Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.internetia.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for
-mail
From: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Date: Tue, 18 Jun 2002 11:26:07 +0200
Organization: Gormenghast
Lines: 134
Message-ID: <a...@G...he83a2710.invalid>
NNTP-Posting-Host: pe35.jeleniag.cvx.ppp.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.tpi.pl 1024392587 13901 213.77.237.35 (18 Jun 2002 09:29:47 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 18 Jun 2002 09:29:47 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2014.211
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2014.211
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:141985
Ukryj nagłówki
W nawiązaniu do pytań o zasadność zajmowania się abstraktem.
(tekst adresowany kiedyś do moich, nastoletnich wówczas dzieci).
------------------
Gdybyście odczuwali potrzebę rozwikłania zagadki sensu naszego
istnienia, pomocny może być pewien eksperyment myślowy, oparty na
faktach wyłuskanych przez przyrządy z otaczającego nas świata. Niby
sprawa jest oczywista, niby Starsi uczą nas tego na pierwszych lekcjach,
niby stykamy się z tym na codzień. Okazuje się jednak, że sprawa
kontaktu z wiedzą nie zawsze jest równoznaczna jej świadomemu
wchłonięciu, zaakceptowaniu, przygarnięciu jako niepodważalnego
i fundamentalnego zasobu, trwałej płaszczyzny dla wszelkich innych
rozważań. Czy to co poniżej, jest tego dobrym przykładem? Spróbujmy.
Oto, znany rysunek naszego układu słonecznego. Jego średnica
mierzona jako dwukrotna odległość Plutona od Słońca, wynosi
w przybliżeniu 11.816.213.951 km. Odległość tą, najszybciej poruszający
się nośnik informacji - fala elektromagnetyczna (umowny błysk światła),
pokonuje w 10 godzin i 56 minut (ze Słońca na Ziemię pędzi on około
5,5 minuty). Nie sprawia nam kłopotu wyobrażenie sobie, że to samo
światło potrzebuje więcej niż 4 lata, aby dobiec do nas z najbliższej
nam gwiazdy Proxima Centauri, lub 8,7 lat z Syriusza, istniejących tuż
obok w naszej Galaktyce. O wiele trudniej się odnaleźć, gdy
dowiadujemy się, że średnica figury geometrycznej jaką zakreśla nasze
Słońce wokół centrum naszej Galaktyki wynosi ...
488.300.000.000.000.000 km, na których pokonanie nasze bystre
światełko potrzebuje ... 51 tysięcy 613 naszych, ziemskich lat.
Światełko! - podróżujące z prędkością 900 tysięcy razy większą od
najszybszego, ziemskiego samolotu. Ale tam. Nie prędkości są tu ważne.
Ważny jest czas życia. Czas naszego życia.
Cóż jednak znaczy jedno życie. Jeśli już je przywoływać to łatwiej
przyjrzeć się wszystkim pokoleniom człowieka, od chwili gdy,
przynajmniej teoretycznie, posługuje się rozumem.
A więc zacznijmy w epoce polodowcowej - holocen - 15, 20
tysięcy ziemskich lat temu. 20 tysięcy lat temu, jako człowiek myślący
byliśmy w absolutnych powijakach.
Któregoś dnia, gdy nasz ówczesny protoplasta spojrzał bezmyślnie
w niebo, w nie tak odległym krańcu naszej Galaktyki coś wybuchło.
Rozbłysk światła rozpoczął swą podróż we wszystkich możliwych
kierunkach (być może jakiś nieodpowiedzialny eksperymentator
nacisnął czerwony guzik ;).
I teraz uwaga. Wracamy do naszego czasu.
Spójrz w niebo teraz. Wytęż wzrok. Widzisz coś? O! Właśnie to,
maleńkie światełko nad horyzontem! Czy wiesz, że to jest dokładnie,
fizycznie TEN SAM błysk jaki zobaczył nasz przodek?
Jeszcze wczoraj nie było go widać. Dziś jest. Teraz - po 20 tysiącach
lat podróży dotarł do naszej planetki, do naszego oka. Leciał sobie
spokojnie i równo przez 20 tysięcy naszych lat.
A ile pokoleń istoty człowieczej powstało w tym czasie? 1000,
a może 1300? Tylko tyle? Czy można w ciągu jednego tysiąca cykli
rozrodczych tak udoskonalić swój mózg, aby dziś zastanawiać się
"dokąd idziemy, skąd przybywamy, kto, lub co kieruje naszym życiem?"
Jak widać - można. A ilu jeszcze cykli rozrodczych potrzeba naszej
cywilizacji aby na te pytania odpowiedzieć?
Cóż to jest jednak 20 tysięcy lat? Przecież dotychczas skonstatowaliśmy
jedynie średnicę naszej Galaktyki (mierzona na krańcach ma około 97 tysięcy
lat świetlnych i ... jaka tam ona nasza?!). Zarejestrowanych w obserwacjach
galaktyk mamy dziś setki tysięcy, jeśli nie miliony (jaki sens ma pytanie ile ich
jest naprawdę - jaki sens ma w tym miejscu pojęcie prawdy?).
Każda z nich oddalona od innych o niewyobrażalne dla nas odległości.
Patrząc z Ziemi w stronę centrum masy naszej Galaktyki widzimy Drogę Mleczną
(jaka śliczna historycznie nazwa ;). Ta "droga" zasłania nam poważną i stosunkowo
bliską część Wszechświata. Czyżbyśmy nie mogli tam zajrzeć?!
