Data: 2011-11-17 12:39:47
Temat: Re: Z dedykacją dla XL - Adoptuj polskie dzieci!
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-11-16 17:22, zażółcony pisze:
>
> Obcego - jak odrzucony przeszczep. Niby nerka i niby wiadomo do czego
> - ale jednak odrzucona.
Hm, po pierwsze - czy teraz nie czuje się odrzucona?
Po drugie - o jakie poczucie odrzucenia dokładnie Ci chodzi? - bo nie
jestem pewna, czy dobrze rozumiem. Poczucia odrzucenia ze strony innych
wiernych raczej nie dozna (przynajmniej w dużym mieście) . Jeżeli
natomiast chodzi Ci o poczucie inności, niedopasowania - to owszem,
pewnie może być, zwłaszcza na początku - ale to poczucie jest napędzane
od wewnątrz. Ono pewnie zniknie, jeśli Paulina będzie się starać
odnaleźć w tym uczestnictwie coś dla siebie.
> "Idealnie" to powinno imo być tak: w hołdzie dla wolności wyboru
> oraz w trosce dla JAKOŚCI WSPÓLNOTY KK - dziecka nie chrzcimy,
> a dziecko jak dorasta - samo wstępuje do wspólnoty, rozumiejąc i
> akceptując jej wartości. Dzięki temu wnosi do wspólnoty coś
> dorosłego, dojrzałego.
Według mnie to jest fikcja ubrana w ładne słowa. Wielu znasz takich
ludzi, którzy - nie zetknąwszy się w swoim rodzinnym domu z żadną wiarą
- decydują się na przystąpienie do jakiejkolwiek religii (ale oczywiście
nie robią tego wyłącznie w celu zawarcia małżeństwa według obrządku
swojej drugiej połówki)? Owszem, pewnie się zdarzają tacy ludzie - choć
ja osobiście takich nie znam - ale nie sądzę, żeby było ich wielu.
Ja wychodzę z założenia, że prawdziwie głęboki i emocjonalny stosunek do
jakiejkolwiek wiary można zyskać tylko dzięki wrośnięciu w nią od
dziecka (tak samo z tradycją, której NB ogromną częścią jest religia).
Jeżeli tego dla dziecka nie chcemy, to rzeczywiście nie ma sensu
chrzcić, ale jeśli jednak chcemy, to takie gadanie "dziecko samo się
ochrzci jak dorośnie a ja tym czasem daję spokój" to tak naprawdę jest
decyzja na nie, tylko trochę rozłożona w czasie. Tak czy siak jest to
modelowanie na dziecku podejścia do religii. Tak ja to widzę.
Sprawą do zupełnie innej dyskusji jest to, czy warto dawać dziecku
wrastać w jakąś religię.
> kk to takie przedszkole, z którego się wyrasta - to ok,
> może być. Tylko przedszkolanki jakieś takie trochę ...
> smutne i przesterowane przez jeszcze smutniejszych facetów.
To prawda, że bardzo dużo zależy od ludzi, na jakich się trafi.
Nieprawdą jest jednak, że wszyscy muszą być smutni i beznadziejni.
>> Co do reszty - te oraz podobne dylematy czekają nas zawsze. Nie
>> unikniemy ich. Podobnie źle wielu rodziców wyraża się o nauczycielach
>> chociażby i o szkole, jednocześnie wymagając od dzieci szóstek i jako
>> takiego posłuszeństwa. Podobnie sami popełniamy różne błędy równocześnie
>> oczekując od dzieci, żeby ich nie popełniały. Nie jesteśmy idealni, nie
>> zawsze potrafimy być konsekwentni. Możemy się jedynie starać.
>
> ... no fakt ... może więc nie ma o czym mówić ?
Jak najbardziej jest, ale może mniej mówić, a więcej działać? A może
bardziej ufać dziecku i jego odbiorowi rzeczywistości zamiast
przyzwyczajać do negowania wszystkiego? No nie wiem, jak sądzisz?
Ewa
|