« poprzedni wątek | następny wątek » |
71. Data: 2014-09-21 18:04:28
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-21 06:49, bbjk pisze:
>> Ja też poproszę o foto.
>
> Masz.
Dziękuję. Niezły potwór :)
> Te kolorowe śluzy, pianki, piany, gluty nieraz w lesie spotykam. A teraz
> już wiem, jak je nazwać.
:) Ja bym chciała umieć nazwać to bogactwo egzotycznych roślin i krzewów
z Twoich opowieści...
--
Nie sztuka być wielkim kucharzem mając kasę i kuchnię wielką
jak studio TV. Sztuką jest tworzyć dzieła kucharskie na 4m. kw.,
bez spiżarni i z lodówką, w której zwykle spore luzy ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
72. Data: 2014-09-21 18:05:04
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-21 00:47, Jarosław Sokołowski pisze:
>>> Z tłumaczeniem łacińskich nazw, to różnie czasem wychodzi:
>>>
>>> http://en.wikipedia.org/wiki/Dziwneono
>>
>> Dziwneono etcetera - to się pani nazewniczka nie popisała :) W ogóle
>> konsekwencją w nazwach gatunkowych nie grzeszyła.
>
> Dlaczego?! Mnie się ta nazwa podoba.
Melodia języka i owszem, ładna. Ale sensu toto nie ma wcale.
> Phallus Drewesii -- ten grzybek otrzymał nazwę na cześć uczonego
> amerykańsiego Roberta Drewesa. Odkkryty ledwie kilka lat temu.
> Gdyby kogoś to interesowało (którąś z pań na przykład), to długość
> ma nie przekraczającą jednego cala.
I to jeszcze rośnie w dół zamiast w górę jak reszta, odmieniec jeden.
--
Nie sztuka być wielkim kucharzem mając kasę i kuchnię wielką
jak studio TV. Sztuką jest tworzyć dzieła kucharskie na 4m. kw.,
bez spiżarni i z lodówką, w której zwykle spore luzy ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
73. Data: 2014-09-22 01:43:09
Temat: Re: Wakacyjne miłościPani Basia napisała:
>>> Niektórzy z nich jednak woleli od Cortazara Llosę.
>> To nie jest kwestia wolenia. Każdy, kto ma coś interesującego do
>> powiedzenia, wart jest przeczytania. Kiedyś tą zasadą się kierowano.
>> Mam wrażenie, że teraz jest inaczej.
>
> Wolenia także, bo żeby woleć, trzeba mieć materiał porównawczy.
> Bez przeczytania tego i owego o to trudno.
> A teraz? Nie wiem, jak jest,
Teraz jest tak, że się woli zanim się przeczytało. Takie mam obserwacje.
Może krzywdzące kogoś, może niesprawiedliwe, a już na pewno subiektywne.
Ale tak to widzę.
> ja nadal czytam dużo, rodzina też, więc może zawyżamy średnią?
> Wnoszę choćby z tego wątku, że nie tylko my.
Nie wiem, czy czytam dużo. I nie wiem, czy "nadal". Nigdy to nie było
dla mnie istotnym kryterium. Ważniejsze, by był czas pomyśleć. O tym,
co się czytało. I o innych rzeczach też. Choćby i o tym, o czym by się
pisało, gdyby się pisało. Są stachanowcy, z którymi nie da się o niczym
pogadać, bo zapytani o jakiś tekst mówią, że chyba kiedyś czytali, dawno
temu, może w zeszłym roku, ale nie pamiętają o co chodziło -- bo jak się
dużo czyta, to przecież nie można wszystkiego spamiętać (śpiewał o tym
kiedyś Jan Kaczmarek, tylko z imieniem, to on coś tam pokręcił).
>> Te wyglądają na jednorazówki. I nie wiosenne, lecz jesienne.
>> Owocowo-warzywne.
>
> Jednorazówki. Ale nawet jętki się replikują.
Mają na to jeden dzień. Tak replikacją pochłonięte, że nawet nie jedzą
w tym dniu -- więc na tej grupie są chyba NTG. Ale dzieciństwo mają
długie i przewidywalne. Dość dobrze wiadomo kiedy się skończy i kiedy
wyfrunie uskrzydlona jednodniówka. A ta Drosophila melanogaster, to
całkiem nieobliczalna jest. Skąd się toto w ogóle bierze, że czeka
wszędzie w utajeniu, aż znienacka zaatakuje? Chyba że jednak przez
samorództwo powstaje.
>>> Na moją kolację? Hm.
>>
>> Nie chciałem siać zgorszenia i namawiać do tak późnych posiłków.
>> Choć sam pisałem to przy (swojej) kolacji (salami z melonem).
>
> Nie pisz proszę, mi o melonie, bo potwierdzasz rację Pawłowa.
