Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Względność abstrakcji czyli pułapka skali

Grupy

Szukaj w grupach

 

Względność abstrakcji czyli pułapka skali

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-18 09:26:07

Temat: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

W nawiązaniu do pytań o zasadność zajmowania się abstraktem.
(tekst adresowany kiedyś do moich, nastoletnich wówczas dzieci).
------------------

Gdybyście odczuwali potrzebę rozwikłania zagadki sensu naszego
istnienia, pomocny może być pewien eksperyment myślowy, oparty na
faktach wyłuskanych przez przyrządy z otaczającego nas świata. Niby
sprawa jest oczywista, niby Starsi uczą nas tego na pierwszych lekcjach,
niby stykamy się z tym na codzień. Okazuje się jednak, że sprawa
kontaktu z wiedzą nie zawsze jest równoznaczna jej świadomemu
wchłonięciu, zaakceptowaniu, przygarnięciu jako niepodważalnego
i fundamentalnego zasobu, trwałej płaszczyzny dla wszelkich innych
rozważań. Czy to co poniżej, jest tego dobrym przykładem? Spróbujmy.

Oto, znany rysunek naszego układu słonecznego. Jego średnica
mierzona jako dwukrotna odległość Plutona od Słońca, wynosi
w przybliżeniu 11.816.213.951 km. Odległość tą, najszybciej poruszający
się nośnik informacji - fala elektromagnetyczna (umowny błysk światła),
pokonuje w 10 godzin i 56 minut (ze Słońca na Ziemię pędzi on około
5,5 minuty). Nie sprawia nam kłopotu wyobrażenie sobie, że to samo
światło potrzebuje więcej niż 4 lata, aby dobiec do nas z najbliższej
nam gwiazdy Proxima Centauri, lub 8,7 lat z Syriusza, istniejących tuż
obok w naszej Galaktyce. O wiele trudniej się odnaleźć, gdy
dowiadujemy się, że średnica figury geometrycznej jaką zakreśla nasze
Słońce wokół centrum naszej Galaktyki wynosi ...
488.300.000.000.000.000 km, na których pokonanie nasze bystre
światełko potrzebuje ... 51 tysięcy 613 naszych, ziemskich lat.
Światełko! - podróżujące z prędkością 900 tysięcy razy większą od
najszybszego, ziemskiego samolotu. Ale tam. Nie prędkości są tu ważne.
Ważny jest czas życia. Czas naszego życia.
Cóż jednak znaczy jedno życie. Jeśli już je przywoływać to łatwiej
przyjrzeć się wszystkim pokoleniom człowieka, od chwili gdy,
przynajmniej teoretycznie, posługuje się rozumem.
A więc zacznijmy w epoce polodowcowej - holocen - 15, 20
tysięcy ziemskich lat temu. 20 tysięcy lat temu, jako człowiek myślący
byliśmy w absolutnych powijakach.
Któregoś dnia, gdy nasz ówczesny protoplasta spojrzał bezmyślnie
w niebo, w nie tak odległym krańcu naszej Galaktyki coś wybuchło.
Rozbłysk światła rozpoczął swą podróż we wszystkich możliwych
kierunkach (być może jakiś nieodpowiedzialny eksperymentator
nacisnął czerwony guzik ;).
I teraz uwaga. Wracamy do naszego czasu.
Spójrz w niebo teraz. Wytęż wzrok. Widzisz coś? O! Właśnie to,
maleńkie światełko nad horyzontem! Czy wiesz, że to jest dokładnie,
fizycznie TEN SAM błysk jaki zobaczył nasz przodek?
Jeszcze wczoraj nie było go widać. Dziś jest. Teraz - po 20 tysiącach
lat podróży dotarł do naszej planetki, do naszego oka. Leciał sobie
spokojnie i równo przez 20 tysięcy naszych lat.
A ile pokoleń istoty człowieczej powstało w tym czasie? 1000,
a może 1300? Tylko tyle? Czy można w ciągu jednego tysiąca cykli
rozrodczych tak udoskonalić swój mózg, aby dziś zastanawiać się
"dokąd idziemy, skąd przybywamy, kto, lub co kieruje naszym życiem?"
Jak widać - można. A ilu jeszcze cykli rozrodczych potrzeba naszej
cywilizacji aby na te pytania odpowiedzieć?

Cóż to jest jednak 20 tysięcy lat? Przecież dotychczas skonstatowaliśmy
jedynie średnicę naszej Galaktyki (mierzona na krańcach ma około 97 tysięcy
lat świetlnych i ... jaka tam ona nasza?!). Zarejestrowanych w obserwacjach
galaktyk mamy dziś setki tysięcy, jeśli nie miliony (jaki sens ma pytanie ile ich
jest naprawdę - jaki sens ma w tym miejscu pojęcie prawdy?).
Każda z nich oddalona od innych o niewyobrażalne dla nas odległości.
Patrząc z Ziemi w stronę centrum masy naszej Galaktyki widzimy Drogę Mleczną
(jaka śliczna historycznie nazwa ;). Ta "droga" zasłania nam poważną i stosunkowo
bliską część Wszechświata. Czyżbyśmy nie mogli tam zajrzeć?!
Pokusa jest znaczna. Spróbujmy jeszcze raz.

Wszystko jest w ruchu. Ziemia wraz z naszym układem słonecznym obraca
się wokół jądra Galaktyki i można sobie wyobrazić, że będąc "z drugiej strony"
tego jądra będziemy mogli zobaczyć więcej. Tyle tylko, że na skutki takiego
obrotu musielibyśmy poczekać około ... 150 milionów lat. To jest 7,5 tysiąca razy
dłużej niż trwało tysiąc naszych, rozwijających się z epoki kamiennej do dzisiaj
pokoleń. Dość długo...;) Nie ma szans.
Jest jeszcze jeden rodzaj cyklicznego ruchu naszego układu słonecznego
w Galaktyce. To ruch względem płaszczyzny poziomej, przebiegającej przez
środek masy i równocześnie najdalsze strugi galaktycznego naleśnika. Tak
więc raz hipotetyczny obserwator ziemski jest bliżej tej płaszczyzny a raz dalej.
Raz widzi mniej, bo widok zasłania mu środek naleśnika, a raz widzi więcej,
gdy "uniesie się nieco" nad płaszczyznę naleśnika (ostatnio zauważono
w tym kierunku jakąś nową, karłowatą galaktykę w Strzelcu). Bardzo pięknie.
Tyle tylko, że aby znaleźć się w punkcie najdalszym, a więc dającym najlepszy
obraz tego, co "za" naszą galaktyką, trzeba "poczekać" około ... 15 milionów lat.
Tylko 15 milionów lat ...
To jakieś 750 porcji naszego umownego tysiąca pokoleń, rozwijających człowieka
ze stukającego kamiennym narzędziem w kość zwierzęcia na brzegu jaskini,
do dzisiaj. Siedem i pół tysiąca razy dłużej, niż trwa, w miarę dobrze pamiętana,
najnowsza nasza historia - ostatnie 2 tysiące lat.

Na koniec wystarczy sobie uświadomić, że nasza historia rozpoznawania
tajemnic wszechświata zapełnia się dynamicznie dopiero w ostatnim stuleciu.
Pytania o "budowę wszechświata i sens istnienia" zadawano już sobie wcześniej,
jednak wobec nieporównywalnych z naszym życiem skal, z jakimi stykamy
się w kosmosie, nie można oczekiwać, że ktokolwiek, kiedykolwiek (mam na
myśli osobników spokrewnionych z człowiekiem, jakiego znamy) znajdzie na nie
odpowiedzi. Tysiące razy bardziej prawdopodobne jest, że dowolny kataklizm
kosmiczny zamieni całą materię Układu Słonecznego na kosmiczny pył - choć
w naszej skali czasu, jest on absolutnie nieprawdopodobny. A już miliony razy
bardziej prawdopodobne jest, że samo życie na naszej planecie, odbywające się
przecież jej kosztem, z jej maciupeńkich zasobów, doprowadzi do wyczerpania
się tychże wcześniej, niż ktokolwiek w kosmosie zdąży to zauważyć - jak sądzę;)
Nasza cała cywilizacja, od zejścia małpiszona z drzewa na ziemię do dzisiaj
trwała tak krótko, że nasza wspaniała Galaktyka zdążyła wykonać jedynie
mikroskopijny ruch o jedną 15 tysięczną część pełnego obrotu wokół własnej
osi (tj. o 0,024 stopnia kątowego). Inaczej - jako cywilizacja moglibyśmy
pojawić się i zniknąć kilkanaście tysięcy razy, a nasza dostojna Galaktyka
"obróci się" zaledwie jeden raz wokół własnej osi.

