest on w pełni ukształtowany
ale gdyby krok po kroku obserwować proces uczenia się dziecka
co chwila natkniemy się na akty wiary.
Mam wrażenie, że bez wiary nauka rozpadnie się jak domek z kart.
I dlatego ...
wprost przeciwnie czuje sie szczesliwy jako osoba w moim subiektywnym mniemaniu
wyzwolona z tworzonej przez ludzi uludy czy odwolujac sie do nomenklatury
dziadka freuda "nerwicy".
nie jesteś z niczego wyzwolony, tylko uwikłany w inny ... system religijny!?
Czy w czasie studiów natknąłeś się na niejakiego C.G. Junga?
Wg mnie po przestudiowaniu jego dzieł zrozumiesz na czym polega wiara w Boga.
(Ja myślałem kiedyś dokladnie jak Ty ale po Jungu nazywam siebie "wątpiącym
inaczej".)
No, może nie zrozumiesz tylko zaakceptujesz ją jako równoprawną z Twoją wiarą.
A może uznasz jej nadrzędność - któż to może przewidzieć!
Jedno wydaje mi się pewne - wierzymy wszyscy ...
Pozdrawiam, Gustaw.
> jak wiekszosc osob w polskim spoleczenstwie wychowalem sie w tzw. wierzacej
> rodzinie, gdzie chodzilo sie do kosciola, uczylo dzieci modlitwy, wpajalo tz
> w. wartosci chrzesciajnskie i nic mi z tego nie zostalo. moze zmienie sposob
> wypowiedzi bo wynika z tego ze zaluje tego, ze nie jestem osoba wierzaca - w
> prost przeciwnie czuje sie szczesliwy jako osoba w moim subiektywnym mnieman
> iu wyzwolona z tworzonej przez ludzi uludy czy odwolujac sie do nomenklatury
> dziadka freuda "nerwicy".
>
> rozumiem wiare rzesz ludzi pozbawionych szerokiej edukacji, wiedzy o
> swiecie,
> jednostki zajete na tyle praca i doczesnoscia ze nie mogs poswiecic sie
> refle
> ksji nad tymi sprawami. rozumiem, ze wybitna zewnatrzterownosc
> coponiektorych
> tez ma tutaj istotna role.
>
> wytlumaczcie mi tylko dlaczego wsrod ludzi, ktorzy podjeli trud zastanowieni
> a sie nad ta sprawa, odrzucajac narzucone spolecznie wzorce i schematy zacho
> wania, wybrali taka a nie inna droge? znam wiele osob ze wszechmiar
> podobnych
> do mnie i czesc z nich wierzy absolutnie nie rozumiejac mnie, czesc ma podej
> scie umiarkowane (taki deizm na przyklad) a czesc jest zdeklarowanymi ateist
> ami.
>
> co decyduje o tym, ze jedni potrzebuja religii "jak zapalcznika ogien jak su
> che ziarno wode" a inni w tym ja nie potrafia nawet wyobrazic sobie, ze mozl
> iwe jest istnienie czegos co empirycznie jest nieuchwytne, cos co tak dobitn
> ie jest dzielem czlowieka, cos czemu przeczy wiele rzeczy dziejacych sie w s
> wiecie. warto dodac ze dla mnie zadna wiara nie ma sensu bowiem wszystkie dl
> a mnie maja taka sama geneze.
>
> nie oczekuje prostej odpowiedzi, studia psychologiczne nauczyly mnie nie ocz
> ekiwac nawet "pakietu kontrolnego" zmiennych ale chetnie przeczytalbym co in
> ni mysla na ten temat - moze jakies publikacje, artykuly w necie albo pozycj
> e ksiazkowe?
>
> czytalem "psychologiczne uwiedzenie" ktorego autor jako zdeklarowany charzes
> cijanin nadal wykladal psychologie czego nie pojmowalem :-) ale niewatpliwie
> jego retoryka nacechowana parenetycznym tonem odrzucala wiele argumentow za
> a gloryfikowala kazdy przejaw zgodnosci z jego pogladami... zupelnie jak w t
> ypowych badaniach nad dysonansem.
>
> no, troche sie za duzo napisalo - czekam co powiecie a czego nie :-)
>
> --
> -=Pozdrowionka=-
>
> Wilczek
> w...@w...pl <|> http://www.wr.pl
> ICQ: 4017758 <|> GG: 75722
>
>
>
>
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|