> Próbowałam powtórzyć melonowy smak ormiański i kupiłam jakiś
> tescowy kwaśny włóknisty twardziel.
Często kupuję marketowe melony (choćby z przyczyn, o których dalej).
Nabrałem więc pewnej biełgłości w wyborze. Żeby na kwaśny trafić, to
trzeba mieć pecha (konkretnie, to pH < 7, pamiętam z lekcji chemii).
Mało słodki, to i owszem. Twardość da się przeczekać. Sytuacja jest
podobna do tej z ananasami. W kraju ananasowym zawsze lepiej smakują.
Z bananami też tak. To wszystko stąd, że do transportu bierze się
owoce niedojrzałe -- by do siebie doszły po drodze i już na miejscu.
Im większym dziwem jest owoc w kraju docelowym, tym jego niedojrzałość
większa -- bo zwykle dłużej leży zanim go ktoś kupi. Zauważyłem, że
ananasy, a i melony również, sprzedawane są teraz bardziej dojrzałe
niż kilka lat temu.
> Dodałam wczoraj trochę ormiańskiej relacji, jakby kto chciał
> zerknąć: http://bajarkowe.blogspot.com/
Ja zawsze chcę!
> Melon z salami jest jeszcze przede mną. A za mną z suszoną na
> wiór wołowiną, też ciekawe.
Tak samo z wieprzowiną, byle tę suchość miała. Często z szynką
parmeńską (choć niekoniecznie z Parmy). Częstowano mnie, potem
sam szukałem i zamawiałem, a że polubiłem, to w końcu przejąłem
do kuchni własnej. Jako że mam nieortodoksyjny stosunek do
ingrediencji, stąd to salami -- częściej mam pod ręką. Zaświadczam,
nadaje się. Z ingrediencjami jest tak, że przyzwyczaiłem się do
tego, że w okolicach Splitu są to "dinja" i "šunka". Zgłodniałem
niedawno w Zadarze, szukam, a tu nie ma. Udało się w końcu ustalić,
że "cata" i "pršut" jest tym samym. "Pršut", to oczywiście włoskie
"prosciutto", ale skąd "cata" -- tego dalej nie wiem. A sprawdzałem
dobrze -- nie tylko w karcie dań tak stoi, ale i na straganie owoc
jest też tak podpisany. Jeden język, sto kilometrów dalej...
>>> Dlaczego knot stał się synonimem czegoś nieudanego? Bez niego
>>> panowałaby ciemność. Więc może i sknocić nie jest źle.
>>
>> Lud mawia, że "im ciemniej, tym przyjemniej". Jeśli ma przy tym
>> rację, to głodny nie będzie.
>
> Można to dwojako interpretować, a w tej wersji mniej (lub bardziej,
> zależy, co się woli) optymistycznej można nie zdołać wykarmić wszystkich.
Od tego jest pl.rec.kuchnia, by karmić (optymistycznie zakładam, że
na Pawłowie się nie kończy).
Jarek
--
Potem to wszystko jej się śni,
więc cała w szczęściu wstaje i...
biegnie do pracy, gubiąc resztki sennych wątków.
Gubiąc pozornie, bo gdy nocka
zajrzy znowu do jej okna
z wypiekami czyta wszystko od początku.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
74. Data: 2014-09-22 01:46:57
Temat: Re: Wakacyjne miłościAicha pisze:
>>>> Z tłumaczeniem łacińskich nazw, to różnie czasem wychodzi:
>>>>
>>>> http://en.wikipedia.org/wiki/Dziwneono
>>>
>>> Dziwneono etcetera - to się pani nazewniczka nie popisała :)
>>> W ogóle konsekwencją w nazwach gatunkowych nie grzeszyła.
>>
>> Dlaczego?! Mnie się ta nazwa podoba.
>
> Melodia języka i owszem, ładna. Ale sensu toto nie ma wcale.
Doszukiwać się sensu w nazwach gatunkowych?! Czy pokątnik złowieszczek
albo trzaskacz kurantowy bardziej sensowne? Nie po to nazywa się wszelkie
stworzenia, by z sensem było, ale by jedne od drugich odróżniać.
>> Phallus Drewesii -- ten grzybek otrzymał nazwę na cześć uczonego
>> amerykańsiego Roberta Drewesa. Odkkryty ledwie kilka lat temu.
>> Gdyby kogoś to interesowało (którąś z pań na przykład), to długość
>> ma nie przekraczającą jednego cala.
>
> I to jeszcze rośnie w dół zamiast w górę jak reszta, odmieniec jeden.
Gdyby to w tym miejscu było poszukiwanie sensowności, to bym rozumiał.
Jarek
--
Man gave names to all the animals
In the beginning, in the beginning.