A faktycznie, ile razy już zdążyła się obrócić aby pokazać nam swe
dzisiejsze oblicze? Zresztą, co my tak naprawdę obserwujemy? To przecież
jakiś stan różnorodnie przeszły, zebrany w naszym oku (przyrządzie) z całego
śmietnika czasu. Co on sobą przedstawia?
Czyż nie jest szaleństwem nadawać naszemu życiu jakikolwiek, kosmiczny
sens?! Czy warto, z kosmicznego poziomu zastanawiać się nad naszym
przeznaczeniem? Przecież to absurd! Jedynie ... wprowadzenie Boga, jako
ucieczka od przykrych, choć ciekawych realiów, potrafi wyjaśnić niektórym
z nas wszystko. Na ich własny użytek.

A jednak, będąc tak mikroskopijnym zdarzeniem w skali Wszechświata,
tak niewyobrażalnie nic dla niego nie znacząc, możemy Go obserwować w niemal
całej okazałości. Oczywiście obserwujemy tylko jakiś wybrany fragment
czasoprzestrzeni, dostępny naszym przyrządom i zmysłom w danej chwili,
niemniej pozwala to nam na wyciąganie wniosków, na zastanawianie się,
o co w tym wszystkim chodzi.
Możemy Go w tym śmiesznie skromnym wycinku ogarnąć. Możemy "zaglądać"
mu w mroczną twarz i upiorne ślepia, rozwiązując zagadkę po zagadce.
Róbmy więc to. Na pewno dowiemy się więcej. Tak samo na pewno, jak to,
że nasza zdolność do zadawania pytań i snucia abstrakcyjnych rozważań jest
skutkiem nieustannego rozwoju, wytyczonego nigdy nieodgadnionym
planem życia.


Pozdrawiam
All


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-06-18 09:51:12

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "defric" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkowniku "... z Gormenghast" !

Jestem wstrząśnięta.
Ale nie wiem dlaczego...
...w zasadzie...

d

--
Wydaje sie, ze utracilem zdolnosc pisania z ogonkami
/by Saulo/


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 10:32:25

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Któregoś dnia, gdy nasz ówczesny protoplasta spojrzał bezmyślnie
> w niebo, w nie tak odległym krańcu naszej Galaktyki coś wybuchło.
> Rozbłysk światła rozpoczął swą podróż we wszystkich możliwych
> kierunkach

> I teraz uwaga. Wracamy do naszego czasu.
> Spójrz w niebo teraz. Wytęż wzrok. Widzisz coś? O! Właśnie to,
> maleńkie światełko nad horyzontem! Czy wiesz, że to jest dokładnie,
> fizycznie TEN SAM błysk jaki zobaczył nasz przodek?
> Jeszcze wczoraj nie było go widać.

Nie to, że się czepiam, ale tu jest poważna nieścisłość. Przodek nie mógł
tego zobaczyć, bo światło wygenerowane na początku jemu współczesnego
wybuchu - dobiegło do Ziemi dopiero teraz.

> Dziś jest. Teraz - po 20 tysiącach
> lat podróży dotarł do naszej planetki, do naszego oka. Leciał sobie
> spokojnie i równo przez 20 tysięcy naszych lat.

-czyli niby wiesz to, ale mino wszystko sądzisz , że przodek to widział.


> Patrząc z Ziemi w stronę centrum masy naszej Galaktyki widzimy Drogę
Mleczną
> (jaka śliczna historycznie nazwa ;). Ta "droga" zasłania nam poważną i
stosunkowo
> bliską część Wszechświata.

- zasłania, bo sami się znajdujemy na Drodze Mlecznej.


> Jedynie ... wprowadzenie Boga, jako
> ucieczka od przykrych, choć ciekawych realiów, potrafi wyjaśnić niektórym
> z nas wszystko. Na ich własny użytek.

- wyraźnie widać to dopiero z takiej zdysocjowanej i dalekiej perspektywy.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 11:21:02

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: Flyer <f...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

PowerBox wrote:
>
> Nie to, że się czepiam, ale tu jest poważna nieścisłość. Przodek nie mógł
> tego zobaczyć, bo światło wygenerowane na początku jemu współczesnego
> wybuchu - dobiegło do Ziemi dopiero teraz.

Nie to, ze sie czepiam, ale tam nie ma nic o "zobaczeniu". Czy mowiac -
spojrzalem na budynek - mowie, ze wiem co robia ludzie za sciana ?

Troche OT - jest to konstrukcja literacka czesto spotykana -
przedstawienie dwoch miejsc rownoczesnie i zestawienie wydarzen
rozgrywajaych sie na nich [scenach].

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 11:21:07

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: Flyer <f...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"... z Gormenghast" wrote:
>
> Na koniec wystarczy sobie uświadomić, że nasza historia rozpoznawania
> tajemnic wszechświata zapełnia się dynamicznie dopiero w ostatnim stuleciu.
> Pytania o "budowę wszechświata i sens istnienia" zadawano już sobie wcześniej,
> jednak wobec nieporównywalnych z naszym życiem skal, z jakimi stykamy
> się w kosmosie, nie można oczekiwać, że ktokolwiek, kiedykolwiek (mam na
> myśli osobników spokrewnionych z człowiekiem, jakiego znamy) znajdzie na nie
> odpowiedzi.

Zdecydowanie nie nadaje sie (ja) na mistyka, bo szukam odpowiedzi.
Gdybym byl mistykiem - odpowiedz jest prosta - nie ma odpowiedzi i
zwiazku przyczynowo-skutkowego w sensie istnienia, co w tym przypadku
nie jest tozsame ze stwierdzeniem, ze nie ma sensu istnienia. Oczywiscie
- z biologicznego punktu widzenia mozna powiedziec, ze jest to np.
przetrwanie i rozwoj gatunku, ale z rownym skutkiem mozna powiedziec, ze
z punktu widzenia wszechrzeczy - jest to przypadkowy kaprys natury
wynaleziony przez pierwsze ziemskie organizmy. Mowiac jak olbrzym - co,
to na tej lace byl kopiec termitow ? - nawet nie zauwazylem ;).

> Czyż nie jest szaleństwem nadawać naszemu życiu jakikolwiek, kosmiczny
> sens?! Czy warto, z kosmicznego poziomu zastanawiać się nad naszym
> przeznaczeniem? Przecież to absurd!

Nie, to jest dowod na posiadanie okreslonych abstrakcyjnych zdolnosci -
jest to wartosc sama w sobie. Gdyby nie takie "bezproduktywne" myslenie
stalibysmy sie podobni do zombich - jesc, spac i zabijac.

> Jedynie ... wprowadzenie Boga, jako
> ucieczka od przykrych, choć ciekawych realiów, potrafi wyjaśnić niektórym
> z nas wszystko. Na ich własny użytek.
>
> A jednak, będąc tak mikroskopijnym zdarzeniem w skali Wszechświata,
> tak niewyobrażalnie nic dla niego nie znacząc, możemy Go obserwować w niemal
> całej okazałości. Oczywiście obserwujemy tylko jakiś wybrany fragment
> czasoprzestrzeni, dostępny naszym przyrządom i zmysłom w danej chwili,
> niemniej pozwala to nam na wyciąganie wniosków, na zastanawianie się,
> o co w tym wszystkim chodzi.
> Możemy Go w tym śmiesznie skromnym wycinku ogarnąć. Możemy "zaglądać"
> mu w mroczną twarz i upiorne ślepia, rozwiązując zagadkę po zagadce.
> Róbmy więc to. Na pewno dowiemy się więcej. Tak samo na pewno, jak to,
> że nasza zdolność do zadawania pytań i snucia abstrakcyjnych rozważań jest
> skutkiem nieustannego rozwoju, wytyczonego nigdy nieodgadnionym
> planem życia.

Wybacz All, ale mnie mieszczuchowi trudno mowic o ogladaniu nieba - po
prostu prawie nic nie widac. Ale wydaje mi sie, ze popelniasz pewien
blad poznawczy. Namawiasz do spojrzenia w Niebo, zeby zobaczyc fragment
Boga - innymi slowy namawiasz do poddania sie uniesieniu i przezyciom
estetycznym zeby Go poczuc. Tworzac troche nieusprawiedliwione
rozwiniecie tej mysli - zeby Go poczuc (ale nie w sensie sensorycznym
ale metaforycznym - bo trudno wyczuc cos nie majacego formy bytu
znajomego czlowiekowi) nie wystarczy wg Ciebie zamknac oczu. Czy to by
byla obraza Boga, takie moje ujecie Poznania ?

A wdajac sie w dysputy teologiczne na gruncie chrzescijanstwa - czy
stworzenie czlowieka na swoj obraz i podobienstwo nie moze oznaczac, ze
kazdy z nas ma w sobie fragment Boga ? Czy wobec tego trzeba az tak
daleko patrzec, zeby Go zobaczyc ?

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 14:33:01

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

defric w news:aemvib$k4d$1@news.tpi.pl...

> Użytkowniku "... z Gormenghast" !
>
> Jestem wstrząśnięta.
> Ale nie wiem dlaczego...
> ...w zasadzie...

Ech... nie prowokuj D. :)))

> d
>
> --
> Wydaje sie, ze utracilem zdolnosc pisania z ogonkami
> /by Saulo/

Saulo na pewno będzie wiedzaiał !:)).

All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 14:46:53

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

PowerBox w news:aen1ro$7lk$1@news.tpi.pl...
/.../

> Nie to, że się czepiam, ale tu jest poważna nieścisłość. Przodek nie mógł
> tego zobaczyć, bo światło wygenerowane na początku jemu współczesnego
> wybuchu - dobiegło do Ziemi dopiero teraz.

Zgoda. To jakiś chochlik ;)). Zastanawiam się skąd się wziął?:)),
bo przecież idea przekazu jest prosta. Trójkąt o boku 20 tys lat świetlnych...

> > Czy wiesz, że to jest dokładnie, fizycznie TEN SAM błysk jaki
> > [zobaczył] wydarzył się w czasie gdy przodek patrzył w ciemne niebo?
Chyba tak powinno być...


> > Jedynie ... wprowadzenie Boga, jako ucieczka od przykrych,
> > choć ciekawych realiów, potrafi wyjaśnić niektórym
> > z nas wszystko. Na ich własny użytek.
>
> - wyraźnie widać to dopiero z takiej zdysocjowanej i dalekiej perspektywy.


All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 14:59:49

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "Pio.G." <p...@p...onet.plU> szukaj wiadomości tego autora



Flyer wrote:

> Wybacz All, ale mnie mieszczuchowi trudno mowic o ogladaniu nieba - po
> prostu prawie nic nie widac.

Wyjedz conajmniej 30 km od najblizszego miasta (dla aglomeracji warszawskiej to i
100 moze byc za malo za wyjatkiem moze Puszczy Kampinoskiej), najlepiej w okolice
lesne, gdy bedzie silny wiatr i wez ze soba chocby lornetke. Dobrych miejsc do
obserwacji nieba jest coraz mniej, ale jak takie znajdziesz, to bedziesz zdziwiony
ile roznych ciekawych obiektow jest na niebie, a nasza galaktyka - droga mleczna
bedzie widoczna jak na dloni. Rozpoznanie wiekszosci gwiazdozbiorow tez wcale nie
jest takie trudne. :)

pz&rw
--
_
Pio.G.(R)eserved

# chcesz do mnie napisac? - usun koncowke U z mojego adresu #


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 15:54:53

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Flyer w news:3D0F17A3.A03686EC@poczta.onet.pl...
/.../

> > A jednak, będąc tak mikroskopijnym zdarzeniem w skali Wszechświata,
> > tak niewyobrażalnie nic dla niego nie znacząc, możemy Go obserwować w niemal
> > całej okazałości. /.../
> > Możemy Go w tym śmiesznie skromnym wycinku ogarnąć. Możemy "zaglądać"
> > mu w mroczną twarz i upiorne ślepia, rozwiązując zagadkę po zagadce.
> > Róbmy więc to. Na pewno dowiemy się więcej. Tak samo na pewno, jak to,
> > że nasza zdolność do zadawania pytań i snucia abstrakcyjnych rozważań jest
> > skutkiem nieustannego rozwoju, wytyczonego nigdy nieodgadnionym
> > planem życia.

> Wybacz All, ale mnie mieszczuchowi trudno mowic o ogladaniu nieba - po
> prostu prawie nic nie widac.

:)). Patrzenie w "mroczną twarz i upiorne ślepia" Wrzechświata (Go) [nie Boga!!] -
jest najczęściej strasznie bolesne... Szczególnie wtedy, kiedy mamy potrzebę
nazwania wszystkiego po imieniu, czego absurdalność starałem się wykazać
powyższym tekstem.

> Ale wydaje mi sie, ze popelniasz pewien
> blad poznawczy. Namawiasz do spojrzenia w Niebo, żeby zobaczyc fragment
> Boga - innymi slowy namawiasz do poddania sie uniesieniu i przezyciom
> estetycznym zeby Go poczuc.

Nie nie... Używając zwrotu "Go" nie mam na myśli boga, ale właśnie Wszechświat
wraz z jego tajemnicami. Dopiero wśród tych tajemnic, jeśli komuś jest to
potrzebne do uspokojenia własnych myśli - można sobie szukać Boga.
Równie dobrze Tam, jak wewnątrz siebie.

> Tworzac troche nieusprawiedliwione
> rozwiniecie tej mysli - zeby Go poczuc (ale nie w sensie sensorycznym
> ale metaforycznym - bo trudno wyczuc cos nie majacego formy bytu
> znajomego czlowiekowi) nie wystarczy wg Ciebie zamknac oczu. Czy to by
> byla obraza Boga, takie moje ujecie Poznania ?

W moim opisie słowo Bóg wystąpiło wyłącznie w kontekście indywidualnych
potrzeb każdego z mieszkańców tej planety. Absolutnie nieuzasadnione jest
wskazywanie komukolwiek, jak _powinien_ sobie radzić z tym problemem
poznawczym. A w związku z tym IMO w pełni usprawiedliwione jest szukanie
Boga z zamkniętymi oczyma, jak też zaglądanie w tym celu poza granice
Wszechświata. Wszystko zalezy od tego, kto szuka.

> A wdajac sie w dysputy teologiczne na gruncie chrzescijanstwa - czy
> stworzenie czlowieka na swoj obraz i podobienstwo nie moze oznaczac, ze
> kazdy z nas ma w sobie fragment Boga ? Czy wobec tego trzeba az tak
> daleko patrzec, zeby Go zobaczyc ?

Nie chcę wdawać się w dysputę teologiczną;). Natomiast jest prawdą, że
bliższa koszula ciału - a więc dla umysłu zapisanego wstępnie określonymi
dogmatami religijnymi ("stworzenie czlowieka na swoj obraz i podobienstwo"),
najbardziej oczywistym rozwiązaniem wydaje się szukanie Boga wewnątrz siebie.
Szczególnie teraz, gdy jesteśmy już w daleko zaawansowanym stadium procesu
znanego pod hasłem "ucieczka boga", a spowodowanego stopniową migracją
tegoż wgłąb kosmosu, na skutek ekspansji nauki powiązanej z uporem teologów.


> Flyer

All


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-18 16:02:07

Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: "Pyzol" <p...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"... z Gormenghast" (...)

> Możemy Go w tym śmiesznie skromnym wycinku ogarnąć. Możemy "zaglądać"
> mu w mroczną twarz i upiorne ślepia, rozwiązując zagadkę po zagadce.
> Róbmy więc to. Na pewno dowiemy się więcej. Tak samo na pewno, jak to,
> że nasza zdolność do zadawania pytań i snucia abstrakcyjnych rozważań jest
> skutkiem nieustannego rozwoju, wytyczonego nigdy nieodgadnionym
> planem życia.

Niedawno, w jednej ze swoich wypowiedzi, pisales,ze zycie to ciagly wybor
pomiedzy mniejszym i wiekszym zlem...


Proponuje to zmienic na : wybor pomiedzy wiekszym i mniejszym DOBREM. Wtedy
ta "twarz" robi sie znacznie mniej ponura i "slepia" mniej upiorne;)

Niby to samo...roznica jest tzw. attitude ( podejscie do sprawy), a ile
zmienia, nie?
:)
Kaska





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 7


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Czy Freud pomoże?
Wyprawa na MARSA - aspekt psychologiczny
czat+dziecko
Re: Biegły s?dowy
Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »