Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Pytania na które też nie znam odpowiedzi. Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.

« poprzedni post następny post »
Data: 2010-02-01 15:16:08
Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Reda rt" <p...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki

Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:hk4q1j$gk2$1@news.onet.pl...

> Dalej pada, czy już otrząsnąłeś się z tego determinizmu?

Nigdy nie czułem się generalnie jak 'ofiara losu', jeśli to sugerujesz.
Wręcz przeciwnie - byłem skłonny w ogóle nie dostrzegać
swoich ograniczeń i dawać sobie większą moc, niż miałem
w rzeczywistości. Aż się kilka razy ostro naciąłem.

> Widać wyraźnie, że inteligencja jest nie wystarczająca,
> jeśli ktoś trafi do takiego getta.
To jak z tego wyjść ?

> Romans jako dopełnienie życia.
> Nie rozumiem dlaczego ma być rozwiązaniem jakiś problemów?
> To w ogóle możliwe?
To był skrót myślowy.
Oczywiście ja nie postrzegałem tego w tamtym okresie
jako jakiegoś problemu do rozwiązania, tylko jako swoją i pełnoprawną
potrzebę. Myślenie było mniej wiecej takie: "Mam pewne fundamentalne
potrzeby, fundamentalne, czyli bez których czuję się hmmm. trochę odcięty
od życia, nie rozwijam się. I w tym związku tego nie uzyskam, to pewne.
A moja żona w ogóle nie czuje tematu." W dodatku uważałem,
że jak mi się polepszy, to przynajmniej jedno z nas będzie szczęśliwsze,
i się tym pośrednio podzielę - więc w dłuższej perspektywie obojgu
wyjdzie to na dobre. Największy mój problem
polegał na tym, że nie miałem pewności co do tego, czy
grać z żoną w otwarte karty, czy nie. Ale te dylematy były
przykryte mgłą. Poznałem inną osobę i magnetyzm nowej
znajomości, nowej osobowości dość skutecznie mnie 'leczył'
z dylematów. Po prostu leciałem na spotkanie i tyle.
Teraz, po czasie, oceniam to wszystko już inaczej.
Podstawową kwestią, która do mnie z czasem dotarła, to
to, że nie rozumiałem mojego związku z żoną. Tego, co
pod spodem, siły powiązań.
Nie rozumiałem/nie czułem jak bardzo jestem dla niej ważny
i jak daleko moja wizja tego, co można, a czego nie można
odbiega od jej wizji. Tzn. że rozbieżności są natury 'ideologicznej'.
Mi się wydawało, że cokolwiek się wydarzy, to przecież
jesteśmy dorosłymi ludźmi, więc sobie poradzimy,
dogadamy się. Myślałem o tym jako o wyzwaniu dla dorosłych ludzi,
okazji do zbierania 'dorosłych doświadczeń', rozwijaniu własnej
świadomości i elastyczności w relacjach międzyludzkich.
Tymczasem spotkałem się z przerażeniem. Totalnym przerażeniem
i desperacją. Okazało się, że uwzględnianie tylko swoich emocji
i mierzenie całego świata swoją miarą jest totalną pomyłką.
Tym bardziej, kiedy się działa pod wpływem wspomnianego
wcześniej 'magnetyzmu'.

Aha - jeśli chodzi o kwestie ukrywania się itp - sorry, nie ma szans.
Jeżeli jesteś z kimś odpowiednio blisko to nie ma szans, żeby
ten ktoś nie wyczuwał, że jesteś też blisko z kimś innym.
To kwestia po prostu 'zaangażowania'.
Wszystko jest możliwe dopóty, dopóki się mocno nie angażujesz.
Wtedy się można bawić w kotka i myszkę. I TŻ może robić to samo.
Mnie takie coś nie interesowało. Interesowały mnie relacje 'prawdziwe'
a nie udawane.
Prosta sprawa - romans wymaga czasu, a kochankowie się
kłócą. Im bardziej się zaangażują, tym w większym stopniu dzielą
swoje problemy. A ich rozwiązywanie wymaga konkretnego
czasu, uwagi, 'energii'. Nie da się tym jednocześnie obdzielać kilku
osób bez rozwiązywania konfliktów. Więc jeśli to wszystko
jest dodatkowo obarczone tajemnicą i nie można mówić wprost,
dlaczego dziś jestem tam a nie tu - to sorry - taki romans
to tylko 'robienie sobie pod górę'. To wymaga jakichś cyrkowych
akrobacji organizacyjno-emocjonalnych - wiec po co komu taki
romans.
Inaczej mówiąc - romansowanie 'w tajemnicy' jest czymś
iluzorycznym, nietrwałym, kumulującym nieporozumienia
i zmierzajacym do przekroczenia 'bariery dźwięku'. Huk.
I komuś pekają bębenki a nawet dostaje zawału.
Nieplanowanie.
Zaś coś takiego jak 'otwarty związek' (który nie jest Twoim
przypadkiem - w ogóle nie dojrzałeś do rozmowy na ten temat
ze swoją TŻ) jest generalnie dla ludzi bogatych i bezdzietnych.
W tym drugim przynajmniej jednak można mówić o czymś takim,
jak szczerość, zaufanie, partnerstwo, dyskusja o konfliktach
i potrzebach, przyjaźń. Są to jakieś atrybuty "miłości bez
wyłączności".
Natomiast moja żona na poropozycję 'związku otwartego'
powiedziała 'nie'. I coś z tym trzeba było zrobić.

BTW. Dzisiaj wiem, że związek otwarty to byłaby jednak
jakaś masakra ;))) Ale kiedyś wydawało mi się to atrakcyjne.

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
01.02 Reda rt
01.02 medea
01.02 XL
01.02 XL
01.02 XL
01.02 XL
01.02 XL
01.02 medea
01.02 XL
01.02 Redart
01.02 XL
01.02 Redart
01.02 Redart
01.02 XL
01.02 medea
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6
Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Senet parts 1-3
Senet parts 1-3
Chess
Chess
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6