Data: 2002-02-18 07:35:48
Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik ania <p...@f...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a4ob4k$e8k$...@n...tpi.pl...
>
> Naprawdę?
> Może o rozwod nie będą się włóczyć, ale o podział wspólnego majatku, jak
> znam życie, to na pewno. I może jeszcze o prawo do opieki nad dziećmi.
> Przcież ojcowie, którzy nie są mężami matek dzieci muszą płacić alimenty,
> ale częstość kontaktów z dziećmi muszą ustalać w sądzie. A jeżeli para.
> która się rozwodzi, nie kłóci sie o majątek i chce sie rozstać bez
orzekania
> o winie, to sprawa przebiega
> łatwo i krótko, kto wie, czy nie szybciej i łatwiej niż takie procesowanie
> sie o majątek.
DE-MA-GO-GIA!
Rozumiem, że znowu opierasz swoje wypowiedzi na swojej głębokiej wiedzy na
temat prawa i stosunków społecznych?
Po pierwsze - ojcowie, którzy nie są mężami płacą alimenty wtedy, gdy uznają
dziecko lub gdy zostanie prawomocnym wyrokiem sądu uprawdopodobnione ich
ojcostwo (i wbrew Twojemu przeświadczeniu nie odbywa się to przez wskazanie
palcem - odpowiadając Maćkowi Czerwińskiemu opisałam, z własnego
doświadczenia, jak to może teraz wyglądać). A alimenty, to po prostu
świadczenia (np. ojca) na rzecz utrzymania dziecka. To chyba naturalne, że
jak się powoła kogoś do życia (a poza nielicznymi przypadkami w zamierzchłej
historii i poza partenogenezą, łatwą do wykrycia przez badanie genetyczne,
przypadków niepokalanego poczęcia nie odnotowuje się) to powinno się potem
partycypować w kosztach utrzymania takiej istoty?
Po drugie - jeśli ojcowie płacą aliementy zasądzone przez sąd, to znaczy, że
matka musiała iść do sądu. Zwykle przy takich okazjach są rozstrzygane
również kwestie kontaktów z dziećmi. A jeśli nie są, to ojciec też może iść
do sądu z tym. Czyżby wg Ciebie pójście do sądu po alimenty przystawało
kobiecie, a pójście do sądu mężczyźnie który chce spotykać się z dziećmi
uwłaczało jego godności?
Po trzecie - jeśli ludzie są dorośli facet płaci bez sądu, a kobieta nie
stawia przeszkód w kontaktach z dziećmi. A jeśli nie są dorośli - cóż...
niech bawi się nimi sąd.
Po czwarte - sprawy rozwodowe bez orzekania o winie i podziału majątku są
rzeczywiście krótkie, jeśli sąd właściwy miejscowo nie jest akurat zawalony
sprawami. Co nie zmienia faktu, że nie każdy lubi, by obcy ludzie zaglądali
mu do łóżka, doszukując się przyczyn rozpadu związku.
Po piąte - dlaczego zawsze zakładasz najtrudniejszą możliwość i wymyślasz
jakieś komplikacje? Gdyby patrzeć na świat w ten sposób, to powinniśmy
popełniać samobójstwo w dzieciństwie, gdy tylko uzyskamy jaką taką kontrolę
nad własnym ciałem (np. w wieku 3 lat ;-))); o zawieraniu małżeństw
("skomplikowany rozwód!"), podejmowaniu pracy zarobkowej ("dorobię się i jak
to potem podzielić z obecnym ukochanym?"), rozpoczynaniu aktywności
seksualnej ("zajdę w ciążę/spłodzę dziecko i sąd będzie musiał decydować o
jego sprawach!") nawet nie byłoby mowy ;-))
Monika
|