Data: 2007-09-28 13:46:34
Temat: Re: Trening umysłu
Od: Fragile <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 27 Wrz, 17:17, Ikselka <i...@p...onet.pl> wrote:
> michal pisze:
>
> > Użytkownik "Fragile" napisał w wiadomości:
>
> > [...]
>
> > Każdy z nas jakoś ten świat widzi i ma określone o nim wyobrażenie. Kto
> > ma rację, jeszcze się okaże. Nie wydaje mi się, żeby to była kwestia
> > "rozumienia" czegoś. To kwestia doświadczeń i wpływu naszych
> > autorytetów. Ale także naszych wyborów w peszałości. Nie sprzeczajcie
> > się dziewczyny o światopogląd, wystarczy, że je sobie wymienimy... ;)
>
> >>> > Nie mozemy pomoc calemu swiatu, ale czy to oznacza, ze mamy nie
> >>> > pomagac tym, ktorzy sa obok nas, jesli tylko jestesmy w stanie im
> >>> > pomoc?
>
> >>> Pomagać - tak. Ale permanentnie. To trudne.
>
> >> Oczywiscie. Ale wykonalne. To kwestia wyboru, ale przede wszystkim
> >> osobowosci i stylu zycia danej osoby. Nikt nie powiedzial, ze to
> >> latwe. Jednak niektorych trudnosci z tym zwiazane wcale nie
> >> odstraszaja. Ba, wrecz ich nie zauwazaja. Bo wiesz, w chwili gdy
> >> zaczynasz zauwazac tylko trudnosci, i gdy to one przwazaja nad
> >> uczuciem radosci z tego, ze komus pomagasz, to wszystko traci sens.
> >> Czlowiek staje sie zgorzknialy, zyje w poczuciu ciezkiego obowiazku, i
> >> czasto gesto uwaza sie za Bog wie kogo, oczekuje podziekowan i
> >> oklaskow. A nie o to chodzi. Przynajmniej ja tak uwazam... Pomagac w
> >> ciszy i z lagdnoscia, niczego w zamian nie oczekujac... I tylko wtedy,
> >> gdy jest to zgdone z glosem naszego serca, nigdy na pokaz i nigdy na
> >> sile czy wbrew sobie.
>
> > Tak. Bezinteresowność w pomaganiu, to jest prawdziwe pomaganie komuś.
> > Inne pomagania są pomaganiem przede wszystkim sobie.
>
> Trudno u ludzi o całkowitą bezinteresowność. Zawsze ma się jakiś
> interes. W najprostszym przypadku - polepszenie sobie samopoczucia.
>
Powtorze - wierze w bezinteresowne pomaganie, i wiem, ze ludzie
pomagający bezinteresownie istnieja.
Polepszanie sobie samopoczucia poprzez pomaganie innym to już egoizm.
>
>Nie
> sądzę, aby akurat pani Anna była godna porównania z Matką Teresą...
>
Ktos tu kogos porownuje??
Anna Dymna nie jest Matka Teresa, Matka Teresa nie była Anna Dymna.
Teraz jasne?
I wcale nie oznacza to, ze Anna Dymna jest gorszym człowiekiem od
Matki Teresy. Zostaw ocenianie Bogu :)
>
> Ona jest przede wszystkim aktorką. Nie ma bezinteresownego aktora na
> bożym świecie. Aktorstwo towarzyszy im na każdym kroku. Akcje
> charytatywne - to też gra. Oni sami zapominają, kim są, bo dawno sobą
> nie byli.
>
???? Moim zdaniem piszesz bzdury :)
>
>Dlatego z taka rezerwą podchodzę akurat do tej działalności,
> choć widzę także jej pozytywne aspekty i efekty.
>
> >>> Rzadko kogo na to stać -
>
> >> Tak. Ale sa tacy ludzie. Ludzie anioly...
>
> > Jest ich całkiem sporo.
>
> Tak. Tylko tak się składa, że przeważnie to osoby nie obciążone (to
> brzydkie słowo, ale w tej sytuacji roboczo wymowne) rodziną=dziećmi i
> związanymi z tym obowiązkami. Nie żeby rodzina była przeszkodą, ale...
> np. frustracje z powodu nibyokradania bliskich z własnych sił i
> poświęcenia są Aniołom obce...
>
Oj, calkowicie sie nie zgadzam. Nie mozna w ten sposob uogolniac.
Na prawdziwa pomoc stac w wiekszosci przypadkow ludzi, ktorzy sami
zostali ciezko doswiadczeni przez los..., ludzi naprawde
'obciazonych' (obrzydliwe slowo wybralas), i to nie tylko obowiazkami,
ale czesto rowniez cierpieniem, czesto brakiem srodkow do zycia... Sa
to jednak ludzie zdolni do wielkich czynow, ludzie wrazliwi i
odpowiedzialni... Swiadomi siebie i innych. Tym ludziom jest
wystarczajaco ciezko (nie chce oceniac, ale wydaje mi sie, ze
nieporownywalnie ciezej niz Tobie)... Jednak pomagaja. Nie
zastanawiaja sie nad trudnosciami. I jakos wszystko moga pogodzic... I
nie obnosza sie z tym...