Man gave names to all the animals
In the beginning, long time ago.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
75. Data: 2014-09-22 11:13:58
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-22 01:43, Jarosław Sokołowski pisze:
> Nie wiem, czy czytam dużo. I nie wiem, czy "nadal". Nigdy to nie było
> dla mnie istotnym kryterium. Ważniejsze, by był czas pomyśleć. O tym,
> co się czytało. I o innych rzeczach też.
Tak, nie jest dobrze za wiele czytać, gdy się myśli. Bo czytając można
dojść do wniosku, że nasze myśli już kiedyś zostały wymyślone, a nawet
zapisane przez kogoś bieglejszego w sztuce ich formułowania. To jest
autorefleksja.
Lepiej sobie siedzieć na przyzbie i myśleć. Albo tylko siedzieć i po
prostu być.
> Choćby i o tym, o czym by się
> pisało, gdyby się pisało.
To trzeba może pisać?
(Duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć).
A ta Drosophila melanogaster, to
> całkiem nieobliczalna jest. Skąd się toto w ogóle bierze, że czeka
> wszędzie w utajeniu, aż znienacka zaatakuje? Chyba że jednak przez
> samorództwo powstaje.
Znikąd się bierze i w nicość odchodzi. Rzeczywiście tak jest. Smażyłam
powidła i dopóki śliwki były śliwkami, było pełno tego tałatajstwa
wokół. A gdy stały się lawą wulkaniczną powidlaną, gdzieś znikło. Koty
nie mają z tym zniknięciem nic wspólnego, przepytałam je.
> Często z szynkąparmeńską (choć niekoniecznie z Parmy). Częstowano mnie, potem
> sam szukałem i zamawiałem, a że polubiłem, to w końcu przejąłem
> do kuchni własnej.
Tak, melon z szynką parmeńską to podstawowy sposób na melon, też
przejęłam ileś lat temu. Ale najbardziej lubię melon solo, ten
prawdziwie pachnący melonem.
Jako że mam nieortodoksyjny stosunek do
> ingrediencji, stąd to salami -- częściej mam pod ręką. Zaświadczam,
> nadaje się. Z ingrediencjami jest tak, że przyzwyczaiłem się do
> tego, że w okolicach Splitu są to "dinja" i "šunka". Zgłodniałem
> niedawno w Zadarze, szukam, a tu nie ma. Udało się w końcu ustalić,
> że "cata" i "pršut" jest tym samym. "Pršut", to oczywiście włoskie
> "prosciutto", ale skąd "cata" -- tego dalej nie wiem. A sprawdzałem
> dobrze -- nie tylko w karcie dań tak stoi, ale i na straganie owoc
> jest też tak podpisany. Jeden język, sto kilometrów dalej...
Dopytam u źródeł, jeśli dowiem się, przekażę jak to jest z tymi nazwami
tamtejszymi.
--
Bjk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
76. Data: 2014-09-23 12:30:52
Temat: Re: Wakacyjne miłościPani Basia napisała:
>> Nie wiem, czy czytam dużo. I nie wiem, czy "nadal". Nigdy to nie było
>> dla mnie istotnym kryterium. Ważniejsze, by był czas pomyśleć. O tym,
>> co się czytało. I o innych rzeczach też.
>
> Tak, nie jest dobrze za wiele czytać, gdy się myśli. Bo czytając można
> dojść do wniosku, że nasze myśli już kiedyś zostały wymyślone, a nawet
> zapisane przez kogoś bieglejszego w sztuce ich formułowania. To jest
> autorefleksja.
I tak bywa. Ale gdy mnie się zdarzy trafić na swoje myśli zapisane
przez kogoś innego, to nie mam żalu do nikogo. Czuję nawet pewną
ulgę -- bo ktoś już, więc ja nie muszę.
> Lepiej sobie siedzieć na przyzbie i myśleć. Albo tylko siedzieć i po
> prostu być.
To jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A wielu pomogło.
>> Choćby i o tym, o czym by się pisało, gdyby się pisało.
>
> To trzeba może pisać?
> (Duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć).
Trzeba. Przeglądam czasem różne szpargały sprzed wielu lat i trafiam
tam na na teksty bądź ich fragmenty. Z czasów Rydla i Wyspiańskiego
również. Pisane odręcznie, albo drukowane. Widać, że powstały z potrzeby.
Nie wewnętrznej, lecz życiowej. Listy, krótkie artykuliki wyłuszczające
czyjś punkt widzenia i wydane nakładem własnym w kilkuset egzemplarzach.
Przepisy kuchenne również (uff... udało się, już nie jest NTG). Ludzie
mieli ukończone kilka klas szkoły powszechnej, a pisać potrafili. Lepiej
od wielu dzisiejszych magistrów. Trzeba było, więc się pisało i jakoś to
wychodziło. A dzisiaj? Może nie tyle nie chcom, co nie muszom? Może nie
wychodzi, bo już nie trzeba?
[...]
>> "Pršut", to oczywiście włoskie "prosciutto", ale skąd "cata" -- tego
>> dalej nie wiem. A sprawdzałem dobrze -- nie tylko w karcie dań tak
>> stoi, ale i na straganie owoc jest też tak podpisany. Jeden język,
>> sto kilometrów dalej...
>
> Dopytam u źródeł, jeśli dowiem się, przekażę jak to jest z tymi nazwami
> tamtejszymi.
Z zaciekawieniem czekam na to, co ze źródeł wypłynie. Mnie źródła zwykle
mówiły coś w rodzaju "a bo tak". Teraz próbowałem wyguglać te piszące.
Napisali tak: 'u splitu se dinja (žuto) zove "cata", a lubenica "dinja"'.
No i masz babo placek! Na trogirskim targu ostatnio dinja była "dinja",
a lubenica (arbuz) -- "lubenica". Ale może ja się nie znam, może 'u spliu'
i 'u trogiru', to jednak zasadnicza różnica.
Jarek
--
-- Baco, powiedzcie co robicie kiedy macie wolny czas.
-- A tak sobie siedzę i sobie dumam.
-- A jeśli nie macie czasu?
-- To sobie ino siedzę.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
77. Data: 2014-09-23 16:58:51
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-22 01:43, Jarosław Sokołowski pisze:
> pogadać, bo zapytani o jakiś tekst mówią, że chyba kiedyś czytali,
> dawno temu, może w zeszłym roku, ale nie pamiętają o co chodziło -- bo
> jak się dużo czyta, to przecież nie można wszystkiego spamiętać
> (śpiewał o tym kiedyś Jan Kaczmarek, tylko z imieniem, to on coś tam
> pokręcił).
A bo Pan myśli, Panie Jarosławie, że to każdemu taka pamięć jest dana i
od każdego chciałby wymagać. A to skarb jest niecodzienny!
Ewa (jak zwykle pełna podziwu, zwłaszcza dla stópek)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
78. Data: 2014-09-23 17:14:09
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-23 16:58, FEniks pisze:
> Ewa (jak zwykle pełna podziwu, zwłaszcza dla stópek)
W pierwszej chwili zatchnęło mnie, rączki się całuje, ale stópki? Ale
odetchnęło po sekundzie. Czyścisz mi monitor, jak się pisywało 15 lat temu,
--
Bjk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
79. Data: 2014-09-23 17:23:28
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-23 12:30, Jarosław Sokołowski pisze:
> Trzeba. Przeglądam czasem różne szpargały sprzed wielu lat i trafiam
> tam na na teksty bądź ich fragmenty. Z czasów Rydla i Wyspiańskiego
> również. Pisane odręcznie, albo drukowane. Widać, że powstały z potrzeby.
> Nie wewnętrznej, lecz życiowej. Listy, krótkie artykuliki wyłuszczające
> czyjś punkt widzenia i wydane nakładem własnym w kilkuset egzemplarzach.
> Przepisy kuchenne również (uff... udało się, już nie jest NTG). Ludzie
> mieli ukończone kilka klas szkoły powszechnej, a pisać potrafili. Lepiej
> od wielu dzisiejszych magistrów. Trzeba było, więc się pisało i jakoś to
> wychodziło. A dzisiaj? Może nie tyle nie chcom, co nie muszom? Może nie
> wychodzi, bo już nie trzeba?
Szpargały, szczególnie stare (czy bywają nowe szpargały?) i ja lubię. Z
pisaniem bywają problemy. Ostatnio napisałam długi, kilkustronicowy
list. "W pierwszych słowach mojego listu" pióro stawiało opór, ręka
odwykła od niego jeszcze większy, a rządki liter brnęły przez śnieg
kartek nieco koślawie. Tak, z pisaniem bywają kłopoty.
Co innego kłapanie, to przychodzi łatwo.
A przepisy?
Te i tutaj są obecne, także wypisane pochyłym kaligraficznym pismem, na
wolnych stronach książek Monatowej, czy Ćwierczakiewiczowej " szarlotka
cioci Heni", czy legumina Wandeczki.
> Z zaciekawieniem czekam na to, co ze źródeł wypłynie.
To za jakieś 10 dni, o ile dowiemy się czegoś konkretnego.
--
Bjk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
80. Data: 2014-09-23 17:34:34
Temat: Re: Wakacyjne miłościW dniu 2014-09-23 17:14, bbjk pisze:
> Czyścisz mi monitor, jak się pisywało 15 lat temu,
Tyle już dzisiaj ze ścierką latałam (co wróży rychły deszcz), to co mi
szkodzi. Voila!
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |