Data: 2003-10-07 11:01:27
Temat: Re: Szaleństwo?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
.. z Gormenghast napisał:
Na wstępie - nie naczytałem się żadnych mundrych książek w tym temacie i
w temacie zachowania - ale uważam, że odpowiednie nazywanie powodów, czy
procesów ma duże znaczenie - używając np. słowa "dupa", można
zdiagnozowac jakiś proces [we własnym gronie], ale jednocześnie słowo to
może być zupełnie niezrozumiałe dla "pacjenta" - dla jego zrozumienia,
"pacjent" musi mieć w łepetynie IDENTYCZNE skojarzenia słowa "dupa"
[wraz z ich OBJAŚNIENIEM - tu też musi występować "identyczność"].
Jeżeli "pacjent" za bardzo nie rozumie o co chodzi, a co nie daj Boże
[ale jednak często] "lekarz", to wynikiem rozmowy "lekarz"-"pacjent",
będzie tylko niezrozumiałe pojęcie - "dupa".
Tak samo jest ze słowem bezsilność - niby wszyscy wiedzą o co chodzi, bo
czytali odpowiednie lektury w szkole, ale użycie go [słowa] w
odniesieniu do siebie, nie niesie żadnej informacji [o psychice] oprócz
analogii.
Można być bezsilnym, gdy dziurawa łódka tonie i można być bezsilnym, gdy
wybuchnie samochód z rodziną - to drugie prowadzi do traumy i do
zwątpienia w Boga, w rzeczywistość, czyli w pewien system który się zna,
nad którym ma się jakąś kontrolę. W obu przypadkach jesteś bezsilny, ale
tylko jeden prowadzi do "zagubienia" ["szaleństwa"] i ewentualnie próby
odbudowy wartości na podstawie własnych doswiadczeń i zanegowania
poprzednich wartości [a skoro nie wiadomo, która wartość nawaliła, bo
"widzi" się cały system, a nie jego składowe, to neguje się cały
system]. Drugi może prowadzić ewentualnie do lęku przed wodą - czyli
próby zmiany systemu, poprzez zakreślenie terenów "niedostępnych" - nie
poddających się kontroli - wsadzenie takiej osoby do łódki spowoduje
wystąpienie objawów szaleństwa - gdyby posłać ją w rejs po Amazonce, to
możliwe, że połączenie przebywania na terenie "zakazanym" z długim
rejsem skutkowało by też pełnym szaleństwem.
Czyli jeszcze raz - pojęcie "bezsilności" jest stanem chwilowym, a
raczej określeniem słownym pewnego stanu psychicznego i samo w sobie nie
niesie informacji o swoim wpływie na psychikę człowieka.
> A co będzie, gdy jednak bezsilność stanie się chroniczna?
> Np. ktoś szuka
> pracy ;), a wiadomo jak to dziś wygląda. Czy w którymś momencie nie
> następuje jakieś załamanie, a w nim coś na kształt szaleństwa?...
> No wiem - to trochę naciągane. Wszystko w zasadzie rozbija się znów
> o znaczenia słów, gdzie zarówno "bezsilność" nie wydaje się terminem
> jednoznacznym, jak i "szaleństwo" - co najmniej ogólnikowym.
Fakt, naciągane. ;) Czy taka osoba nie myśląc [i nie mówiąc] w danej
chwili, odczuwa odpowiednik bezsilności, czy myśląc i mówiąc przypisuje
swój stan do zbliżonego pojęcia kulturowego?
Weźmy mojego psa - leży w tej chwili na łóżku i przytula się do dwóch
kotów [na marginesie - to ona musi się przytulić - to ona musi mieć
kontrolę nad sytuacją] - kiedy chce być zakryta [staruszka - łysieje, ma
artretyzm - więc kiedy ją zacząłem przykrywać "z głową", to już
przyzwyczaiła się i nawet to lubi] to potrafi mnie w nocy obudzić
szczekaniem, skomleniem i drapaniem łapą. Pytanie - czy gdybym nie
zbudował jej pewnego wzorca rzeczywistości, z którego czerpie ona
kontrolę nad tym co jest jej dostępne, to czy domagała by się sama
przykrywania?. Nie - bo by nie wiedziała, że tak wolno, że może się tego
domagać. Identyczna sytuacja przedstawia się z pracą - fakt - osoba
szukająca pracy pozostaje w TYM momencie bezsilna, ale faktycznie TRACI
KONTROLĘ nad rzeczywistością, którego wzorca ją ktoś nauczył - skoro
wzorzec, gdzie praca jest zachowaniem społecznym człowieka, gdzie
Państwo opiera się na wartości pracy obywateli itd., się nie sprawdza
[lub godzi w ocenę człowieka - czyli kara za nic], to trzeba zbudować
inny wzorzec. To, czy we wzorcu pozostanie przypadkiem praca, czy tylko
jej wynik [pieniądze], to już kwestia przypadku.
Tak na marginesie - to nie jest kwestia liberalizmu, czy kapitalizmu -
jeżeli gospodarka liberalna padnie, a wcześniej w głowy ludzi powkłada
ideały [umożliwiające nb. istnienie Państwa] o wartości pracy, to nie
można się dziwić, że część osób zacznie "szaleć" - to prosta
niekonsekwencja w nauce i rzeczywistości - model się nie sprawdził,
model może odejść. ;)
> Sądzę, że oba pojęcia są bardzo mało precyzyjne.
> No ale zobaczmy Twój przykład...
A ja tak nie sądzę - czyli remis. ;) Precyzja pojęcia "kontrola" zależy
od osoby go używającej - np. stwierdzenie rodzica, że ma kontrolę nad
dziećmi jest fałszem/ niedostatecznym sprecyzowaniem pojęcia - kontrolę
mieli Ci rodzice, którzy dziecko zamykali w skrzyni, ale tylko w
zakresie zachowań poza skrzynią [bo nie zachodziły] i miejsca
przebywania dziecka. Zauważ, że ujęcie problemu dziecka i skrzyni w ten
sposób jest treściwe i klarowne - nie mieszałem tutaj jakiś pojęć
społecznych/etycznych - wystarczyło jedno zdanie, a nie pół strony
"bełkotu".
Tak samo mam kontrolę mad moim mieszkaniem, bo znam jego rozkład - fakt,
że kontrola jest niepełna, a użyłem tego słowa, wynika zapewne z
ludzikego braku umiejętności stopniowania.
> --> można być bezsilnym, bo autobus odjechał mi sprzed nosa, bo się spoźniłem
>
> Ja bym to nazwał raczej irytacją, czyli krótkotrwałym stresem na skutek własnego
> zaniedbania - o ile rzecz wynika z takowego. Ale tu sytuacja jest do opanowania
> za pomocą prostych reguł --> następnym razem "więcej czasu na oczekiwanie na
> przystanku".
Nie no, jest się bezsilnym - nie posiadałem w danym momencie
sposobu/siły do zmiany sytuacji. Bezsilnym można być również wobec
pożaru lasu, który się wcześniej podpaliło. Nadal podtrzymuję
stwierdzenie, że słowo bezsilność, jest tylko kulturową nazwą stanu
chwilowego.
Zauważ jednak, że dalsza część nie jest tak oczywista - najpierw
człowieka trzeba nauczyć pojęcia punktualnie itd. - zbudować mu system
wartości wg. którego będzie działał. A co będzie, jak owy człowiek nie
będzie posiadał takiego systemu wartości, lub nie będzie umiał znaleźć
ciągu przyczynowo-skutkowego [lub go zaakceptować]? - to, że ty go
znasz, wcale nie oznacza, że to takie oczywiste. Ja, na ten przykład,
mam okresy letargowe [wolałbym bezsenność - przynajmniej nigdy bym się
do pracy nie spóźnił ;)] uzależnione tylko trochę od pory pójścia spać -
w zeszłym roku [styczeń - maj] NIE POTRAFIŁEM obudzić się wcześniej niż
o 12 - nie pomagał tu budzik, którym pewnie budziłem cały blok, bo go
nawet nie słyszałem - dzwonił 15 min. przy moim uchu. Co prawda już nie
pracowałem, ale byłem totalnie wq..., bo nie widziałem tu swojej winy, a
wolałem jednak budzić się "po ludzku". Czy jeżeli bym się spóźnił na
autobus w takim wypadku mogę stosować reguły [uzyskać kontrolę przy
pomocy reguł], czy w braku takich powinienem oszaleć, bo nie byłem w
stanie sprostać regułom społecznym?
> I to znaczenie wiązałbym bardziej z tytułowym szaleństwem (które też należy
zdefiniować).
Psychiatria chyba odrzuciła pojęcie szaleństwa - na użytek tego postu -
zachowania dające kontrolę "badanemu" nad rzeczywistością, a
jednocześnie sprzeczne z normami społecznymi - czasami powrót w
zachowaniach do zachowań czysto biologicznych [odrzucenie
świadomości???].
> Jeśli więc regularnie trafiamy na sytuacje jak w drugim przykładzie, gdzie
'zewnętrze'
> zachowuje się w sposób nieprzewidywalny i za każdym razem pozbawiający nas
> szansy na satysfakcję - to początkowa irytacja zamienia się w bezsilność, a z kolei
> chroniczna bezsilność może okazać się źródłem nerwic lub wręcz depresji.
> Jak daleko stąd do "szaleństwa" - nie wiem, gdyż nie wiem, co rozumiemy wspólnie
> pod tym hasłem.
Wiesz co, przeczytałem kawałki wątku o nerwicy a ... [coś tam] i
dochodzę do wniosku, że coraz bardziej opisując stany psychiczne
dojdziemy do momentu, kiedy będą choroby, a chorych jak na lekarstwo, bo
opis będzie tak szczegółowy, że mało kto będzie spełniał wszystkie
kryteria do zakwalifikowania do jednej choroby - bez jednoznacznej
diagnozy nie ma choroby - jest szaleństwo. ;)
A wracając do tematu - słowa, słowa, słowa - irytacja, bezsilność itd. A
co będzie, jak ktoś najpierw będzie bezsilny na kradzież, a później
będzie już się tylko irytował? ;) I nadal się nie zbliżyłeś do sedna.
> > Zresztą samo słowo bezsilność, w naszej kulturze, ma pozytywny wydźwięk,
>
> Dlaczego tak sądzisz? Możesz rozwinąć?
Inaczej - nie ma negatywnego [wyjątkiem jest słowo "bezsilność" w ustach
kobiety ;)]. Jakoś nie spotkałem się ze stwierdzeniem, że bandyta był
bezsilny i musiał się poddać.
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
|