Data: 2002-04-17 10:39:37
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINA
Od: "Koranja.." <k...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Little Dorrit"
> Właśnie to, co najistotniejsze - ukrywasz pod skrótem itd. Czyżby oni
> chcieli dla Ciebie czegoś złego? Albo nie pozwalali wychodzić z domu?
Chyba
> nie.
Wlasnie tak bylo - nie wychodz lepiej z domu, bo tam cie zabija, zgwalca,
napadna, okradna, swiat jest zly, ludzie sa zli i wstretni... Owszem, trzeba
dziecko przestrzegac, ale bez przesady. W taki sposob mozna popasc w jakas
fobie. Ja dziekuje za takie zycie, w ktorym mam bac sie kazdego przechodnia.
Jasne, nie mozna kazdemu bezgranicznie ufac, ale nie mozna tez uciekac na
widok ludzi! To mi wlasnie wpoili rodzice - strach do ludzi. Lepiej nikogo
nie kochac, bo nie warto, przyjazn to tez do dupy, bo cie oszukaja i tym
podobne nauki moich rodzicow..
> Wybacz - to są frazesy. Oddychać przecież mogłaś ;). A kontrola? Mają do
> tego prawo. Byc może kiedys nadużyłaś ich zaufania, byc może tylko tak im
> sie wydawało. Kontrola wypływa z lęku o Ciebie, a nie z ich
bezinteresownej
> złośliwości.
To niech zrozumieja, ze ja tez mam prawo sobie pozyc. A nie tylko myslec
wiecznie o tym, czy oni sie przypadkiem o mnie nie martwia.
Ich kontrola wynika z tego, ze ich malzenstwo jest w rozsypce... Matka mi
powiedziala, ze nie chciala, zebym dostala sie na studia, bo ona by
zwariowala, gdybym wyjechala (bo wtedy musialabym wyjechac)... To jest
nienormalne.. moim zdaniem oczywiscie.. Ale ich nie obchodzi to, ze ja
wariuje tutaj, siedzac w domu i sluchajac ich klotni i majac swiadomosc, ze
tam w swiecie ludzie, ktorzy sa w moim wieku, jakos sobie zyja, maja
przyjaciol - i za to wlasnie szanuja swoich rodzicow - ze mieli odwage i ze
pokonali swoj egoizm i wypuscili
sowje dzieci z domu, mimo ze sie martwili, ale jednak rozumieli to, ze
dzieci nie sa tylko po to, zeby tkwic przy rodzicach... Chce sie zaczac
uczyc zycia, zaczac radzic sobie sama, a nie w wieku 30 lat (no, jak juz
skoncze studia, znajde dochodowa prace i kupie sobie mieszkanie) wyjsc nagle
z domu i zderzyc sie z zyciem.
> A nie jest milo slyszec od
> > najblizszych osob (jak sama mowisz o rodzicach), ze sie jest do niczego
i
> ze sie sobie nie poradzi samemu...
>
>
> A może to prawda?
Moze tak, a moze nie. Znam siebie i wiem, na co mnie stac.
zreszta nie rozumiem, dlaczego mnie atakujesz.. Czy rodzice to bogowie? Czy
kazda moja decyzja musi przeplywac przez nich? Moje zycie to moje zycie, a
nie ich. Poza tym caly czas mowisz o jakichs przypadkach, gdzie dzieci
porzucili rodzicow i zmieszali ich z blotem. Ja nie zamierzam tego robic.
Ale na dzien dzisiejszy mam ich po prostu dosc. Czuje sie zmeczona tym
domem, ich klotniami, jakimis psychologicznymi gierkami, w ktore bawi sie
moj ojciec, pretensjami nie wiadomo o co i calym tym rozgardiaszem..
> A życie? I nie mów, że nigdy Cię nie kochali. Pewnie zapomniałaś...
Tak, dali mi zycie, ktore teraz mi zabieraja i ktore przywlaszczaja sobie.
Chyba wiecej czasu spedzilam z babcia niz z matka, bo mama sobie biegala na
randki, jak ojciec byl za granica, a mnie podrzucala sasiadom albo
rodzinie.. Zreszta kiedys sama bylam na takiej randce... :( bo juz chyba nie
bylo mnie komu podrzucic. Mialam 6 lat. I to jest fakt, a nie jakis tam moj
wymysl..
Uwazasz, ze to jest normalne? Uwazasz, ze tak postepuje zona i matka? I nie
mam prawa miec do niej pretensji, ze dla niej wazniejsi byli jacys faceci,
niz ja i ojciec? Tak?
> Wymagania, pretensje, krytykanctwo... A Ty co im dajesz, spełniasz ich
> oczekiwania czy uważasz, że nawet tego nie mają prawa od Ciebie wymagać?
Tak, spelniam ich oczekiwania - siedze w domu i sie ucze.
> Powiedz im więc, obojgu razem, że nie chcesz być obciążana ich problemami
> emocjonalnymi. Jasne, że nie powinni tego robić. Ale wobec tego nie są to
> "toksyczni rodzice" , tylko zaburzenie komunikacji wewnątrz rodziny. I
> psychoterapii grupowej powinna być poddana cała rodzina, łącznie z Tobą.
Nie
> jest szkodliwa dla nikogo, wzmacnia więzi i poprawia funkcjonowanie całej
> rodziny. Naturalnie nie powiem Ci jak ich do tego skłonić. Każdy przypadek
> jest indywidualny. Może poproś o pomoc kogoś, kogo oni darzą szacunkiem a
> jest wystarczająco otwarty na zmiany. Jeżeli uważasz się za dorosłą,
musisz
> się poczuć odpowiedzialna za swoją rodzinę, jesteś przecież jej częścią, a
> nie uciekać, "olewac" itp prymitywne, pozbawione głębszych uczuć rady,
jakie
> dają Ci inni nieszczęśnicy
Mysle, ze to jednak niemozliwe. Mowilam im o terapii, ale po pierwsze:
ojciec uwaza, ze to bzdury (on sie w ogole uwaza za najmadrzejszego, cala
reszta to durnie), a po drugie: moja matka tego nie chce. Oni sie po prostu
nienawidza. Ojciec uwaza, ze nie jest winny temu, co sie dzieje - o wszystko
obwinia tylko matke. U nich nawet odrobiny szacunku nie ma. A mama tez nie
daje sie namowic, bo po prostu nie chce, nie chce zyc z ojcem. I teraz
trwaja w takim zawieszeniu - rozwiesc sie, czy nie? Chca, ale sie boja, ze
sobie nie poradza. I tak sie wszyscy meczymy tutaj...
A oni mieli ze soba problemy odkad pamietam.
> Na pewno tak Cie nie traktują, o czym świadczą twoje nastepne slowa. A Ty
> chyba nie żałujesz, że się urodziłaś ;).
Mysle, ze lepiej by bylo, gdyby w ogole nie mieli dziecka - wtedy rozeszliby
sie i poukladali sobie zycia na nowo... Aaa.. i teraz powiesz, ze powinnam
byc im wdzieczna, ze sie nie rozstali, bo to jest wlasnie dowod ich milosci
do mnie, prawda? :) Ale strachu matki przed tym, ze sama sobie nie poradzi
na pewno juz w tym nie uwzglednisz...
> Przecież to cudownie. Natychmiast leć do ośrodka i ustalaj termin
> psychoterapii rodzinnej! Może uda Ci się zachęcić do tego również mamę.
Jak pisalam wyzej... Juz sie o to staralam...
pozdr
ann
|