Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: tren R <t...@n...sieciowy>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Z pracy
Date: Mon, 29 Sep 2008 22:28:23 +0200
Organization: Onet.pl
Lines: 107
Message-ID: <gbrdp8$phr$1@news.onet.pl>
References: <2...@m...googlegroups.com>
<gbqf2a$4vk$2@news.onet.pl>
<b...@7...googlegroups.com>
<gbqm10$mn$2@news.onet.pl>
<9...@q...googlegroups.com>
<gbr1gd$e54$1@news.task.gda.pl>
<4...@j...googlegroups.com>
<gbr5pd$1l8$1@news.task.gda.pl>
NNTP-Posting-Host: cqu49.neoplus.adsl.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.onet.pl 1222720104 26171 83.31.252.49 (29 Sep 2008 20:28:24 GMT)
X-Complaints-To: u...@n...onet.pl
NNTP-Posting-Date: Mon, 29 Sep 2008 20:28:24 +0000 (UTC)
X-Sender: P9lmP3M7NJ/+L8CsPbYTXEww3pDgse8C
In-Reply-To: <gbr5pd$1l8$1@news.task.gda.pl>
X-Antivirus-Status: Clean
X-Antivirus: avast! (VPS 080929-0, 2008-09-29), Outbound message
User-Agent: Thunderbird 2.0.0.16 (Windows/20080708)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:421894
Ukryj nagłówki
vonBraun pisze:
> Wszystko zaczęło się od tego, że agenci Trenera przestawili
> Panslawiscie gąsiorek z winem. Sprowokowało to XsElkę do rzucenia
> podejrzeń na żonę Pnasla a będąca pod jej wpływem Medea potwierdziła
> te przypuszczenia. W efekcie Maruda się rozwiodła i Panslewiemu
> pozostała tylko Xs.Elka. Wtedy PD nie będący sobą po przegranej
> dyskusji o miejscach zerowych funkcji tak się wkurzył że zepsuł
> sobie dźwięk w komputerze, co uniemożliwiło mu nadążanie za linkami
> do Youtube. Wyeliminowawszy w ten prosty sposób PD, Trener skupił
> się na Xs.Elce, zrozpaczonej wyjazdem dziecka na studia tak bardzo
> że ofiarowała je Trenerowi w zamian za przywiezienie nazad do
> domu (co zresztą od początku było jego celem). Na szczęście CB
> zakończył tą grubymi nićmi szytą intrygę wygarniając wszystkim
> prawdę w oczy. Nikt nie domyśla się jednak kto zmanipulował CB aby
> to zrobił...
jak zwykle, za wszystkim stała hanka. czarny kuń owej międzyludzkiej
gry, ruszała zamaszyście swoimi chrapami, kiedy tylko udał sie jej jakiś
misterny intrygancki majstersztyk. i właśnie kiedy miała diabelsko
zakrzyknąć "hahaha" sprawy przybrały całkowicie niespodziewany obrót.
nie przewidziała, że PD nareperuje swój komputer, z którego będzie
dochodzić okrutna kakofonia. to band ulicznych grajków, na którego czele
stał, okutany w chuSteczkę człowiek, urodzony w czekoladowym mieście,
zwany popularnie "z brązu". z początku nie stroili chłopaki, ale jak się
wzięli do roboty, dało się nawet zauważyć, ze wykonują rytualne
żydowskie tańce połączone z utaczaniem krwi niemowląt szczęśliwie
niewyabortowanych. otaczał ich tłum ludzi o niskich czołach i jeszcze
niższych instynktach. prawdziwe IKB.
-IKB, pomyśleli chłopaki.
-"street musician" pomyślały IKB
- zajrzyjcie do archiwum! krzyknął przechodzący nieopodal człowiek,
skrzyżowanie szpiega z krainy deszczowców oraz aleksandra gie,
kojarzonego ze spółką art-b
- archiwum jest niekompletne! odkrzyknął inny i odleciał. latawiec jeden
jakiś
- hahaha, niekompletne! zaśmiał się ktoś, nie wiadomo kto - duch czy co?!
tymczasem w barze na przeciwko, przy stoliku na którym leżały smakowite
ostrygi, siedział trenR i popijał herbatę, nucąc sobie wyliczankę:
"o mede, o mede, o medeo deo riki tiki, deo deo, riki tiki.."
szukał ofiary...
drzwi baru otworzyły się z łoskotem!
wpadł przez nie z impetem jakiś chińczyk i zbliżył się szybko do stolika
z siedzącym trenerem. z bliska widac było, że ma pokiereszowaną twarz.
przez zapuchnięte i zakrwawione wargi wykrzyczał bełkotliwie:
- sakujami!
trener nie zastanawiał się długo. wprawnym chwytem wyciągnał ze spodni
swoją białą koszulę w rozmiarze xl i zaczłą wycierac mu twarz, rzucając
w strone kelnera pytanie:
- w zwykłym proszku się dopierze?
na to kelner, z uśmiechem i patrząc gdzieś wzwyż, zademonstrował jakieś
prostokątne pudełko i powiedział:
- tylko adamoxx.
w międzyczasie uliczny zespół muzyczny zaczął grać francuski standard pt
"aicha, aicha ecute moi". zastanawiające było to, że każdy z muzyków,
trzymał pod ręką bazzanta, którego jako tego gołąbka pokoju, wypuszczał
co chwila z rąk.
bazyli zwymiotował, ale chuj tam wie, kim na prawdę był bazyli? mógł
sobie zatem wymiotować bez końca. w końcu jest tyle miejsca na tym
naszym kochanym globie, dla każdego coś miłego.
z boku stanęła sobie jakas kobieta w welonie. musiała sie jakos hajtać
niedawno. stała tak i słuchała, liczyła chmury i w końcu powiedziała:
- chłopaki, zagrajcie coś dla mojego eee... taty. miał dziś taki
himeryczny nastrój.
j-23, j-23 tu mistrzu, zadanie wykonane, meldowal przez cb-radio michał,
schowany w niezlustrowanej kryjówce gajowego dębskiego. swój nastrój
poprawiał racząc sie przemysławką.
wróćmy jednak do trenera i jego wyliczanki...
kiedy kończył kolację, jego wzrok padł na ścianę i wiszący na niej krzyż
z jakąś postacią. podszedł bliżej
- hmmm.. to jakiś przybity gość, co za dziwna knajpa...żeby takie coś
wieszać na ścianach, to ma być sztuka?! istne red art, no kurwa mać!
opanowała go czkawka.
- relpp! relpp! czkał sobie bezgłośnie, starając się powstrzymać
zbytnie drganie brzucha.
i wtedy włąśnie podszedł kelner i wręczył mu małą karteczkę.
trener popatrzył w świstek a z jego ust wydobyło się ciche
- yyy....
kelner powiedział:
- to rachunek za gaz. ebo, mój kolega inkasent powiedział, że ma kłopoty
z dostarczeniem panu rachunku, bo nigdy pana nie ma w domu.
trener spojrzał z niedowierzaniem na kelnera i zgrzytnął nagle zębami
- jak to.. inkasent?!
ale kelner odsunął się już na bezpieczną odległość i wykrzyknął:
-ja tylko wykonywałem rozkazy!
i dodał
- a może kupi pan 100 marek?
trener zacisnął usta i mamrotał pod nosem magiczną figurę.
już dziś, już dziś wszyscy poznają jego magiczną moc.
oby tylko jego magiczny szall nie stracił mocy....
--
http://patrz.pl/trener
|