>
> >> >> nawet mojego wiekiego serca (!) nie - zdaję sobie z tego sprawę, to
> >> się
> >> >> nazywa odpowiedzialność.
> >> >> Wiesz, to jest jak z dokarmianiem ptaków: jak raz zaczniesz, a jednego
> >> >> dnia zapomnisz, to ptak zużyje ostatnie siły na dolecenie do
> >> karmnika, >> a
> >> >> w momencie gdy zastaje go pustym, pada z głodu i zmęczenia, bo liczył
> >> >> ostatnią nadzieją na pomoc i sił brakło na szukanie innej. Ktoś mi to
> >> >> kiedyś powiedział i od tej pory nie dokarmiam ptaków... Zostawiam to
> >> >> ludziom megakonsekwentnym.
>
> >>> :) Czyli jednak wierzysz, ze tacy istnieja. Ciesze sie :)
>
> >> Ja wierze w istnienie takich ludzi, znam takich i bardzo ich cenie.
>
> > A będzie jescze więcej. ;)
>
> Ja też ich cenię, jednak zawsze będę ich uważała za swego rodzaju
> nawiedzonych - tu w dobrym sensie, ale jednak... zawsze poza normą.
>
> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Jednak dla mnie,
> matematyka z wykształcenia, w obliczu wszelkich wątpliwości sens ma to,
> co da się uzasadnić statystycznie: gdyby każdy szczęśliwy pomógł jednemu
> nieszczęśliwemu, nie byłoby już nieszczęśliwych, głodnych, biednych, bo
> ufam, że jednak więcej jest na świecie szczęśliwych ludzi, niż...
>
Moze dlatego tak sie roznimy... Ja jestem humanistka, dusza
artstyczna, osoba niezywkle wrazliwa... Chyba się na tej płaszczyźnie
nie zrozumiemy...
>
> Jeśli jednak pomagają tylko jednostki, sprawa statystycznie jest
> beznadziejna.
>
Aha... Czyli lepiej nie pomagac, nie dac przyslowiowej kromki chleba
bezdomnemu, bo statystycznie nic to nie zmieni, bo statystycznie i tak
jest beznadziejnie... No daj spokoj...
>
>Ale - tylko jednostki stać na pomaganie permanentne. To
> piękni ludzie - w większości,
>[...]
>
No wlasnie. Ale sa tacy ludzie...
Poza tym, nie do konca sie tu zgadzam z Twoim rozumieniem slowa
'permanentne'. Dla mnie permanantny, to staly sposob na zycie. Ktos
inaczej nie umie. Pomaga z potrzeby serca. Zawsze pomaga, poniewaz
zawsze widzi tych potrzebujacych. Po prostu widzi wiecej od innych.
Może to taki dar? Umiejętność szerszego patrzenia na swiat...Natomiast
nie zawsze pomaga jednej i tej samej osobie/om (jak Ty to pojmujesz).
Czasami zdarza sie, ze spotykasz kogos tylko raz w zyciu, tylko raz
masz szanse mu pomoc. Ta 'kromka chleba' (wstaw tu sobie co chcesz -
slowo pocieszenia, iskierka nadziei, 2 zl czy posilek) pomoze mu
przezyc jeden dzien, a nastepnego dnia mozesz juz go nie zobaczyc...
Czy nie nalezy mu pomoc? Czy nalezy pomagac tylko wtedy, kiedy wiesz
ze tej osobie bedziesz mogla pomagac permanentnie przez cale zycie??
>
> I żeby nie było, że nie jestem za pomaganiem. Sama też pomagam.
>
Dlaczego o tym piszesz? Dlaczego sie po raz kolejny tlumaczysz/
usprawiedliwiasz, ze tez pomagasz?
Jesli sie z tym obnosisz, piszesz o tym, a nie czynisz tego w ciszy,
nie jest to juz prawdziwe, bezinteresowne pomaganie z potrzeby
serca... Masz w tym swoj interes...
>
>Jednak
> nie ważę się na wielkie akcje.
>
Niech waza sie tylko odpowiedzialni i wrazliwi...
>
>Wielkie akcje ściągają tłumy
> potrzebujących, a ja, jako człowiek odpowiedzialny, nie wiedziałabym,
> kogo mam wybrać. Ciekawe, jak robi to pani Anna Dymna, to właściwie mnie
> najbardziej zastanawia w tym wszystkim...
>
Po prostu bys chyba tak nie umiala. To, ze czyjegos postepowania nie
rozumiesz, czy nie potrfilabys tak samo sie zachowac, nie oznacza, ze
jest to postepowanie zle. I nie nam oceniac innych... Zostawmy to Temu
na gorze... Tym bardziej, jesli nie znamy szczegolow...
Ja bardzo cenie ludzi, którzy sa w stanie przywołać uśmiech na twarzy
drugiego człowieka, dac mu nadzieje, ofiarowac mu chwile swojego
czasu, zainteresowanie, zrozumienie, zwykla rozmowe... I nikt mi nie
wmowi, ze to nie jest rodzaj pomocy. To jest najwieksza pomoc. A
najwiesza nagroda jest uśmiech chorego dziecka. Dymna ten uśmiech
potrafi wywołać. I tyle na temat Anny Dymnej.
--
Fragile
|