Data: 2006-03-31 16:20:40
Temat: Re: Romans - może dać nową siłę, czy zawsze osłabia związek ?
Od: "Miras" <p...@g...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Redart" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:e04fic$j60$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "vonBraun" <interfere@O~wywal~2.pl> napisał w wiadomości
> news:e01jkn$2sjc$1@news2.ipartners.pl...
>
> Poruszyłeś kilka bardzo ciekawych kwestii nadających się na dłuższe
> dyskusje. Postaram się skupić na kilku aspektach.
<ciach>
> "romans jako komunikat"
> "romans dla wzmocnienia pozycji"
<ciach>
> to jest właśnie miejsce, w które z ogromnym impetem wpina się
> czynnik zewnętrzny - czyli np. osoba trzecia.
<ciach>
> Otóż to ... ;)
> Ja też troszkę bardziej stawiam na "bycie sobą" (a i tak jest to
akrobatyka
> do potęgi), ale żadnych radykalizmów tu nie proponuję ...
I wysmażyliście tu panowie całkiem spójną teorię, która bardzo
ładnie pasuje do praktyki. Mówię poważnie, znam taki
"czynnik zewnętrzny", w który "z całym impetem wpiął się"
partner takiego związku.Czy wyjdzie to związkowi na dobre,
do końca nie wiadomo, w każdym razie partner, który postawił na
"bycie sobą", skutecznie wstrząsnął drugą stroną związku, uzyskał
zdecydowanie lepszą pozycję przetargową, w odpowiednim momencie
wsparł drugiego partnera i mam nadzieję, że będa dalej żyli razem długo
i szczęśliwiej. Wszystko jest w każdym razie na dobrej drodze.
To działa, odbyło się jak w waszej teorii, bez świadomej manipulacji,
fałszywości, gierek. Pełna intuicja, fura emocji, zaangażowanych uczuć itd.
Tylko, że mi tu dalej coś zgrzyta. Związek po okresie burzy coraz
pewniej i spokojniej zmierza w dobrym kierunku, ale jednak ktoś
pozostał na placu boju nieźle poturbowany. Rozumiem, że to katolicki
kraj i dla dobra małżeńskiego stadła wszystkie chwyty, jeśli
działają, są dozwolone, ale jednak odbyło się to czyimś kosztem.
Nie ma darmowych obiadów.
Miras.
|