Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-01-26 22:43:16

Temat: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

No właśnie, "jak to jest z tym szczęściem...?" Znajdą się chętni, aby jeszcze
podrążyć temat? Elle postawiła kilka frapujących pytań - pojawiło się
sporo odpowiedzi.


Elle:

> Czy możliwe jest szczęście absolutne?

Cezar "Thanatos" Markowski:

> Pewnie możliwe, choć chyba nie do zdefiniowania...


Pewnie niemożliwe, ale na początek warto spróbować - mimo
spodziewanych trudności - jakoś to szczęście zdefiniować.

Moim skromnym zdaniem szczęścia nie można utożsamiać z zadowoleniem,
przyjemnością, satysfakcją, błogością, euforią, ekstazą, rozkoszą - czy
jakimkolwiek stanem tak sympatycznie nam się kojarzącym. Szczęście to
coś bardziej subtelnego - i najczęściej nieuchwytnego. Zdecydowanie
łatwiej zauważyć nam, że "kiedyś to byliśmy szczęśliwi", choć czasami nic
takiego niezwykłego w tamtym okresie życia się nie działo. Łatwo również
uwierzyć, że jak wreszcie osiągniemy to czy owo, wtedy naprawdę
będziemy szczęśliwi.

Zatem szczęście zwykle już BYŁO, albo dopiero BĘDZIE.

Tylko w nielicznych wypadkach udaje nam się je złapać na gorącym
uczynku, "tu i teraz". Najczęściej jest ono wspomagane którymś z tych
wymienionych powyżej "przyjemnościowych dopalaczy", chociaż
odczucie szczęścia potrafi pojawić się i bez tego. Postaram się za chwilę
podsunąć jakieś przykłady.

Jak na razie więcej napisałem o tym, czym szczęście nie jest, niż czym
jest, może coś się później wyklaruje. Z bożą pomocą - albo grupowiczów.


Jeszcze raz Cezar "Thanatos" Markowski:

> Szczęście (zadowolenie) na ogół związane jest z osiągnięciem określonego
> celu, który stoi wysoko w hierarchii wartości danej osoby. [...]
> Najważniejsze jest jednak odnalezienie tego, co sprawia przyjemność.


Słusznie prawisz, ale trochę kluczysz. Nie zgodzę się przede wszystkim
z tym, że szczęście to zadowolenie czy przyjemność. Opisujesz dalej
"pesymistów" czy "ludzi zgorzkniałych" sugerując, że nie potrafili znaleźć
dobrego celu w życiu. Moim zdaniem jest to sprawa wtórna. Pierwotną
jest taka: każdy człowiek ma swój własny, typowy poziom
zadowolenia/niezadowolenia czy pesymizmu/optymizmu. Jakieś
tragiczne czy wspaniałe wydarzenia wytrącają tak pesymistę, jak
optymistę z równowagi, ale po jakimś czasie obydwaj wracają do
swojego naturalnego poziomu odczuwania zadowolenia z życia.
A poziom ten w małym stopniu zależy od obiektywnych warunków,
w jakich się znajdują (tak w skrócie). Zauważa to zresztą Elle:


> [...] czasem spotykam bardzo wesołych ludzi, którzy mają na twarzy
> permanentny uśmiech, są zawsze weseli, pełni optymizmu, tryskają humorem
> itd, chociaż niejednokrotnie ich życie jest jednym pasmem niepowodzeń.


Drążę wątek dalej. Nasza Basia kochana (pamięta ktoś zespół o takiej
nazwie?) zaserwowała kilka cytatów:


> > > Abyśmy mogli być szczęśliwymi, trzeba, aby naszemu szczęściu
> > > zawsze czegoś brakowało.
>
> > Eee tam, widzę tu jakąś wewnętrzną sprzeczność. [Elle na to]
>
> I w tej sprzeczności właśnie cała kwintesencja.
> Stendhal celowo ją eksponuje.
> Bo gdyby przyroda przeznaczyła człowieka do szczęścia, nie dałaby mu rozumu.
> /Immanuel Kant/
> Innymi słowy: bezwarunkowo szczęśliwy może być tylko dureń. ;)


Pierwszy cytat podoba mi się. Jednak w "temacie" tego drugiego
zdecydowanie zaprotestuję. Ten Kant to goopi jakiś! ;-) Według mojego
rozumienia szczęścia jest ono dostępne wyłącznie istotom myślącym.
"Humanizacja ludzkiego zwierzaka" polegała między innymi na tym,
że zakiełkowała mu dawno temu w umyśle i ładnie wyrosła przez
setki pokoleń idea szczęścia. Tylko dzięki rozumowi możemy w ogóle
zastanawiać się nad tym pojęciem - skądinąd bardzo abstrakcyjnym,
bo wciąż trudzimy się nad jego definicją. Możemy pragnąć szczęścia,
szukać go przez całe życie, a niekiedy nawet - choćby przez niedługą
chwilę - poczuć jego tchnienie, obecność. Niektórzy powiedzą, że wcale
nie trzeba czegoś tam rozumieć, aby to odczuwać. Zwykle jest to prawda,
ale w kilku wyjątkowych wypadkach tak nie jest. Do tych wyjątków
zaliczam lęk przed śmiercią czy właśnie poczucie szczęścia.

Każde inne bydlątko może co najwyżej dążyć do różnych przyjemności,
może nawet odczuwać je wyjątkowo intensywnie, jednak z "prawdziwym"
szczęściem nie ma to zbyt wiele wspólnego. Wiele razy dyskutowałem
z kimś, kto twierdzi, że tylko przysłowiowa krowa jest szczęśliwa.
Nie ma ona żadnych rozterek, wątpliwości, nie zastanawia się nad
sensem istnienia, nie przejmuje się tym, że kiedyś umrze. Ja wciąż się
upieram, że taka krowa może być co najwyżej zadowolona. Niech
nawet przeżywa stany euforii, ale szczęśliwa być nie może. Z definicji.
Której wciąż nie ma. ;-))

Szczęście w takim razie jest czymś w rodzaju nadbudowy nad bazą
mniejszych i większych przyjemności. Ukoronowaniem cząstkowych
spełnień przefiltrowanych przez świadomość.


Bonifax:

> przez czas jakiś i człek rozumny może być szczęśliwy - tyle,
> że potrzebne jest chwilowe zamącenie umysłu.

I znów Bacha:

> To "chwilowe zamącenie umysłu" czyni "człeka rozumnego" nierozumnym.
> Koło się zatem zamknęło. ;)
> Chwila - pojęcie względne. Ograniczone jednak. Musi być początek i koniec.


Jeśli sądzisz, że do przeżycia chwili szczęścia potrzeba zamącenia
umysłu, to jak opisałabyś sytuację, w której naukowiec przeżywa
"olśnienie"? Nagle zrozumiał coś, nad czym męczył się przez kilkia
lat. Poznał prawdę - i poczuł się szczęśliwy. Czy jest tutaj miejsce na
chwilowe choćby zmącenie umysłu?

Podam inny, osobisty przykład. Siedzę sobie w ciepłym domku, pracuję
nad interesującym projektem, gdzieś niedaleko są bliskie mi osoby.
Odrywam się na chwilę od roboty. Nachodzi mnie refleksja - jest nieźle.
Jest świetnie. Jestem szczęśliwy!

Nie łyknąłem wcześniej setki, nie wstrzyknąłem niczego w żyłę, raczej
nie zgłupiałem w tym momencie. Więc co mi się stało? Kluczowym
słówkiem jest tutaj "refleksja".

Kolejny przykład. Są osoby, które pragną najświętszej na ziemi
rzeczy - świętego spokoju. Jeśli znajdą się przez chwilę w tak
błogosławionym stanie, wtedy są szczęśliwi. Autentycznie. Patrząc
z boku na tak szczęśliwego człowieka nie widzimy na pozór nic
niezwykłego. Snuje się taki gość z kąta w kąt ze znudzoną miną,
coś poczyta, łyknie herbatkę czy drinka, zdrzemnie na kanapie.
Już nie napiszę, że w hamaku pod drzewem, bo sugerowałbym
jakieś niecodzienne okoliczności.

