Data: 2004-06-01 08:19:46
Temat: Re: Toksyczny związek
Od: "redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ana" <a...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:c9hbu3$h5k$1@inews.gazeta.pl...
> Lekarstwo na niemożność zerwania toksycznego związku upatrujesz w postawieniu
> osoby skarżącego się powyżej kochanej przez niego kobiety.
> Nie sądzisz, że jeśli opanuje tę umiejętność, nigdy nie stworzy
> satysfakcjonującego obie strony związku?
Powyżej ?
Mówię o tym, że jego przywiązanie jest "hormonalno-emocjonalne"
a obiekt "uczuć i chuci" jest wyidealizowany. Proponuję więc zejście
na ziemię, a przy okazji podaję wg. mnie skuteczny sposób na odwiązanie.
Zupełnie zaś inną sprawą jest to, że niektórzy tego typu "zamach" na
_obraz_ "ukochanej" kobiety odbierają jako zamach rzeczywisty,
który, nawet jeśli tej kobiecie nie zaszkodzi, to zaszkodzi facetowi
i jego kolejnej kobiecie.
Dlaczego ?
Na Twoje pytanie odpowiem więc: nie sądzę.
Nie sądzę, by facet był chory psychicznie i źle zinterpretował
moją radę.
Zbliżenie się do tematu nietrwałości, przemijania i smiertelności
nie jest oddalaniem się od tematu miłości. Wręcz przeciwnie.
Problemem człowieka jest zaś to, że próbuje miłość traktować
jako temat oderwany od rzeczywistości, niezależny. Jako "lepszy
idealny wymiar, do którego należy dążyć". No i pięknie,
ale my tu mamy totalne skrępowanie fizyczno-seksualno-emocjonalne
dwóch uwikłanych w to osobowości.
Czy to jest własnie ta idalna miłość ?
Może to i romantyczne, ale ... facet przyszedł tu po to, by
się urwać, od swojego cierpienia przede wszystkim, a nie
kontynuować to samo życie z nowym obrazem starej kochanki.
|