Data: 2010-02-09 16:24:02
Temat: Re: Uczciwość małżeńska
Od: Marchewka <s...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przemysław Dębski pisze:
>
> Użytkownik "Marchewka" <s...@g...pl> napisał w
> wiadomości news:hkrr9g$70j$1@inews.gazeta.pl...
>> Przemysław Dębski pisze:
>>> Skoro to tylko fantazjowanie, żadna tam zdrada - to dlaczego unika
>>> się tego tematu, a innych tematów fantazji już nie (ot choćby co
>>> byśmy kochanie zrobili z milione wygranym w totka) ?
>>
>> Bo brak tego miliona nie ubodzie w psyche tak, jak jelenie rogi.
>
> Czyli opowiedzenie tych fanatazji może u partnera wywołać coś zgoła
> odmiennego od zrozumienia.
Zrozumienie nie jest immanentna czescia zaufania.
> U jednych przykrość, u innych wściekłość, u
> jeszcze innych jeszcze co innego. Nie wiem czy rozumiesz teraz sens
> zaufania i tej więzi intymnej o których wcześniej tam pitoliłem, które
> skutkują wzajemnym zrozumieniem i na tym poziomie.
No, nie bardzo rozumiem.
Jednak jestem sobie w stanie wyobrazic, co bym czula, gdyby maz mi
zaczal "w imie zaufania" opowiadac, ze wlasnie poznal 15 lat mlodsza ode
mnie panienke, piekna i inteligentna, i ze ma ochote ja doglebnie poznac.
Ufam (jesli juz jestemy tak w tym kregu zaufania ;-)), ze mnie na tyle
kocha (maz, naturalnie), by mi nie serwowac takich fantazji. Gdyby
zaczal sie za panienkami ogladac oraz mial podobne fantazje, to znaczy,
ze czas nam sie rozstac. To samo dotyczy i mnie.
> To jest prawdziwa
> realcja, a nie jakieś tam "ufam ci bo nie mam powodu żeby cie nie ufać
> bo mnie jeszczeniezawiodłeś" ;)
Nie pisalam tak. W ogole nie pojmuje tak rozumianego zaufania.
I.
|