Data: 2010-05-09 12:34:57
Temat: Re: Qro, zobacz, czy lepiej....
Od: Panslavista <p...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka wrote:
> Dnia Sat, 08 May 2010 22:39:58 +0200, Piotr napisał(a):
>
>> A cóż to? Problemy ze zrozumieniem słowa pisanego?
>> Pisałem wyraźnie, że w moim przykładzie tatuś to był gnojek.
>> Zrzekł się nawet całkowicie praw ojcowskich.
>> A kontakt koleżanki z nim był tylko w jednym celu,
>> żeby jak najbardziej jemu dopiec i obrzydzić życie.
>> Poza tym jak mamusia ma tak bardzo na względzie
>> dobro dziecka, to się zaciska zęby i wychowuje się
>> je razem z tatusiem, a nie przedkłada własne wymagania
>> co do związku nad jego dobrem.
>
> Dokładnie.
> A jej nowego partnera, wobec tego co wcześniej i teraz napisałeś,
> absolutnie rozumiem: w imię miłości do kobiety wyraził szlachetną wolę
> uznania dziecka za swoje, wychowywania go jak ojciec, zapewnienia mu bytu
> i warunkó rozwoju - nie dziwię się, że nie chciał mieć w swoim związku i
> rodzinie ciągle kogoś "na doczepkę".
> Inwestować (wychowawczo i finansowo) w obce dziecko można, ale kiedy ma
> się gwarancję, że ta inwestycja nie stanie się kiedyś przyczyną kłopotów -
> wyobraźmy sobie, że dziecko otrzymuje od nowego ojca wychowanie i
> wykształcenie, warunki socjalne i finansowe na przyszłość (np.
> dziedziczenie), a tu się nagle zgłasza po alimenty (lub jeśli z powodu
> braku praw rodzicielskich to niemożliwe - po inne świadczenia, odwołując
> się ciągle do sumienia dziecka itp gierki) od dziecka jego biologiczny
> ojciec.
> Czyli co: jeden mężczyzna zainwestował, zaopatrzył dziecko, a drugi
> zgarnia to, co należy do dziecka. Nie mówiąc już o notorycznym zaburzeniu
> całej sfery emocjonalnej w stosunkach między dzieckiem a nowym ojcem.
Bzdet i do tego skrajny...
|