| « poprzedni wątek | następny wątek » |
61. Data: 2004-06-01 21:15:38
Temat: Re: Toksyczny związekJohnson <j...@g...pl.nospam> napisał(a):
> Myślę, ze pomoże mi po prostu nowy związek o zdrowych zasadach. Powoli się
> uwalniam. Brak kontaktu pomaga, naprawdę.
Cieszę się.
Powodzenia!
Ana
>
> --
> JOHNSON :)
>
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
62. Data: 2004-06-01 21:18:06
Temat: Re: Toksyczny związek
Użytkownik "Ana" <a...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:c9hrp2$cb0$1@inews.gazeta.pl...
> redart <r...@o...pl> napisał(a):
> A jeżeli tak?
> Miłość realna, odarta z mrzonek o szczęściu jakie niesie samym faktem
> zaistnienia.
No nie wiem ... Ja bym naprawdę nie utożsamiał miłości z burzą hormonalną,
emocjonalną, jaką ona wywołuje.
Miłość to jednak świadoma decyzja. Jeśli nie jest świadoma to zawsze można
nad tą świadomością popracować. Naprawdę: wolałbym utożsamiać miłość
z pewną otwartością ale też i wolnością. Nie z przywiązaniem i
współuzaleznieniem.
> Jeżeli nie umie tego zrobić samodzielnie, to znaczy jego uczucie jest
trwałe,
> odporne na cierpienie, które rodzi. Przecież i w ten sposób kochają
ludzie.
Tak, ludzie to pokręcone stworzenia ... :)
> Myślę, że wszelkie rady niewiele mu pomogą, bo on wcale nie chce zerwać
> toksycznego związku. Jest ubezwłasnowoniony przez miłość. Szuka raczej
> pomocy, jak uczynić ten związek znośniejszym.
Nie, ja sądzę, że szuka pomocy w cierpieniu i nic nie przesądza.
> Nie lubię gdybusiania, jednak tym razem sobie na nie pozwolę. Być może ból
> przechyli szalę na stronę rozstania, co wcale nie wyklucza faktu, że ta
> nieszczęśliwa miłość nie stanie się dla niego największym uczuciem w
życiu,
> przy którym wszystkie następne będą blade, mizernie niepełne.
No tak, tak może być. Porównałbym to do sytuacji, w której ktoś
jechał przez trzy dni na narkotykach i piekno świata, w jakim w tym czasie
przeżywał nie da się porównać już z niczym innym, co go potem
spotka w całym życiu.
Tak bywa. Ale nie bądźmy niewolnikami własnych wspomnień,
własnej przeszłości. Człowiek stary też nie ma wyjścia. Przychodzi
taki moment w życiu, po którym wszelkie wspomnienia przeszłości
wydają się dużo ciekawsze niż stan obecny. Każdego z nas to czeka.
Może więc żyjmy trochę inaczej ? Bardziej tu i teraz ? Każdego
z nas czeka stopniowe przytępienie zmysłów, intelektu, kontroli
nad własnym życiem a nawet ciałem. Warto chyba więć szukać
niezależnej wartości w chwili - bez wspomnień i bez planów.
Myślę, że tu właśnie i teraz miłość potrafi pokazać swoje "idealne oblicze"
:)
> Jeśli uważasz, że cierpienie autora wątku wynika z rozdźwięku między
> wyobrażeniem o kochanej kobiecie a jej realną postacią, to czy udzielana
mu
> pomoc nie powinna pójść w kierunku akceptacji osobowości ukochanej i
poprawy
> jakości związku? Rzadko spotyka się tak wielką miłość.
J.w. - byłbym ostrożny w mówieniu, że mi chodziło o rozdźwięk
między wyobrażeniem a rzeczywistością. Dużo precyzyjniej byłoby
powiedzieć, że to rozdźwięk między rzeczywistością tu i teraz,
a rzeczywistością byłą i planowaną. Dla mnie to przywiązanie,
a nie "tak wielka miłość". Wielka miłość sama w sobie ma ogromną
moc przemiany, jeśli jest wielka to broni się sama. Wielka miłość
nie jest przyczyną cierpienia, a lekarstwem na nie.
Ten facet zaś cierpi. I ma mgliste pomysły, jak z tego wyjść. Rolą lekarza,
jeśłi już tak mówimy, jest spowodować, by we mgle pacjent ujrzał
swój własny plan wyraźnie. By go lepiej ocenił, obrobił i znalazł
siły na konsekwentną realizację. Ja tak to widzę. Każdy z nas
ma jakieś pomysły na nasze cierpienie.
> Prośba pacjenta nie jest realizowana przez lekarza, jeśli nie leży w
> interesie chorego.
1. Nie jestem lekarzem.
2. Uważam, że plan pacjenta tym razem leży w jego interesie :)))
Powiem inaczej: zdolność do miłości zasadniczo nie jest związana
z obiektem tej miłości, ale jest zdolnością wewnętrzną. Stąd
uważam, że nie warto myśleć w kategoriach "a może to jest
ta najlepsza kobieta w jego życiu" ? Nie ma najlepszych,
póki jest jakaś przyszłość. W przeciwieństwie do innych sfer życia,
akurat w sferach sercowych, preferuję slogan "MÓC to CHCIEĆ".
trzeba tylko rozumieć, że w wieku 60 lat nikogo nie będziemy
kochać tak samo jak w wieku lat 15 :))). Niby oczywiste,
a jednak mam wrażenie, że ogromna liczba ludzi w sprawach
sercowych wyjątkowo chętnie ucieka we wspomnienia z innych
okresów swojego życia i dokonuje porównań, które są nieadekwatne.
Wystarczy zresztą zauważyć, że tę samą osobę inaczej kochaliśmy
5 lat temu, a inaczej będziemy kochać za 5 lat. Niektórzy faceci
lubią się odmłodzić przeskokiem w związek z dużo młodszą kobietą,
ale jest to wg. mnie folgowanie własnym iluzjom. Z niekorzyścią
dla drugiej strony (która być może odczuje to dopiero pod postacią
samotnej starości).
[Sławek, coś dla Ciebie !]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
63. Data: 2004-06-01 21:19:51
Temat: Re: Toksyczny związekredart <r...@w...op.to.pl> napisał(a):
> łatwo
> wpaść z deszczu pod rynnę. To jak leczenie kaca kolejną butelką.
Co masz przeciwko?
Stary, wypróbowany sposób.
Pozdrawiam
Aneta
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
64. Data: 2004-06-01 21:41:37
Temat: Re: Toksyczny związekredart <r...@w...op.to.pl> napisał(a):
> Miłość to jednak świadoma decyzja. Jeśli nie jest świadoma to zawsze można
> nad tą świadomością popracować.
Świadomie wybrać obiekt miłości-zgoda. Ale jak się do uczucia nakłonić?
Niemożebność.
> Dla mnie to przywiązanie,
> a nie "tak wielka miłość". Wielka miłość sama w sobie ma ogromną
> moc przemiany, jeśli jest wielka to broni się sama. Wielka miłość
> nie jest przyczyną cierpienia, a lekarstwem na nie.
Idealizujesz, przyznając miłości tak wielką moc sprawczą.
Jak łatwe stałoby się np. wydźwignięcie z alkoholizmu.
Związek uczuciowy o wielkim natężeniu tworzą przeciętni ludzie, a więc nie
pozbawieni wad. Miłość nie czyni z nich aniołów. Nie przeczę, że niektóre
jednostki pod wpływem miłości stają się lepszymi ludźmi, ale trudno to
zjawisko uogólniać. Znasz związki typu _ani z sobą , ani bez siebie_. To
dobry przykład jak kochający się ludzie poprzez swoje ułomności wniesione do
związku czynią z niego piekło, którego jednak nie chcą opuścić, bo kochają
partnera smażącego się w tej samej smole.
Pozdrawiam
Ana
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
65. Data: 2004-06-01 22:03:14
Temat: Re: Toksyczny związek"redart" <r...@w...op.to.pl> napisał w wiadomości
news:c9irqn$eh0$1@news.onet.pl...
> [Sławek, coś dla Ciebie !]
Nie rozpędzaj się, nie rozdmuchuj drobnego nie-zro/poro-zumienia! :-)
Nie jestem w stanie jeszcze przez jakiś "pociągnąć" wielu zaległych
wątków, niemniej bądź o mnie spokojny, czytam (prawie) wszystko.
--
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
66. Data: 2004-06-01 22:03:48
Temat: Re: Toksyczny związek
Użytkownik "KOMINEK" <k...@o...org.pl> napisał w wiadomości
news:Xns94FBD4715C782KOMINEK@127.0.0.1...
| "Ilona" <i...@o...pl> wrote in news:c9ihq2$l26$1@news.lublin.pl:
|
| > Przede mną nie musisz udawać hardego brutala.
|
| A potulnym misiem moge byc?
Mdli mnie jak na takiego trafię.
Ilona
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
67. Data: 2004-06-01 22:27:02
Temat: Re: Toksyczny związek"Ilona" <i...@o...pl> wrote in news:c9iug0$vnd$1@news.lublin.pl:
>| A potulnym misiem moge byc?
>
> Mdli mnie jak na takiego trafię.
>
Na to mnie nie namowisz.
Az taki perwersyjny nie jestem.
--
Nudzisz sie? To napisz: k...@g...pl albo zaGGadaj - 1209534
W naszym zakladzie pracy nie ma etatu statysty.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
68. Data: 2004-06-01 23:25:27
Temat: Re: Toksyczny związek"Slawek [am-pm]":
> Nie jestem w stanie jeszcze przez jakiś "pociągnąć" wielu zaległych
> wątków, niemniej bądź o mnie spokojny, czytam (prawie) wszystko.
