Data: 2011-11-17 12:53:09
Temat: Re: Z dedykacją dla XL - Adoptuj polskie dzieci!
Od: zażółcony <r...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-11-17 13:39, medea pisze:
> W dniu 2011-11-16 17:22, zażółcony pisze:
> Ja wychodzę z założenia, że prawdziwie głęboki i emocjonalny stosunek do
> jakiejkolwiek wiary można zyskać tylko dzięki wrośnięciu w nią od
> dziecka (tak samo z tradycją, której NB ogromną częścią jest religia).
> Jeżeli tego dla dziecka nie chcemy, to rzeczywiście nie ma sensu
> chrzcić, ale jeśli jednak chcemy, to takie gadanie "dziecko samo się
> ochrzci jak dorośnie a ja tym czasem daję spokój" to tak naprawdę jest
> decyzja na nie, tylko trochę rozłożona w czasie. Tak czy siak jest to
> modelowanie na dziecku podejścia do religii. Tak ja to widzę.
> Sprawą do zupełnie innej dyskusji jest to, czy warto dawać dziecku
> wrastać w jakąś religię.
Ok. To ja tylko powiem, że moja siostra przyjęła chrzest jako
dorosła. I było to 'duże' wydarzenie we wspólnocie KK, coś
jakościowo zupełnie innego, niż automatyczne polewanie
noworodków.
>> kk to takie przedszkole, z którego się wyrasta - to ok,
>> może być. Tylko przedszkolanki jakieś takie trochę ...
>> smutne i przesterowane przez jeszcze smutniejszych facetów.
>
> To prawda, że bardzo dużo zależy od ludzi, na jakich się trafi.
> Nieprawdą jest jednak, że wszyscy muszą być smutni i beznadziejni.
no dobrze, już dobrze ... :)
>> ... no fakt ... może więc nie ma o czym mówić ?
>
> Jak najbardziej jest, ale może mniej mówić, a więcej działać? A może
> bardziej ufać dziecku i jego odbiorowi rzeczywistości zamiast
> przyzwyczajać do negowania wszystkiego? No nie wiem, jak sądzisz?
teoretycznie w każdej sytuacji tkwi jakiś potencjał i jakieś
zagrożenia. Imo warto po prostu stworzyć takie warunki, w którym
będzie możliwa z dzieckiem szczera rozmowa, a dziecko będzie
miało podstawy do poczucia wspólnej tożsamości z rodzicem
- w pierwszej kolejności. Nie z księdzem, nie z siostrą, ani
nie ze zmarłą babcią. Byłoby głupio, gdyby dziecko miało poczucie,
że jego mama jest np. 'gorsza', że ma jakąś 'skazę' i dlatego
nie chodzi na religię czy coś. Że posłała dziecko na religię
z jakąś misją, której sama nie potrafi zrealizować, czy z
poczucia winy wobec czegoś nieokreślonego.
A tu widzę ryzyko powstania takiej sytuacji. I dziecko nawet nie
będzie tego uczucia werbalizować - będzie się ono pojawiać
'w tle' jego relacji z rodzicem, jego relacji z kościołem.
Imo Paulinka powinna dobrze się zastanowić nad tym, jak pokazać
dziecku, że jest silna, konsekwentna i wie, co robi.
|