Dlaczego ten gość jest szczęśliwy? Wystarczy, że na chwilę
przypomni sobie te wszystkie niezwykłe rzeczy, które działy się
w jego życiu wcześniej - harówę, problemy, nieszczęścia. Znów
potrzebna jest chwila refleksji, aby przez kontrast z aktualną
sytuacją ZROZUMIEĆ, że oto jest mu dana chwila wytchnienia -
- i chwila szczęścia.


"...Gdyby przyroda przeznaczyła człowieka do szczęścia, nie dałaby
mu rozumu...". Ciekawe, czy Kant miał tu na myśli mit o wypędzeniu
pierwszych ludzi z raju? Za tym mitem kryje się przesłanie, że zanim
ludzie poznali owoc z drzewa wiadomości, byli szczęśliwi (chociaż
bezrozumni).

Jeśli uprawnione jest traktowanie tego mitu jako alegorii opisującej
oddzielenie się (wyewoluowanie) gatunku ludzi ze świata zwierząt,
zatem człowiek przed konsumpcją słynnego owocu był na poziomie
umysłowym każdego innego zwierzęcia. Nie był więc istotą rozumną,
dlatego nie był w stanie doświadczyć czy zakosztować szczęścia.
W takim razie przekonanie o tym, że ludzie byli szczęśliwi w raju, to
największy przesąd w dziejach połowy ludzkości, pokutujący od
dobrych kilku tysięcy lat. Słusznie zwrócił na to uwagę Mark Twain
w jednym ze swoich opowiadań (sztuce teatralnej? ktoś mi przypomni
tytuł?), w zakończeniu którego stary Adam, po śmierci Ewy, zrozumiał,
że prawdziwe szczęście osiągnął dopiero poza Rajskim Ogrodem.

BTW, pozdrawiam Cię, Eva. I dużo szczęścia życzę! :-)

--
Sławek

PS. Immanuel Kant jest nieobecny, usprawiedliwiony. Nie było
mu dane poznać teorii ewolucji. ;-)


--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-01-27 13:21:06

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Slawek [am-pm] napisał w wiadomości news:b11oa5$1l4$1@news.gazeta.pl...

> Elle:
>
> > Czy możliwe jest szczęście absolutne?

> Szczęście w takim razie jest czymś w rodzaju nadbudowy nad bazą
> mniejszych i większych przyjemności. Ukoronowaniem cząstkowych
> spełnień przefiltrowanych przez świadomość.

Zauważ, że pytanie jest o szczęście "absolutne".

> I znów Bacha:
>
> > To "chwilowe zamącenie umysłu" czyni "człeka rozumnego" nierozumnym.
> > Koło się zatem zamknęło. ;)
> > Chwila - pojęcie względne. Ograniczone jednak. Musi być początek i
koniec.
>
> Jeśli sądzisz, że do przeżycia chwili szczęścia potrzeba zamącenia
> umysłu, to jak opisałabyś sytuację, w której naukowiec przeżywa
> "olśnienie"? Nagle zrozumiał coś, nad czym męczył się przez kilkia
> lat. Poznał prawdę - i poczuł się szczęśliwy. Czy jest tutaj miejsce na
> chwilowe choćby zmącenie umysłu?

Owszem. I to wcale nie jest ta chwila olśnienia, tylko to, co zaraz po niej.

> Podam inny, osobisty przykład. Siedzę sobie w ciepłym domku, pracuję
> nad interesującym projektem, gdzieś niedaleko są bliskie mi osoby.
> Odrywam się na chwilę od roboty. Nachodzi mnie refleksja - jest nieźle.
> Jest świetnie. Jestem szczęśliwy!

Na czym w takim razie polegać ma "absolutny" charakter szczęścia (jak w
pytaniu)?
Bo w tym, moim zdaniem jest pogrzebany cały pies.

Pozdrówka. Bacha.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-27 15:22:30

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Elle" <v...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Bacha" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:b13bht$1ddt$1@foka.acn.pl...

> Na czym w takim razie polegać ma "absolutny" charakter szczęścia (jak w
> pytaniu)?
> Bo w tym, moim zdaniem jest pogrzebany cały pies.

Po pierwsze chciałabym podziękowac wszystkim udzielającym się w dyskusji za
cenne uwagi, po drugie przeprosić że nie odpowiedziałam na wszystkie posty
(tymczasowy brak dostępu do kompa - teraz też się na to zanosi, więc z góry
uprzedzam), a po trzecie odpowiedziec na pytanie Bachy.

Mówiąc o 'szczęściu absolutnym' (nie wiem czy jest jakaś 'fachowa' definicja
tego pojęcia) miałam na myśli taki stan, w którym człowiek

1) czuje się zrealizowany w kazdej dziedzinie swojego życia, TU i TERAZ - tu
odniosę się do tego, co pisał Sławek - MZ nie możemy obiektywnie odnieść
się do naszego poczucia szczęścia _kiedyś tam_ w przeszłości, choćby z tego
powodu że mamy tendencję do idealizowania tego co minęło. Zwykle nie
pamiętamy tego co było złe w naszych doświadczeniach życiowych, chowamy w
pamięci to co pozytywne. A to pozbawia nas obiektywizmu.

2) odczuwa te wszystkie stany, które stanowią jakby bazę do 'szczęścia' w
ogóle, niekoniecznie absolutnego tzn te wszystkie które wymienił Sławek -
satysfakcja, zadowolenie z życia itd + coś jeszcze, tylko własnie co? :-)
Tutaj pytam właśnie o tę 'nabdudowę' :-) (Sławku gdybyś mógł rozwinąć tę
myśl) :-) Zgadzam się z tym, że owa satysfakcja i radość z przyjemności sama
w sobie nie może dać nam poczucia szczęścia, gdyż żadna przyjemnośc nie trwa
wiecznie, a poza tym życie i szara rzeczywistość równie często daje nam
powody do niezadowolenia. I tutaj punkt 3:

3) nawet w sytuacjach różnego typu niepowodzeń potrafi się odnaleźc i nie
zatracać w tym wszystkim poczucia takiej ogólnej 'szczęśliwości'.

4) nie ma nigdy czarnych myśli, jest optymistą (no właśnie - i kolejne
pytanie przyszło mi do głowy - czy pesymista może być szczęśliwy?).


Jak jeszcze coś mi się przypomni, to dopiszę :-)
No i pytanie - czy tacy ludzie istnieją?

PS. Sławku pisałeś o tym poczuciu szczęścia w ciepłym domku itd. Tylko to
jest właśnie takie 'chwilowe', a mi chodzi o coś głębszego, stałego.

Pozdrawiam :-)
Elle.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-27 16:32:45

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "wendy" <w...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

ekhm....pozwolilam sobie troche dopisac:)

> Mówiąc o 'szczęściu absolutnym' (nie wiem czy jest jakaś 'fachowa'
definicja
> tego pojęcia) miałam na myśli taki stan, w którym człowiek
>
> 1) czuje się zrealizowany w kazdej dziedzinie swojego życia, >TU i TERAZ
pytanie czy kiedys taki moment nastapi, zeby czuc sie zrealizowanym TU i
TERAZ na kazdej plaszczyznie zycie..raczej nie, wiec nie mozna mowic tutaj o
szczesciu absolutnym.
Z drugeij strony co mialas na mysli mowiac, 'zrealizowany'?
tzn, ze w danym momencie czl wlozyl max sil, energii w realizacje danego
zamierzenia?
Jesli tak, mozliwe ze mozna byloby poczuc to 'szczescie absolutne'...ale...
tej realizacji nie mozna poczuc w jednym momenecie na kazdej plaszczyznie
zycia.
moze sie myle?


- tu
> odniosę się do tego, co pisał Sławek - MZ nie możemy obiektywnie odnieść
> się do naszego poczucia szczęścia _kiedyś tam_ w przeszłości, choćby z
tego
> powodu że mamy tendencję do idealizowania tego co minęło. Zwykle nie
> pamiętamy tego co było złe w naszych doświadczeniach życiowych, chowamy w
> pamięci to co pozytywne. A to pozbawia nas obiektywizmu.
>
> 2) odczuwa te wszystkie stany, które stanowią jakby bazę do 'szczęścia' w
> ogóle, niekoniecznie absolutnego tzn te wszystkie które wymienił Sławek -
> satysfakcja, zadowolenie z życia itd + coś jeszcze, tylko własnie co? :-)
> Tutaj pytam właśnie o tę 'nabdudowę' :-) (Sławku gdybyś mógł rozwinąć tę
> myśl) :-) Zgadzam się z tym, że owa satysfakcja i radość z przyjemności
sama
> w sobie nie może dać nam poczucia szczęścia, gdyż żadna przyjemnośc nie
trwa
> wiecznie, a poza tym życie i szara rzeczywistość równie często daje nam
> powody do niezadowolenia. I tutaj punkt 3:
>
> 3) nawet w sytuacjach różnego typu niepowodzeń potrafi się odnaleźc i nie
> zatracać w tym wszystkim poczucia takiej ogólnej >'szczęśliwości'.
czy tacy ludzie istnieja?

>
> 4) nie ma nigdy czarnych myśli, jest optymistą (no właśnie - i kolejne
> pytanie przyszło mi do głowy - czy pesymista może być >szczęśliwy?).
skoro pomysli pozytywnie i na chwile bedzie szczesliwy, przestanie byc
pesymista;)

a czym moze byc szczescie dla pesymisty? czy tym samym co dla optymisty,
kogos ktory ma 'kolorowe' wizje rzeczywistosci, ktory wierzy ze mu sie uda,
ze osiagnie cel, ze ulozy sobie dobrze zycie?

>
>
> Jak jeszcze coś mi się przypomni, to dopiszę :-)
> No i pytanie - czy tacy ludzie istnieją?
>
> PS. Sławku pisałeś o tym poczuciu szczęścia w ciepłym domku itd. Tylko to
> jest właśnie takie 'chwilowe', a mi chodzi o coś głębszego, stałego.
>
> Pozdrawiam :-)
> Elle.
w.
:)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-27 17:47:35

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Elle napisał w wiadomości news:W8cZ9.243296$TY.2502054@news.chello.at...

> > Na czym w takim razie polegać ma "absolutny" charakter szczęścia (jak w
> > pytaniu)?
> > Bo w tym, moim zdaniem jest pogrzebany cały pies.

> Mówiąc o 'szczęściu absolutnym' (nie wiem czy jest jakaś 'fachowa'
definicja
> tego pojęcia) miałam na myśli taki stan, w którym człowiek
[cut]

absolutny - (filozof.) istniejący bezprzyczynowo, niezależny, bezwzględny,
samoistny, idealny;
absolutny - (pot.) całkowity, zupełny;

Tobie chodziło o to drugie, a ja pultałam się przy pierwszym.
Wróćmy zatem do psychologii i jak chce Sławek, zachaczmy o biologię. ;)
Szczęście nosimy w sobie, a właściwie w swoich genach. Do takiego wniosku
prowadzą badania. Dowodzą one, że nasz podstawowy poziom dobrostanu
określają geny, a wydarzenia życiowe jedynie na krótko zmieniają osobiste,
subiektywne odczucie zadowolenia. Po każdym epizodzie radości lub rozpaczy
powracamy do pewnej normy, czyli poziomu nastawczego (set point). Ten poziom
nastawczy jest zróżnicowany osobniczo i w znacznej mierze wyznaczony
genetycznie.
Szczęścia całkowitego, zupełnego zatem nie ma.
Może być tylko względnie wysoki ten poziom nastawczy.
"Ja to się cieszę byle czym ..." - była chyba taka piosenka. ;)
Ja dodałabym do tego "efekt nasycenia", który najprościej ujęłabym w
stwierdzeniu, że nie da się być prmanentnie szczęśliwym z tego samego powodu
(krótko mówiąc : powszednieje). ;)

Pozdrówka. Bacha.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-27 19:59:21

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Slawek [am-pm]" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Bacha" napisała:

> Szczęście nosimy w sobie, a właściwie w swoich genach. Do takiego wniosku
> prowadzą badania. Dowodzą one, że nasz podstawowy poziom dobrostanu
> określają geny, a wydarzenia życiowe jedynie na krótko zmieniają osobiste,
> subiektywne odczucie zadowolenia. Po każdym epizodzie radości lub rozpaczy
> powracamy do pewnej normy, czyli poziomu nastawczego (set point). Ten poziom
> nastawczy jest zróżnicowany osobniczo i w znacznej mierze wyznaczony
> genetycznie.


O rany, ale super kawałek nam zaserwowałaś! :-))) Uwielbiam takie rzeczy,
ale czy inne tygrysy z 'psp' też to lubią najbardziej? Pochwalę się, że niemal
to samo (chociaż nie tak ładnie) napisałem na początku swojego
wcześniejszego tekstu:


> [...] każdy człowiek ma swój własny, typowy poziom
> zadowolenia/niezadowolenia czy pesymizmu/optymizmu. Jakieś
> tragiczne czy wspaniałe wydarzenia wytrącają tak pesymistę, jak
> optymistę z równowagi, ale po jakimś czasie obydwaj wracają do
> swojego naturalnego poziomu odczuwania zadowolenia z życia.
> A poziom ten w małym stopniu zależy od obiektywnych warunków,
> w jakich się znajdują (tak w skrócie).


Pominąłem tylko to "zaprogramowanie genetyczne". Wszak
to oczywiste. ;-)

Nie jestem pewien, czy definicję szczęścia możemy odfajkować.
Zauważam na grupie chwalebną tendencję do definiowania różnych
ważnych pojęć. Czegoś podobnego zabrakło mi w tamtym wątku,
rozwinęła się ciekawa dyskusja, tylko trochę nie do końca wiadomo,
o czym. Próbowałem to zrobić teraz. Zatem czym w ogóle jest
szczęście? O przymiotnikach (totalne, absolutne, czy zwykłe - ludzkie)
wolałbym ewentualnie porozmawiać w dalszej kolejności.

Może to jest zbyt trudne i marudne zadanie? W końcu jakie szczęście
jest, każdy widzi... W moich usiłowaniach próbowałem tylko wykazać,
że jest ono dane wyłącznie istotom myślącym. Napisz chociaż, co
masz na myśli opisując stan naukowca po wielkim odkryciu:


> > Poznał prawdę - i poczuł się szczęśliwy. Czy jest tutaj miejsce na
> > chwilowe choćby zmącenie umysłu?
>
> Owszem. I to wcale nie jest ta chwila olśnienia, tylko to, co zaraz po niej.


Czy ma to coś wspólnego z flaszeczką, po którą wyskoczył któryś
z asystentów? Dopytuję się, bo nigdy nie przeżyłem stanu olśnienia
(teoryzowałem tylko ;-). Owszem, zdarzyło mi się kilka razy w życiu
palnąć dłonią w czoło ("O rany, jakie to proste!"), ale do prawdziwej
iluminacji wiele mi brakowało.


> Szczęścia całkowitego, zupełnego zatem nie ma.
> Może być tylko względnie wysoki ten poziom nastawczy.
> "Ja to się cieszę byle czym ..." - była chyba taka piosenka. ;)


I to jest połowa wyjaśnienia. To znaczy wiadomo mniej więcej,
jak to szczęście jest "skonstruowane". Ale dlaczego jest tak
skonstruowane? O tym w następnym odcinku. ;-)))

Przy okazji - widział może ktoś felieton Magdaleny Nawrockiej
pod tytułem "Szczęście"? Ma ktoś u tej autorki jakieś chody, aby
ewentualnie zamówić okolicznościowy tekścik?


> Pozdrówka. Bacha.


Po-zdrówko. Życzę wysokiego poziomu nastawczego.

??? Przecież to bez sensu! :-)))

--
Sławek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-28 09:55:58

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Slawek [am-pm] napisał w wiadomości news:b14336$gjj$1@news.onet.pl...

> O rany, ale super kawałek nam zaserwowałaś! :-))) Uwielbiam takie
rzeczy,

To wykoncypowali badacze z Minesoty. Po prostu czytuję sobie nieco, bo rozum
to gimnastykuję zupełnie innymi,
bardziej przyziemnymi zagadnieniami. No i mam podobno zdolność szybkiego
kojarzenia, czyli dobrą komunikację z własną podświadomością. ;)

> Pochwalę się, że niemal
> to samo (chociaż nie tak ładnie) napisałem na początku swojego
> wcześniejszego tekstu: ...

No. Nie ukrywam, że mi zaimponowałeś. :)

> Pominąłem tylko to "zaprogramowanie genetyczne". Wszak
> to oczywiste. ;-)

To się chyba wiążę z zagadnieniem tzw. konstytucji psychicznej, a więc cech
wrodzonych. Są one względnie trwałe. Względnie dlatego, że są jednak w
pewnym zakresie modyfikowalne, przez np. silne traumatyczne przeżycia.
Kombinuję sobie zatem, że wspomniany "set point" też sobie w ograniczonym
zakresie migruje, gdyby dać tu jakiś stały poziom odniesienia.

> Zatem czym w ogóle jest
> szczęście? O przymiotnikach (totalne, absolutne, czy zwykłe - ludzkie)
> wolałbym ewentualnie porozmawiać w dalszej kolejności.

Jeżeli pamiętasz, co sobie żartobliwie wywiodłam za Immanuelem K. to na
poparcie podeprę się autorytetem. ;)
Oto odnośnik do artykułu :
http://www.wiedzaizycie.pl/96122200.HTM hihi. ;)

> Napisz chociaż, co
> masz na myśli opisując stan naukowca po wielkim odkryciu:

> > > Poznał prawdę - i poczuł się szczęśliwy. Czy jest tutaj miejsce na
> > > chwilowe choćby zmącenie umysłu?
> >
> > Owszem. I to wcale nie jest ta chwila olśnienia, tylko to, co zaraz po
niej.

No tu już skojarzenie z tym, co pisze Richard Bentall jest oczywiste. ;)

Baw się dobrze przy lekturze.

Bacha.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-30 14:23:36

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Elle" <v...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Bacha" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:b13r5g$1msv$1@foka.acn.pl...

> Szczęście nosimy w sobie, a właściwie w swoich genach. Do takiego wniosku
> prowadzą badania. Dowodzą one, że nasz podstawowy poziom dobrostanu
> określają geny, a wydarzenia życiowe jedynie na krótko zmieniają osobiste,
> subiektywne odczucie zadowolenia.

No tak, ta teoria wszystko wyjaśnia :-)
Reasumując nie mamy praktycznie większego wpływu na odczuwanie przez siebie
szczęścia.
Jakże to pocieszające.
Pozdrawiam :-)
Elle.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-30 18:02:53

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Elle napisała w wiadomości news:Iza_9.40339$xv1.522759@news.chello.at...

> No tak, ta teoria wszystko wyjaśnia :-)
> Reasumując nie mamy praktycznie większego wpływu na odczuwanie przez
siebie
> szczęścia.

To przecież tylko wnioski wynikające z jednego z wielu, jak mniemam, badań.
Wrzuć w googla i jestem przekonana, że znajdziesz też takie, które Cię
usatysfakcjonują.
A poza tym, kiedyś twierdzono, że ziemia jest płaska.
Odrobina sceptycyzmu zawsze wskazana.
Wspomniałam też zdaje się, że ten "set point" w jakimś zakresie musi
"migrować".
Skoro w jedną, to dlaczego niby nie w przeciwną stronę.
Było to nic innego, jak zasygnalizowanie moich także wątpliwości, pewnie
zbieżnych z Twoimi.
W lekturze o tym nie było, ale widać i mnie coś niepokoiło. Jakiś niedosyt.
Nie załamuj się tak łatwo. ;)

Bacha. :)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-01-30 18:20:51

Temat: Re: Wiecej szczescia poprosze! (DLUGIE)
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Bacha:
> W lekturze o tym nie było...
> Jakiś niedosyt.

Dobra, dobra. Juz chyba kazdy na tej grupie
podejrzewa jakiego rodzaju niedosyt, ze tak
'powiem', w Tobie harcuje. ;DDD

Czarek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

pytanie o statystyke - HELP! :)
ZAZDROSC
Studia ....
Ważne!!!!!!!
Pomocy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »