Data: 2004-08-14 17:56:03
Temat: Re: Wozek
Od: "Dorota Nawara" <d...@i...org.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> W moim przypadku problem jest raczej natury psychologicznej, aż sam
> się dziwię, że tak bardzo to przeżywam. Jakoś tak mam zakodowane, że
> poruszając się na wózku będę bardziej kaleką, niż jak się poruszam o
> kulach, co oczywiście jest nieprawdą, ale nic nie potrafię poradzić na
> to, że tak to w mojej głowie wygląda.
Jest to bardzo silny problem, nie można niczym rownież mojemu mężowi
wyperswadować "skakania" na kulach. Jest jeszcze stosunkowo mlody, barki i
nadgarstki mimo to zaczynaja go pobolewać, są zwyczajnie przemęczone, i z
pewnościa wystąpia w nich wkrótce zwyrodniena. Ale Robert kiedys juz jeździl
na wózku, bylo to w dzieciństwie i teraz nawet na moim na chwilkę nie
usiądzie, bo to go w jego mniemaniu deklasuje. Nie wie jaką sam sobie
krzywdę robi tym ciągłym udawadnianiem sobie i innym, w tym mnie, że jest
"lepszy, bo nie jeździ jeszcze na wózku". A wózek to nic złego, w Stanach w
byle szpitalu podsuwaja go kazdemu kto sie w nim pojawi, przynajmniej tak na
filmach widać, a u nas to od razu dyskwalifikacja.
Kiedyś łaziłam o kulach i byłam zawsze ostatnia, a przynajmniej w tyle za
wszystkimi, gdy siadlam na wózek potrafię wszędzie byc pierwsza i to jest
dla mnie ta wyższość wózka nad kulami. Ponadto kule zawsze przy sobie warto
mieć gdy np. wyrosną na drodze duże krawęzniki, lub pojawią się schody.
Prywata - u nas pada deszcz, miałam iśc na koncert ale nie poszłam, gdyby
ktos chciał pogadać to można mnie znaleźć na Skype'ie, nazwa użytkownika:
dr.nawara
Pozdrawiam serdecznie
Dorota
|