Pokusa jest znaczna. Spróbujmy jeszcze raz.
Wszystko jest w ruchu. Ziemia wraz z naszym układem słonecznym obraca
się wokół jądra Galaktyki i można sobie wyobrazić, że będąc "z drugiej strony"
tego jądra będziemy mogli zobaczyć więcej. Tyle tylko, że na skutki takiego
obrotu musielibyśmy poczekać około ... 150 milionów lat. To jest 7,5 tysiąca razy
dłużej niż trwało tysiąc naszych, rozwijających się z epoki kamiennej do dzisiaj
pokoleń. Dość długo...;) Nie ma szans.
Jest jeszcze jeden rodzaj cyklicznego ruchu naszego układu słonecznego
w Galaktyce. To ruch względem płaszczyzny poziomej, przebiegającej przez
środek masy i równocześnie najdalsze strugi galaktycznego naleśnika. Tak
więc raz hipotetyczny obserwator ziemski jest bliżej tej płaszczyzny a raz dalej.
Raz widzi mniej, bo widok zasłania mu środek naleśnika, a raz widzi więcej,
gdy "uniesie się nieco" nad płaszczyznę naleśnika (ostatnio zauważono
w tym kierunku jakąś nową, karłowatą galaktykę w Strzelcu). Bardzo pięknie.
Tyle tylko, że aby znaleźć się w punkcie najdalszym, a więc dającym najlepszy
obraz tego, co "za" naszą galaktyką, trzeba "poczekać" około ... 15 milionów lat.
Tylko 15 milionów lat ...
To jakieś 750 porcji naszego umownego tysiąca pokoleń, rozwijających człowieka
ze stukającego kamiennym narzędziem w kość zwierzęcia na brzegu jaskini,
do dzisiaj. Siedem i pół tysiąca razy dłużej, niż trwa, w miarę dobrze pamiętana,
najnowsza nasza historia - ostatnie 2 tysiące lat.
Na koniec wystarczy sobie uświadomić, że nasza historia rozpoznawania
tajemnic wszechświata zapełnia się dynamicznie dopiero w ostatnim stuleciu.
Pytania o "budowę wszechświata i sens istnienia" zadawano już sobie wcześniej,
jednak wobec nieporównywalnych z naszym życiem skal, z jakimi stykamy
się w kosmosie, nie można oczekiwać, że ktokolwiek, kiedykolwiek (mam na
myśli osobników spokrewnionych z człowiekiem, jakiego znamy) znajdzie na nie
odpowiedzi. Tysiące razy bardziej prawdopodobne jest, że dowolny kataklizm
kosmiczny zamieni całą materię Układu Słonecznego na kosmiczny pył - choć
w naszej skali czasu, jest on absolutnie nieprawdopodobny. A już miliony razy
bardziej prawdopodobne jest, że samo życie na naszej planecie, odbywające się
przecież jej kosztem, z jej maciupeńkich zasobów, doprowadzi do wyczerpania
się tychże wcześniej, niż ktokolwiek w kosmosie zdąży to zauważyć - jak sądzę;)
Nasza cała cywilizacja, od zejścia małpiszona z drzewa na ziemię do dzisiaj
trwała tak krótko, że nasza wspaniała Galaktyka zdążyła wykonać jedynie
mikroskopijny ruch o jedną 15 tysięczną część pełnego obrotu wokół własnej
osi (tj. o 0,024 stopnia kątowego). Inaczej - jako cywilizacja moglibyśmy
pojawić się i zniknąć kilkanaście tysięcy razy, a nasza dostojna Galaktyka
"obróci się" zaledwie jeden raz wokół własnej osi.
A faktycznie, ile razy już zdążyła się obrócić aby pokazać nam swe
dzisiejsze oblicze? Zresztą, co my tak naprawdę obserwujemy? To przecież
jakiś stan różnorodnie przeszły, zebrany w naszym oku (przyrządzie) z całego
śmietnika czasu. Co on sobą przedstawia?
Czyż nie jest szaleństwem nadawać naszemu życiu jakikolwiek, kosmiczny
sens?! Czy warto, z kosmicznego poziomu zastanawiać się nad naszym
przeznaczeniem? Przecież to absurd! Jedynie ... wprowadzenie Boga, jako
ucieczka od przykrych, choć ciekawych realiów, potrafi wyjaśnić niektórym
z nas wszystko. Na ich własny użytek.
A jednak, będąc tak mikroskopijnym zdarzeniem w skali Wszechświata,
tak niewyobrażalnie nic dla niego nie znacząc, możemy Go obserwować w niemal
całej okazałości. Oczywiście obserwujemy tylko jakiś wybrany fragment
czasoprzestrzeni, dostępny naszym przyrządom i zmysłom w danej chwili,
niemniej pozwala to nam na wyciąganie wniosków, na zastanawianie się,
o co w tym wszystkim chodzi.
Możemy Go w tym śmiesznie skromnym wycinku ogarnąć. Możemy "zaglądać"
mu w mroczną twarz i upiorne ślepia, rozwiązując zagadkę po zagadce.
Róbmy więc to. Na pewno dowiemy się więcej. Tak samo na pewno, jak to,
że nasza zdolność do zadawania pytań i snucia abstrakcyjnych rozważań jest
skutkiem nieustannego rozwoju, wytyczonego nigdy nieodgadnionym
planem życia.
Pozdrawiam
All
|