Data: 2007-03-08 10:16:11
Temat: Re: Simon Mol - C.D.
Od: "elGuapo" <e...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> widzac (...) na wlasne oczy
> [ http://ww2.tvp.pl/view?cat=4534&id=452390 ] bylem na granicy odruchu
> wymiotnego, mimo ze propagande tego kato-prawicowego rycerzyka oglada
> dosc regularnie i generalnie zdazylem sie juz na nia zaimmunizowac. nic
> mnie bardziej nie irytuje niz wycieranie geby zaplutej piana
> ideologicznego fundamentalizmu za pomoca autorytetu nauki. zwlaszcza,
> jesli ow autorytet wczesniej zafajda sie klamstwem lub manipulacja, jak
> zrobil to pospieszalski...
Swego czasu poznałem pewnego lewaka, który jako zarzut wobec
kapitalizmu wymienił: "kapitalizm generuje sztuczną konsumpcję".
Znaczyć miało to tyle, że zachłanni kapitaliści wymyślają coraz to
nowe produkty i wmawiają klientom potrzebę ich posiadania - posiadania
produktów, których wcale nie potrzebują.
To wszystko owi chciwi kapitaliści robią tylko w plugawym celu
zaspokojenia swojej nienasyconej chciwości.
Pomimo 'oczywistej' pejoratywnosci powyższej 'pocztóweczki' wgryźmy
się odrobinę głębiej w powyższy zarzut - zanalizujmy go trochę,
podźgajmy szczypcami logiki.
Obnażenie jego absurdalności jest banalne: skoro kapitaliści muszą aż
wynajdować coraz to nowe potrzeby klientów do zaspokajania, to znaczy
iż potrzeby podstawowe - jedzenie, mieszkanie - są już u tych klientów
dawno zaspokojone.
Czy lepszy więc od kapitalizmu zaspokajającego najbardziej wyszukane
potrzeby klientów i wysilającego się na wyszukiwanie potrzeb, których
klienci sami z siebie nigdy by istnienia nie podejrzewali, jest
komunizm, czy socjalizm, który ma problemy z zaspokojeniem potrzeb
elementarnych - biologicznych nierzadko. No to tylko umysł lewaka
potrafi 'logicznie' (czytaj dalektycznie) pogodzić.
Ale nie o lewactwo tym razem chodzi, a o to, iż taki sam obiekt po
wgryzieniu się w jego sens zaczyna wyglądać zgoła odmiennie.
A fe - wstrętny kato-prawicowy rycerzy śmiejący swym plugawym umysłem
kalać naukę - taka oto wizja jest przedstawiona powyżej.
Ale poszczypmy i tę wizję odrobinę.
Czy lepszy byłby kato-prawicowy rycerzyk niepróbujący swego
światopoglądu połączyć z osiągnięciami nauki?
Lepszy byłby fanatyk jak najbardziej dosłownie odczytujący np. mit o
stworzeniu świata w siedem dni, czy nawet gorzej jeszcze (czyli chyba
właśnie 'lepiej' - wedle twojej pokrętnej logiki) odrzucający na
podstawie objawienia zaprzeczającego empirii ową epirię?
Człowiek wierzący i próbujący pogodzić swoje przekonania z rezultatami
nauki jest obrzydliwy (intelektualnie domniemuję), jaki więc jest
nieobrzydliwy: fanatyk odrzucający a priori rezultaty nauki, jeśli
tylko zaprzeczają one dogmatom?
Cóż - komuniści jako swoje największe zagrożenie nie widzieli wbrew
pozorom ze strony 'kapitalistów', a socjaldemokratów, ponieważ z uwagi
na zbliżone poglądy - z natury rzeczy - opierają się oni o podobny
elektorat. Aby więc przejąć elektorat należy wyeliminować konkurentów
o niego zabiegających. Odnoszę wrażenie zachodzenie podobnego efektu w
tym przypadku: zgrana hybryda 'nauki' z 'wiarą' jest zagrożeniem dla
tych, którzy bądź nie chcą hybrydyzować 'nauki' z 'wiarą', bądź chcą
'naukę' hybrydyzować z czymś zupełnie innym, pytanie dlaczego owa
zgrana hybryda (a może być zgrana, o ile każda sfera trzyma się swojej
dziedziny) im tak przeszkadza?
Przeciwstawienie 'nauka' vs 'wiara' jest fałszywą dychotomią i słabo
skrywaną katofobią, ale - jak to w przypadku lewaków bywa - hipokryzja
bojąca z porównania ich do innych sztandarowo piętnowanych fobii - nie
psuje lewakom percepcji ich czarno-białej wizji: homofobia - beee,
katofobia - cacy.
NeG
|