Data: 2002-06-18 11:21:07
Temat: Re: Względność abstrakcji czyli pułapka skali
Od: Flyer <f...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"... z Gormenghast" wrote:
>
> Na koniec wystarczy sobie uświadomić, że nasza historia rozpoznawania
> tajemnic wszechświata zapełnia się dynamicznie dopiero w ostatnim stuleciu.
> Pytania o "budowę wszechświata i sens istnienia" zadawano już sobie wcześniej,
> jednak wobec nieporównywalnych z naszym życiem skal, z jakimi stykamy
> się w kosmosie, nie można oczekiwać, że ktokolwiek, kiedykolwiek (mam na
> myśli osobników spokrewnionych z człowiekiem, jakiego znamy) znajdzie na nie
> odpowiedzi.
Zdecydowanie nie nadaje sie (ja) na mistyka, bo szukam odpowiedzi.
Gdybym byl mistykiem - odpowiedz jest prosta - nie ma odpowiedzi i
zwiazku przyczynowo-skutkowego w sensie istnienia, co w tym przypadku
nie jest tozsame ze stwierdzeniem, ze nie ma sensu istnienia. Oczywiscie
- z biologicznego punktu widzenia mozna powiedziec, ze jest to np.
przetrwanie i rozwoj gatunku, ale z rownym skutkiem mozna powiedziec, ze
z punktu widzenia wszechrzeczy - jest to przypadkowy kaprys natury
wynaleziony przez pierwsze ziemskie organizmy. Mowiac jak olbrzym - co,
to na tej lace byl kopiec termitow ? - nawet nie zauwazylem ;).
> Czyż nie jest szaleństwem nadawać naszemu życiu jakikolwiek, kosmiczny
> sens?! Czy warto, z kosmicznego poziomu zastanawiać się nad naszym
> przeznaczeniem? Przecież to absurd!
Nie, to jest dowod na posiadanie okreslonych abstrakcyjnych zdolnosci -
jest to wartosc sama w sobie. Gdyby nie takie "bezproduktywne" myslenie
stalibysmy sie podobni do zombich - jesc, spac i zabijac.
> Jedynie ... wprowadzenie Boga, jako
> ucieczka od przykrych, choć ciekawych realiów, potrafi wyjaśnić niektórym
> z nas wszystko. Na ich własny użytek.
>
> A jednak, będąc tak mikroskopijnym zdarzeniem w skali Wszechświata,
> tak niewyobrażalnie nic dla niego nie znacząc, możemy Go obserwować w niemal
> całej okazałości. Oczywiście obserwujemy tylko jakiś wybrany fragment
> czasoprzestrzeni, dostępny naszym przyrządom i zmysłom w danej chwili,
> niemniej pozwala to nam na wyciąganie wniosków, na zastanawianie się,
> o co w tym wszystkim chodzi.
> Możemy Go w tym śmiesznie skromnym wycinku ogarnąć. Możemy "zaglądać"
> mu w mroczną twarz i upiorne ślepia, rozwiązując zagadkę po zagadce.
> Róbmy więc to. Na pewno dowiemy się więcej. Tak samo na pewno, jak to,
> że nasza zdolność do zadawania pytań i snucia abstrakcyjnych rozważań jest
> skutkiem nieustannego rozwoju, wytyczonego nigdy nieodgadnionym
> planem życia.
Wybacz All, ale mnie mieszczuchowi trudno mowic o ogladaniu nieba - po
prostu prawie nic nie widac. Ale wydaje mi sie, ze popelniasz pewien
blad poznawczy. Namawiasz do spojrzenia w Niebo, zeby zobaczyc fragment
Boga - innymi slowy namawiasz do poddania sie uniesieniu i przezyciom
estetycznym zeby Go poczuc. Tworzac troche nieusprawiedliwione
rozwiniecie tej mysli - zeby Go poczuc (ale nie w sensie sensorycznym
ale metaforycznym - bo trudno wyczuc cos nie majacego formy bytu
znajomego czlowiekowi) nie wystarczy wg Ciebie zamknac oczu. Czy to by
byla obraza Boga, takie moje ujecie Poznania ?
A wdajac sie w dysputy teologiczne na gruncie chrzescijanstwa - czy
stworzenie czlowieka na swoj obraz i podobienstwo nie moze oznaczac, ze
kazdy z nas ma w sobie fragment Boga ? Czy wobec tego trzeba az tak
daleko patrzec, zeby Go zobaczyc ?
Flyer
|