Data: 2010-07-27 07:26:54
Temat: Re: Sing...
Od: Sender <l...@n...piotrek>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Mon, 26 Jul 2010 15:18:54 +0200, Sender napisał(a):
>
>> że tutaj motywacja ma podłoże bardziej seksualne,
>> więc i późniejsze natręctwa tych obyczajów są częstsze
>> i silniejsze, niż przy innych nawykach.
>> S.
>
> To wazne, co napisałeś. Bycie singlem (tym oczywiście "wolnym od
> uprzedzeń", jak np przyjaciółki z "Seksu w wielkim mieście", gdzie częsta
> zmiana partnerów seksualnych jest niczym nieograniczona, jest mniej ważka w
> życiu niż kupno nowego obuwia czy bielizny) wchodzi w tzw krew - uważam, ze
> takie osoby już nie nadają się do małżeństwa rozumianego jako związek
> absolutny=wierny. Dla nich małżeństwo to po prostu następny,
> atrakcyjniejszy sklep, w którym i tak można zwrócić towar, tyle że z
> większymi perturbacjami... a to dla singla po prostu kolejna adrenalina
> tylko.
Pod względem konstrukcji człowieka i jego psychiki,
bycie singlem jest nie tylko pewną patologią, ale
poniekąd też wynaturzeniem i dlatego uważam podobnie,
że osoby o trwałych deformacjach psychicznych nie są
już raczej pełnowartościowymi partnerami,
a wręcz mogą szkodliwe oddziaływać na innych.
Zresztą w najprostszym przykładzie: wątpię, aby ktoś, kto
to sobie uzmysłowi, chciałby męczyć się w życiu świadomie
i dobrowolnie jak np. taki glob, całe życie z pianą na pysku
i kręcący się niezdrowo z korkami wokół nastolatek.
Jak trafi kiedyś na taką jak on, to może i dojdzie do jakiejś
zwierzęcej kopulacji, ale z normalną pełnowartościową kobieta
to już nie ma on szans na stworzenie jakiegoś normalnego,
stabilnego związku, opartego chociażby przynajmniej
na wzajemnym szacunku i wspólnych celach.
S.
|