Dopiszę jeszcze krótko - co chwila wyjeżdżasz (nie tylko Ty zresztą)
z czymś, co wzbudza we mnie chęć do wystąpienia ze zdecydowanym
protestem. Przed chwilą odpisała Ci Ana:
> > Miłość to jednak świadoma decyzja. Jeśli nie jest świadoma to zawsze można
>> nad tą świadomością popracować.
> Świadomie wybrać obiekt miłości-zgoda. Ale jak się do uczucia nakłonić?
> Niemożebność.
Też plecie trzy po trzy. Jak mam rozumieć "świadomy wybór obiektu miłości"?
A jak Ty rozumiesz: "miłość to jednak świadoma decyzja"?
Akurat miłość (oraz to wszystko, co z niej wynika) to zbyt poważna sprawa,
aby zostawić ją w gestii tak zawodnego i podatnego na zakłócenia mechanizmu,
jakim jest "świadomość/rozum". Jeśli już ktoś cokolwiek sobie uświadomił
w temacie miłości do określonej osoby, to już jest "po ptakach". Jeśli zaś nic
nie uświadomił, to w ogóle nie ma sprawy. Świadomie to możesz najwyżej
mniej czy bardziej udolnie zdobywać obiekt pożądania/miłości, albo przez
jakiś czas powstrzymywać się od jakiegokolwiek działania. Niby wszystko
robione jest świadomie, ale "tak naprawdę" świadomość jest na krótkiej
smyczy (zwykle) nieuświadamianego "centrum sterowania emocjonalnego"
- i w ogromnej większości przypadków wszystko rozwija się zgodnie
z "wolą" tego centrum, a nie - jak tutaj chyba sugerujesz - zgodnie z "wolną
wolą" człowieka. Robienie z siebie zakochanego durnia, beznadziejne trwanie
w "toksycznym związku", powtarzanie w kółko tych samych błędów (jeśli
chodzi o wybór partnera), odczuwanie znużenia czy stagnacji w danym układzie,
"instynktowny" lęk przed utratą wolności czy nadmiernym zaangażowaniem
- w ten właśnie sposób objawia się "na zewnątrz" starannie zamaskowany
program, zaszyty głęboko w nieświadomości. Program skądinąd spójny,
konsekwentny, rozpisany na szczegółowe podprogramy, chociaż nie zawsze
skuteczny. Uwaga - jego skuteczność nie musi się przekładać na coś w rodzaju
"długiego, szczęśliwego życia".
> Miłość to jednak świadoma decyzja. Jeśli nie jest świadoma to zawsze można
> nad tą świadomością popracować. Naprawdę: wolałbym utożsamiać miłość
> z pewną otwartością ale też i wolnością. Nie z przywiązaniem i
> współuzaleznieniem.
Niniejszym objawiłeś mi kolejny okruszek wiedzy na Twój temat. To, że
Ty byś wolał utożsamiać miłość z otwartością i wolnością, jest bez żadnych
wątpliwości podszeptem Twojej nieświadomości. Nie decydujesz bynajmniej
o tym, jaka konkretnie chęć pojawia się w Twojej świadomości, ona po
prostu się pojawia (dotyczy to zresztą absolutnie każdego rodzaju chęci,
włącznie z chęcią pisania na grupę PSP). Co więcej, dość dokładnie
lokuje Cię w określonym punkcie Twojego "programu na życie".
Zgodzę się z Tobą w jednym: można pracować nad uświadamianiem
nieświadomego. Wywlekać na światło dzienne mechanizmy nieświadomości.
Ujawniać knowania "samolubnych genów". To fascynujące zajęcie! Obawiam
się jednak, że pełna wiedza w tej materii przyniesie (przynajmniej niektórym)
przykre rozczarowanie: pole manewru działania naszej "wolnej woli" jest wyjątkowo
ograniczone. Być może dlatego ci niektórzy "instynktownie" uciekają od
nadmiernych dociekań. Niech zatem dla nich Tajemnica pozostanie zakryta.
Nie zawsze naga Prawda jest piękna. ;-)
--
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
69. Data: 2004-06-02 00:01:07
Temat: Re: Toksyczny związek
"Ilona" <i...@o...pl> wrote in message
news:c9iug0$vnd$1@news.lublin.pl...
> Mdli mnie jak na takiego trafię.
Dlatego czasem trafiaj na mnie, czekam na kontakt.........
Bo na leb dostane chyba...
--
Bluzgacz
GG: 5015
http://www.poznan4u.com.pl/pyrypy/images/pic69029.jp
eg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
70. Data: 2004-06-02 07:22:14
Temat: Re: Toksyczny związek
Użytkownik "KOMINEK" <k...@o...org.pl> napisał w wiadomości
news:Xns94FC4B2673F2KOMINEK@127.0.0.1...
| "Ilona" <i...@o...pl> wrote in news:c9iug0$vnd$1@news.lublin.pl:
|
| >| A potulnym misiem moge byc?
| >
| > Mdli mnie jak na takiego trafię.
| >
|
| Na to mnie nie namowisz.
Szkoda.
| Az taki perwersyjny nie jestem.
Ale ja jestem.
Ilona
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |