Data: 2011-07-04 19:38:18
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamki
Od: "R" <r...@p...interia.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Adrian K" napisał w wiadomości
news:iur698$3g2$1@inews.gazeta.pl...
> Po tylu latach zaszły zmiany i fizyczne i psychologiczne tak że
> przedstawiam
> obraz ofiary.
Tego się domyślam/domyślałam - zwłaszcza, że z tego co napisałeś wynikało że
w takim środowisku tkwiłeś od urodzenia.
> To widać w ruchach, w mimice czy głosie. Ja wcześniej nie
> napisałem całkowicie jak bardzo jestem wyniszczony... To nie ułatwia życia
> lecz przeciwnie instynktownie odstrasza innych ludzi. Nie jest łatwo żyć z
> czymś takim.
Nie jest. Ale jak widać Tobie takie życie nie odpowiada. Teraz masz trzy
wyjścia: poddać się i zostać ofiarą do końca życia (taką decyzję
prawdopodobnie podjęła Twoja matka - najprawdopodobniej zupełnie
nieświadomie), z ofiary zmienić się w kata (też całkiem popularne
rozwiązanie wśród dzieci wywodzących się z rodzin o takim modelu) lub
zawalczyć o siebie i resztę swojego życia, podjąć jakieś terapie, zmieniać
swoją psychikę itd. (nie będzie łatwo - zwłaszcza na początku to pot, łzy,
rozpacz i zwątpienie ale się opłaca bo jeżeli przez to przebrniesz i się nie
poddasz będzie tylko lepiej).
> Wiadomo że już nawet pięcioletnie wyłączenie z życia uniemożliwia
> powrót do normalności.
Nie nastawiaj się na powrót do normalności (a właściwie co to znaczy) tylko
na to, że codziennie/co tydzień/co miesiąc ma być lepiej. Zastanów się czego
Ty chcesz (nie co Ci zdefiniują inni) i dotego dąż, na początku maluteńkie
kroczki (tylko nie krzywdź przy okazji nikogo, zapomnij o zemście i
podobnych - to nigdy nie przynosi prawdziwych korzyści) i tak aż poczujesz
się szczęśliwy ze swoim życiem lub przynajmniej zadowolony lub przynamniej
nie nieszczęśliwy itp.
> Psycholodzy kiwają głową z rezygnacją.
Najważniejsze, żebyś Ty nie zrezygnował.
> Ośrodek jest
> walką o co? A w dzisiejszym świecie miarą życia jest sukces.
A co dla Ciebie jest sukcesem? Dla jednych będzie to zarobić milion dla
innych po prostu dobrze przeżyć dzień dla jeszcze innych mieć szczęśliwą
rodzinę dla jeszcze innych praca, jedzenie, piwo i święty spokój.
> Zastanowiłem się,
> że w życiu nie jest ważne życie a ważne jest to, co życie wypełnia.
Zupełna zgoda - rozumiem, że jesteś już dorosły więc czas zacząć żyć na
własny rachunek i własną odpowiedzialność - a więc zacząć wypełniać to życie
czymś czym byś go chciał wypełniać (może na początek mały kwiatek na
parapecie ośrodka - o ile dobrze rozumiem jesteś w jakimś ośrodku). Potem
własny kąt i czysto fizyczne bezpieczeństwo. I praca, praca i jeszcze raz
praca nad własną psychiką.
> Życie to
> bzdura ludzi, którzy usiłują przedstawić zestaw jakichś wartości, które
> potem
> łatwo bronić. A tutaj w ośrodku sprowadzamy się do zachowania życia. Nie
> można
> zacząć życia w momencie w którym inni już są na półmetku.
Można, a nawet czasem trzeba.
> Mnie na uczelni
> dziekan powiedział, że w życiu nie wszystko musi się udawać "nie skończy
> pan
> studiów po 5 latach pracy to nic" (bo uczenia się pomyliła).
Bo nie wszystko musi się udawać. Nawet nie wszystko może się udawać.
Studia możesz skończyć i po 40. Albo żyć sobie całkiem dobrze nigdy ich nie
zaczynając.
> Ośrodek czy
> jakieś tam terapie to zły pomysł, bo nic nie zmienia.
To dobry pomysł (oczywiście wiele zależy od terapii i ośrodka bo są
beznadziejne) tylko to nie one mają coś zmienić tylko pomóc zmienić osobie
zainteresowanej jeżeli tego chce.
> Terapia nerwic wiem jak
> wygląda, wieloletni szpital, wyszłoby na to, że ojciec uciemiężył mnie
> psychicznie, po to żebym się znalazł w jeszcze większym cierpieniu, które
> rzekomo miałoby mnie z tego cierpienia wyrwać.
Niestety tutaj nie pocieszę: bez cierpienia nie da rady. Ale potem może być
lepiej.
--
Renata
|