Data: 2015-08-08 19:07:24
Temat: Re: Talent artysty?
Od: FEniks <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2015-08-08 o 13:50, Pszemol pisze:
> "Qrczak" <q...@q...pl> wrote in message
> news:55c5012a$0$4768$65785112@news.neostrada.pl...
>>> Ja raczej nigdy nie powiedziałabym, że "ma talent" o kimś, kto nie ma
>>> pasji oraz nie wkłada/włożył wystarczająco dużo pracy w jakąś dziedzinę
>>> (chyba że o dziecku, ale to trochę inna sytuacja, wtedy raczej mówimy o
>>> zdolnościach). Owszem, może same tylko te dwa czynniki nie zawsze
>>> przynoszą efekty i nie są wystarczające, ale są niezbędne, żeby
>>> prawdziwy talent dał się rozpoznać.
>>>
>>> Zresztą moja "kwintesencja" była trochę przewrotna. Mam wrażenie, że my
>>> ludzie, a zwłaszcza chyba my Polacy, zbytnio gloryfikujemy pojęcie
>>> "talent" z krzywdą dla zwykłej (mozolnej często) pracy. Lubimy chwalić
>>> innych za talent, chwalić się sami, że coś nam przychodzi bez trudności,
>>> chełpimy się, że byliśmy w szkole tacy zdolni, wszystko nam przychodziło
>>> tak łatwo bez problemu. O wiele chętniej się przyznamy, że byliśmy
>>> zdolnymi leniami, niż pilnymi uczniami. Mamy kult zdolności i talentów,
>>> a praca jest passe. ;)
>>
>> Ciekawe dlaczego...
>
> Bo lenie bez talentu nie lubili pracowitych kujonów...
> Tym z talentem jeszcze byli w stanie wybaczyć piątki w szkole :-)
Ludzie lubią niesamowitość. Były kiedyś teorie, że prawdziwy geniusz ma
jakieś specjalne wymiary czaszki, większą czy jakoś tak. Żeby to
potwierdzić podobno grubo po śmierci Bacha odkopano jego czaszkę i
zmierzono. I... okazało się, że była zupełnie przeciętna. ;)
A "wielkie talenty" naprawdę zwykle ciężko pracowały (np. Bach
przemierzył na piechotę ponad 400km z Arnstadt do Lubeki, żeby posłuchać
najwybitniejszego wtedy organisty). I zwykle byli po prostu doskonałymi
rzemieślnikami na usługach możnych, tworzyli na zamówienie i dla kasy.
Poza tym to my teraz wiemy i uznajemy, że byli geniuszami, a za ich
czasów bywało różnie. Koncerty Brandenburskie Bacha przeleżały u
jakiegoś margrabiego w szufladzie i zostały sprzedane za parę groszy. A
tego typu losów "wielkich talentów" jest wiele.
Poza tym ja sądzę, że "talent" jest jednak wartością stopniowalną. Kiedy
zachodzi wyjątkowa koincydencja wielu czynników (zdolności czysto
fizyczne + osobowość + znalezienie się w odpowiednim czasie w
odpowiednim miejscu, czyli np. odpowiednia edukacja, warunki do
zaistnienia i pewnie jeszcze wiele innych), wtedy mamy do czynienia z
_wybitnym_ talentem. Ale przecież o kimś, kto po prostu z łatwością uczy
się gry na instrumencie też zwykle mówimy, że ma do tego talent, chociaż
nie będzie z niego ani Mozart, ani Chopin, ani nawet Blechacz.
Ewa
|