Data: 2006-09-05 09:42:56
Temat: Re: Samobój
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kira" napisał w wiadomości
> Re to: michal [Mon, 4 Sep 2006 23:50:29 +0200]:
>> Twoje udawanie, że się nic nie rozumie i żądanie wciąż
>> nowych argumentów na poparcie spraw oczywistych (dla mnie)
>> nie należy do pociągających form gaworzenia. :)
> Zawsze możesz dyskusję skończyć, chociaż chętnie jednak
> poznałabym twoje uzasadnienia stawianych przez ciebie tez.
Jak widzisz, robię, co mogę. Staram się też nie trzaskać zamkniętymi drzwiami.
Stąd podejrzenie, że tylko dla jajec je przymykasz. :)
>> Aż tak bardzo nie zależy mi na przekonywaniu Ciebie,
>> że lepiej jest żyć, niż nie żyć. Tym bardziej, że wiem,
>> że robisz sobie jaja.
> Wiesz, z faktu że z tobą rozmawiam, dość łatwo jest już
> wywnioskować, że też uważam że lepiej żyć niż nieżyć ;>
Nie było to tak oczywiste. Nie znam rozkładu jazdy pociągów na Twoim terenie.;)
> I bynajmniej sobie nie robię jaj - po prostu cholernie
> lubię grzebać w podstawach merytorycznych i emocjonalnych
> wszelakiego typu kategorycznych opinii i wypowiedzi.
Jeśli oboje będziemy grzebać w amortyzujących rękawicach, to może to być bardzo
przyjemne.
> z własnego doświadczenia, im bardziej kategoryczny pogląd
> - tym mniejsze podstawy. Poza "NIE BO NIE" ;)
No to się zaczęło! :) Tak właśnie jest, ponieważ są imperatywy kategoryczne,
które przyjmuje się bez uzadnienia. Dowody są poza możliwościami umysłu. Nie
znajdziesz uzasadnienia na istnienie czegokolwiek. Widzisz to tylko tak, jak na
to pozwalają Ci ograniczone zmysły. :)
Jeśli doszłaś do tego wniosku doświadczeniem, to wiedz (przekąs), że już to inni
zauważyli wcześniej. Na pewno jednak nie powinnaś mieć pretensji do nikogo, że
im bardziej kategoryczny reprezentuje pogląd - tym mniejsze ma ku temu podstawy.
Nie zawsze tak jest. :P
>> Jeżeli moje argumenty nie przekonują, to mogę tylko prosić
>> o wybaczenie (ale nie bedę na nie oczekiwał) :P
> Ale mi dynda czy one mnie przekonują. Ja bym po prostu do
> tak kategorycznej opinii chciała poznać jakieś merytoryczne
> przesłanki. Jeśli ich nie ma, to też się nie obrażę przecież.
Ta deklaracja mnie przekonuje.
Może jeszcze dałoby się ustalić, co będzie z dyndaniem, jeżeli argumenty Cię
przekonają... :)
>>> Nigdy się nie spierałam z poglądem, że cele też sobie
>>> sami *wybieramy* - więc jest to też wybór.
>> Nie, oczywiście. Drogi i cele wrzuciłaś tylko do jednego worka.
> Gdzie?
Z przykrością muszę stwierdzić, że nie znajduję. Pewnie w ferworze dyskusji nie
zauważyłem tego Twojego celu na poczatku akapitu (próba usprawiedliwienia swojej
nieuwagi), którym był (teraz atak:) kontrowersyjny (o tej kontrowersji możemy
porozmawiać) święty spokój. W tym miejscu zwracam honor i wycofuję się z
posądenia Cię o wrzucenie celów i sposobów do jednego worka. :(
>> Co masz zamiar zrobić z tym świętym spokojem?
> Nic nie robić, ani z nim ani z niczym innym. Na tym on polega.
Tu się nie zgadzam. Nie bardzo pasuje mi to określenie. Spokój, to jest
konkretne odczuwanie jakiegoś rozluźnienia, ciszy, ukojenia, ulgi. Śmierć nie
daje tego. Śmierć daje nic, a przy pewnych założeniach swiatopoglądowych "coś
innego" a priori, nie znanego z doświadczenia. Tego można się bać, można tego
też pragnąć, ale w żadnym wypadku nie ma mowy o odczuwniu nawet świętego
spokoju. Nic, to nie jest święty spokój.
>>> a nie strzelanie sobie w łeb. Strzelanie sobie w łeb to już
>>> środek do tego celu, i to całkiem skuteczny.
>> A to pech.
> A, czyli już się nie sprzeczasz że do *tego* celu jest to
> bardzo dobry środek? ;)
W odniesieniu do obranego celu, którym jest śmierć - tak. :P
>> Moim celem dziś nad ranem było, żebyś poszła wreszcie spać
>> i nie droczyła się ze mną, bo nie mogłem odpowiadać na inne
>> posty. A mam niezbywalne prawo do określania swoich celów... ;))
> Sęk w tym że ja też ;) Dlatego ja idę spać kiedy chcę, a ty
> możesz swoje drogi do celu ustawiać pod własnym kątem - czyli
> po prostu nie odpowiadać na moje posty ;)
Mogem. Nie muszem. ;)
pozdrawiam
michał
|