Data: 2013-10-05 19:39:07
Temat: Re: Warcholstwo
Od: FEniks <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2013-10-05 12:15, Chiron pisze:
> Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
> news:l2lp8k$rq4$1@news.icm.edu.pl...
>> W dniu 2013-10-04 07:30, Chiron pisze:
>>
>>
>> Strategię rozmydlania tematu wycięłam.
>>
>> Skupmy się znowu krótko na niepełnosprawności.
> Rzuciłem okiem na grupy wczoraj- i poczułem tu złość.
Poczułeś złość w swoim sercu, tylko i wyłącznie. :)
> Potem sobie
> pomyślałem, że skoro nie chcesz się odnieść do tego, co napisałem- to
> (tak przyjmuję)- świadomie czy nie- oznaczać by to mogło dla Ciebie zbyt
> głęboką zmianę podejścia do świata- na_którą_gotowa_nie_jesteś.
Znów ten protekcjonalny ton? Naprawdę nie masz pojęcia, na co jestem gotowa.
> Tak czy
> siak- nie musisz mi wpierać jakiejś strategii rozmydlania tematu.
Jest druga możliwość - bałagan w Twoich myślach.
Nie widzę sensu, ani nawet takiej możliwości, żeby rozmawiać o wszystkim
naraz i odczuwać z takiej rozmowy satysfakcję - że do czegoś ona
prowadzi, do jakiegoś porozumienia.
Odnosząc się krótko do wyciętego tekstu - ja doskonale sobie zdaję
sprawę, że zmiana rodzaju relacji międzyludzkich przejawia się w wielu
dziedzinach życia i od wielu rzeczy zależy, ale rozmawialiśmy do licha o
"przełamywaniu barier" dla niepełnosprawnych, o tym, czy jest to
sensowne, czy nie. I na tym się skupmy.
>>> W ramach
>>> tresury społeczeństw państwo np organizuje szkoły integracyjne, gdzie
>>> pod pozorem integracji wciska się dzieci kalekie. Problem w tym, że im
>>> tam wcale dobrze nie jest.
>>
>> Hi hi, Jak myślisz - dlaczego?
> Bo nie czują się jak każdy tylko jak małpka w zoo?
To tautologia. Dlaczego niepełnosprawny między zdrowymi ludźmi czuje się
jak małpka w zoo? Dlaczego małpki w zoo tak nas interesują?
> I to nie z powodu
> swojego kalectwa- tylko wyróżniania go przez społeczeństwo. Ewo-
> załóżmy, że w tragicznym wypadku zginął mąż i syn pani Kowalskiej i
> zoostała sama na świecie. Od lat mieszka w jednym miejscu i wszyscy jej
> pomagają. Ot- wchodzi do sklepu- ludzie się rozstępują i ją
> przepuszczają, bo ona taka biedna. Rano zawsze ktoś przyjdzie z
> pytaniem, czy nie zrobić jej zakupów- a moze trzeba posprzątać
> mieszkanie, albo co naprawić- przecież wiadomo, jak to jest bez chłopa w
> domu. Itd, etc. Jak się zapewne poczuje pani Kowalska? Jak po roku,
> kilku latach?
No ale właśnie rozjeżdża Ci się przyczyna ze skutkiem. :) Przecież w
podjazdach, windach i innych ułatwieniach dla niepełnosprawnych chodzi
właśnie o to, żeby dawać niepełnosprawnym wędkę zamiast ryby. Nie
załatwiać za nich spraw w urzędach, nie robić im zakupów, ani w miarę
możliwości nie utrzymywać. Ty jeszcze kilka postów temu twierdziłeś, że
to psuje naturalną empatię i relacje, a teraz wyjeżdżasz z tym
przykładem o Kowalskiej. Myśl trochę, człowieku. :)
> No i tu jest problem. Pominęłaś wiele moich argumentów- używając
> inwektywy.
Inwektyw? Tej mogłabym dopiero użyć wobec takiego dictum.
http://sjp.pl/inwektywa
> Mimo to- postaram się odpowiedzieć; deklarowane cele są jawne
> i propagowane. Ty (jak sądzę z tego, co piszesz) i wielu innych wierzy w
> nie- no bo po to się je deklaruje. Cele rzeczywiste zaś są inne- i to
> diametralnie różne.
Siedzi rada starszych Żydów i kombinuje, jak osłabić relacje między ludźmi?
Jeszcze raz powtórzę - relacje międzyludzkie się zmieniają, bo zmienia
się świat i człowiek. I to nie jest nic nowego, ani ukartowanego przez
masońską klikę. Najlepszy dowód - już starożytni to zauważyli, mawiając
"tempora mutantur et nos mutamur in illis".
A ja jeszcze dodam - nie zawrócisz kijem Wisły, panie ładny.
> świat- teraz czy kiedyś, a także zapewne w przyszłości będzie miał wiele
> wad, które warto wskazywać i naprawiać.
Naprawiać - owszem, ale nie narzekaniem i wskazywaniem. Wśród plusów są
minusy lub odwrotnie, zależy kto patrzy.
> Wczoraj mój syn pokazał nam
> gotową pracę magisterską, którą złożył w dziekanacie. Na początku była
> dedykacja: "Kochanym rodzicom, którzy mnie wspierali". Czuję się
> cudownie:-)
Gratuluję. :)
Pytanie z innej beczki - gdybyś miał opłacać studia synów z własnej
kieszeni, tak jak np. w USA (po 2000-3000 niech będzie że złotych
miesięcznie), zakładając nawet że płaciłbyś odpowiednio niższe o 5%
podatki - mógłbyś sobie na to pozwolić? :)
Ewa
|