« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2006-10-07 01:18:44
Temat: Zazdrość - pomóżcieJak postępować z zazdrosnym partnerem? Jesteśmy dorośli (ja 30, on 40),
oboje po nieudanych związkach, wykształceni powyżej magistra i raczej zdolni
do dyskusji, kompromisów i racjonalnych zachowań, mimo nieflegmatycznych
temperamentów. Jesteśmy razem od kilku miesięcy. Krótko, ale spędzamy ze
sobą każdą możliwą chwilę.
To, z czym się borykam, to zazdrość mojego partnera, która prowadzi do
grzebania w moim telefonie, torebce, papierach, towarzyszenia mi wszędzie,
rozliczania z przejechanych kilometrów, obdukcji i dociekania skąd się wziął
siniak na udzie (który oczywiście wygląda na męską rękę), jak również
wysyłania smsów do moich znajomych płci męskiej, z którymi łączy mnie
wieloletnia, niewinna przyjaźń.
Ja zazdrości nie prowokuję. Mając ten związek, nie mam szczególnej potrzeby
spotykania nawet koleżanek, o kolegach nie wspominając, jednak wystarczą
moje sporadyczne kontakty telefoniczne z kimś znajomym, żeby wywołać burzę,
która wciąż jeszcze wywołuje moje niedowierzanie, a czasem przerażenie, jak
bardzo można przeinaczać fakty.
Nie towarzyszy tej zazdrości jednak agresja, mój Zazdrośnik jest ciepły,
troskliwy, czuły, rodzinny, a przy tym nie ma nałogów, które agresji mogłyby
sprzyjać (alkoholu prawie nie pije), ale ciągle narzeka (potrafi tak
burczeć przez kilka godzin) i zwala na mnie rzekomą winę za swoje wszelkie
nieszczęścia. I to przy mom dziecku. (Moje dziecko już bardzo polubiło
mojego partnera, a to dla mnie ważny czynnik.) Ponieważ poza zazdrością,
która wywołuje konflikty, mój partner ma wiele zalet, chciałabym spróbować
ten związek utrzymać i stąd pytanie, co zrobić. Czasami mam wrażenie, że on
zazdrości masochistycznie potrzebuje, czasem nawet wydaje mi się, że
specjalnie wpędza mnie w sytuacje, które rzekomo jego zazdrość mogłyby
usprawiedliwić (np. chce, żebym się ubierała dość prowokacyjnie, a później
wmawia mi, że się w kogoś wpatrywałam, żeby go poderwać, co mnie oczywiście
nawet przez myśl nie przeszło), a później twierdzi, że to był test mojego
charakteru, którego wynik jest oczywiście nietrudno przewidzieć.
Męczy mnie ta sytuacja, bo tracimy czas i energię na kłótnie, tym bardziej,
że on uzurpuje sobie prawo do rzeczy, których mnie chciałby odmówić. Nasze
rozmowy i wyjaśnienia, co czujemy w danym momencie to tylko leczenie
objawowe: załatwiają jeden problem, ale zawsze pojawia się kolejny.
Próbowaliśmy się też kilkakrotnie rozstawać, ale już po kilku godzinach
świadomości takiego rozstania i jednej nocy na odległość czujemy się bez
siebie jak bez powietrza, wracamy do siebie, znów mamy tysiące tematów do
rozmów i jest sielanka, tym bardziej, że oboje jesteśmy osobami, których
emocje mają sporą amplitudę, a po awanturze te pozytywne nabierają rozpędu.
Terapia na razie w grę nie wchodzi z powodu braku czasu i pieniędzy, ale
może ja mogę próbować coś z tym zrobić, rozmawiając z nim o sprawach, które
leżą u podstaw tego zachowania (???? chorował w dzieciństwie i bywał czasem
zostawiany w szpitalu przez matkę, która bardzo go kochała, ale wychowywała
go sama, więc czasem musiała)? Czy chałupniczo da się taką terapię
poprowadzić?
Będę wdzięczna za profesjonalne podpowiedzi czy i jak się z tym da żyć, ew.
linki, bibliografię...
Z góry dziękuję.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2006-10-07 07:56:58
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcieMonika; <eg6vee$5e5$1@nemesis.news.tpi.pl> :
> Jak postępować z zazdrosnym partnerem? Jesteśmy dorośli (ja 30, on 40),
> oboje po nieudanych związkach, wykształceni powyżej magistra i raczej zdolni
> do dyskusji, kompromisów i racjonalnych zachowań, mimo nieflegmatycznych
> temperamentów. Jesteśmy razem od kilku miesięcy. Krótko, ale spędzamy ze
> sobą każdą możliwą chwilę.
Tia, może za dużo czasu spędzacie ze Sobą?
> To, z czym się borykam, to zazdrość mojego partnera, która prowadzi do
> grzebania w moim telefonie, torebce, papierach, towarzyszenia mi wszędzie,
> rozliczania z przejechanych kilometrów, obdukcji i dociekania skąd się wziął
> siniak na udzie (który oczywiście wygląda na męską rękę), jak również
> wysyłania smsów do moich znajomych płci męskiej, z którymi łączy mnie
> wieloletnia, niewinna przyjaźń.
Każdy powód jest dobry - nie znasz tego? - to poczytaj np. o mobbingu.
Że analogia chybiona, bo "on Ciebie kocha"? Nie szkodzi.
> Nie towarzyszy tej zazdrości jednak agresja, mój Zazdrośnik jest ciepły,
> troskliwy, czuły, rodzinny, a przy tym nie ma nałogów, które agresji mogłyby
> sprzyjać (alkoholu prawie nie pije),
Rozbawiłaś mnie - po sobie mogę stwierdzić, że alkohol zazdrości nie
wywołuje - sprzyja wychodzeniu różnych wypartych emocji, spraw - jeżeli
osoba jest otwarta, otwarta prawdziwie, a nie na pokaz dla otoczenia, to
alkohol raczej nic w tym względzie nie zmienia. To nawet byłby ciekawy
eksperyment - upicie partnera i sprawdzenie co wyjdzie po czymś takim,
czy bagaż afirmacji, wyparcia, projekcji jest na tyle duży, że z
"ciepłego, troskliwego, czułego, rodzinego" faceta wyjdzie prymitywny
bydlak, który w czasie swojej trzeźwości cały czas gra "politycznie
poprawnego gościa" a nie siebie samego [zresztą on może nie wiedzieć, co
oznacza "siebie samego", bo zawsze gra kogoś innego, kogoś, kto pasuje
do wyobrażeń o relacjach, w których aktualnie się znajduje].
Zazdrość jest w pewien sposób normalna, a raczej nie zazdrość, a
okresowy niepokój - życie z drugą osobą, to swego rodzaju uzależnienie -
i psychiczne i fizjologiczne - więc jest się częściowo zdanym na "łaskę"
partnera. Jeżeli ten zawali, wywoła sytuację, którą trzebaby ocenić
jednoznacznie, odejdzie, to spowoduje typowy efekt abstynencji po
długotrwałym uzależnieniu - mało przyjemna "przyjemność".
> ale ciągle narzeka (potrafi tak
> burczeć przez kilka godzin) i zwala na mnie rzekomą winę za swoje wszelkie
> nieszczęścia. I to przy mom dziecku. (Moje dziecko już bardzo polubiło
> mojego partnera, a to dla mnie ważny czynnik.) Ponieważ poza zazdrością,
> która wywołuje konflikty, mój partner ma wiele zalet, chciałabym spróbować
> ten związek utrzymać i stąd pytanie, co zrobić. Czasami mam wrażenie, że on
> zazdrości masochistycznie potrzebuje, czasem nawet wydaje mi się, że
> specjalnie wpędza mnie w sytuacje, które rzekomo jego zazdrość mogłyby
> usprawiedliwić (np. chce, żebym się ubierała dość prowokacyjnie, a później
> wmawia mi, że się w kogoś wpatrywałam, żeby go poderwać, co mnie oczywiście
> nawet przez myśl nie przeszło), a później twierdzi, że to był test mojego
> charakteru, którego wynik jest oczywiście nietrudno przewidzieć.
A czy ma również innych "chłopców do bicia", np. "wyżywa" się na pracy,
kolegach, znajomych, czy tylko skoncentrował się na Tobie, bo w zaciszu
domowego ogniska [;)] może to robić bezkarnie wiedząc, że nie ujawnisz
jego zachowania, że jesteś od niego uzalezniona i w pewien sposób
podporządkowana poprzez codzienne dowodzenie mu, swoimi tłumaczeniami,
że czujesz się winna?
> Męczy mnie ta sytuacja, bo tracimy czas i energię na kłótnie, tym bardziej,
> że on uzurpuje sobie prawo do rzeczy, których mnie chciałby odmówić. Nasze
> rozmowy i wyjaśnienia, co czujemy w danym momencie to tylko leczenie
> objawowe: załatwiają jeden problem, ale zawsze pojawia się kolejny.
Nic nie załatwiają.
> Próbowaliśmy się też kilkakrotnie rozstawać, ale już po kilku godzinach
> świadomości takiego rozstania i jednej nocy na odległość czujemy się bez
> siebie jak bez powietrza, wracamy do siebie, znów mamy tysiące tematów do
> rozmów i jest sielanka, tym bardziej, że oboje jesteśmy osobami, których
> emocje mają sporą amplitudę, a po awanturze te pozytywne nabierają rozpędu.
Tia. Po pierwsze efektu abstynencji po uzależnieniu nie nazwałbym
"czujemy się bez siebie jak bez powietrza". ;)
Po drugie rozumiem, że "pozytywne emocje" to m.in. "cudowny seks"? Czyli
efekt działania agresji i hormonów po.
> Terapia na razie w grę nie wchodzi z powodu braku czasu i pieniędzy, ale
> może ja mogę próbować coś z tym zrobić, rozmawiając z nim o sprawach, które
> leżą u podstaw tego zachowania (???? chorował w dzieciństwie i bywał czasem
> zostawiany w szpitalu przez matkę, która bardzo go kochała, ale wychowywała
> go sama, więc czasem musiała)? Czy chałupniczo da się taką terapię
> poprowadzić?
Chciałabyś wypuścić tygrysa z klatki? ;) Pomijam już to, że Ty terapii
zrobić nie możesz, jako osoba zainteresowana i taka, od której on czegoś
oczekuje - możesz próbowac go dostosować do siebie, ale problem jak
widzisz nie jest łatwy. On dostosować się jak na razie nie daje, po
drugie "polecenia" od osoby zainteresowanej może odbierać jako
zagrożenie, brak akceptacji a wręcz poniżanie, więc takie leczenie może
nasilać po pewnym czasie objawy. Pomijam już to, że nawet Twoja obecność
powoduje, że terapia może się nie udać.
Najważniejsze jest jednak co innego - za jego zachowaniem może się kryć
brak akceptacji dla Ciebie, dla związku, dla wiązania się, dla jego
własnej gry [ale jeżeli nie posiada własnych zachowań, to zawsze będzie
grał] - jeżeli miałby na tyle siły, żeby to wszystko zwerbalizować i
żeby zetknąć się z własnymi lękami, a nie tylko o nich mówić, nie bojąc
się że wszystko straci, to może wyszedłby z tego - jednak nie chcąc nic
stracić straci wszystko.
> Będę wdzięczna za profesjonalne podpowiedzi czy i jak się z tym da żyć, ew.
> linki, bibliografię...
Na pewno powinnaś sama, dla własnego zdrowia psychicznego, podtrzymywac
kontakty ze znajomymi [nie myślę o facetach, ale ogólnie] - nie
obejrzysz się kiedy Twoja psychika ograniczy się do Pana i Władcy. Wiem
- też się boisz, że stracisz tego "ciepłego itd. ", ale na tym to polega
- na oderwaniu się od pempowiny. Nie zrobisz tego na złość facetowi, ale
dla siebie. Jemu sytuacja Twojego odseparowania pasuje, bo jesteś coraz
bardziej mu podporządkowana, bo jego chory umysł nie musi podejmowac
działań autoagresywnych i werbalizować własnych lęków [terapia, stykanie
się z własnymi lękami, to tak naprawdę autoagresja, przed którą on mógł
całe życie udanie uciekać/unikać]. Twój facet jest grzeczny, ale nie
oznacza to tego, że jest grzeczny z natury, ale dlatego, że w ten sposób
może coś uzyskać - pewnie całe życie "coś uzyskiwał" w ten sposób -
musisz mu zabrać wszystkie zabawki, wszystkie sprawdzone metody
oddziaływania na innych, metody na "uzyskiwanie czegoś", bo sztucznośc
tych metod, to że musi je stosować prawdopodobnie również wyzwala w nim
złość. Chory umysł i nic więcej - piękna wielkanocna pisanka z
wydmuszki. *Tak_naprawdę_terapię_przejść_musisz_TY*
Ale żeby nie było - nie jestem specjalistą, nawet psychologiem, jestem
facetyem, który macha miotłą na ulicy, więc wierz w to co napisałem,
albo i nie - to bardziej szkic do rozmów z innymi osobami, co do których
masz zaufanie, ale nie wiesz jak z nimi rozmawiać o swoim problemie.
Flyer
--
gg: 9708346
http://flyer.uczucia.com.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2006-10-07 08:18:01
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcieFlyer; <eg7mns$fdk$1@nemesis.news.tpi.pl> :
> A czy ma również innych "chłopców do bicia", np. "wyżywa" się na pracy,
> kolegach, znajomych, czy tylko skoncentrował się na Tobie, bo w zaciszu
> domowego ogniska [;)] może to robić bezkarnie wiedząc, że nie ujawnisz
> jego zachowania, że jesteś od niego uzalezniona i w pewien sposób
> podporządkowana poprzez codzienne dowodzenie mu, swoimi tłumaczeniami,
> że czujesz się winna?
Dopiszę, bo mi umknęło. Popatrz na całe jego zachowanie inaczej - on nie
atakuje Ciebie wprost - nie atakuje Twojego wyglądu, jako wyglądu,
zachowania jako zachowania itd. - on "ucieka" od negatywnych ocen Ciebie
w szukanie przyczyny pt. inni faceci - takie - chciałbym jej przykopać,
ale się boję negatywnej oceny lub tego, że nie będzie chciała uprawiać
ze mną seksu - niszcząca osobowość, przy której niczego o związkach się
nie nauczysz, a raczej przeinaczysz sobie obraz dobrego związku - z
jednej strony zazdrość, z drugiej przecukrzona wizja związku, której nie
znajdziesz u "normalnych" facetów.
Flyer
--
gg: 9708346
http://flyer.uczucia.com.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2006-10-07 09:58:30
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcie
Monika napisała:
> Jak postępować z zazdrosnym partnerem? Jesteśmy dorośli (ja 30, on 40),
> oboje po nieudanych związkach, wykształceni powyżej magistra i raczej zdolni
> do dyskusji, kompromisów i racjonalnych zachowań, mimo nieflegmatycznych
> temperamentów. Jesteśmy razem od kilku miesięcy. Krótko, ale spędzamy ze
> sobą każdą możliwą chwilę.
> To, z czym się borykam, to zazdrość mojego partnera, która prowadzi do
> grzebania w moim telefonie, torebce, papierach, towarzyszenia mi wszędzie,
> rozliczania z przejechanych kilometrów, obdukcji i dociekania skąd się wziął
> siniak na udzie (który oczywiście wygląda na męską rękę), jak również
> wysyłania smsów do moich znajomych płci męskiej, z którymi łączy mnie
> wieloletnia, niewinna przyjaźń.
Gdy dane mi było zetknąć się z podobną (telefon) sytuacją w moim
związku,
to -nie bacząc na zniżenie się do nieakceptowanych przeze mnie
poziomów
i metod działania- zażądałam telefonu partnera do przejrzenia oraz
zagroziłam paru innymi konsekwencjami.Nie było miło,ale od tamtej
pory sytuacja się nie powtórzyła.
Co do zrzucania winy - to na Twoim miejscu również choć raz
spróbowałabym
głośno i wyraźnie wyartykułować pretensję do partnera i zrzucić
nań winę
za jakieś wymyślone nawet niepowodzenie.Wszystko to zrobiłabym
celowo,
aby choć raz przekonać się,jak partner zachowa się w
sytuacjach,które
swoim zachowaniem funduje zazwyczaj drugiej stronie.
Nie wiem,czy dasz radę przełamać niechęć do wykonania takich
"badań".
Twój opis sytuacji wskazuje na to,iż partner,mimo wykształcenia i
dobrego
aktualnie związku,ciągle tkwi w negatywnych wrażeniach i mocno
zaniżonej samoocenie z lat minionych.Może to mieć związek z
jakimiś
istotnymi wydarzeniami z dzieciństwa (ukochany synek,dobre dziecko,
zawsze pomocna matka),bądź z poprzedniego układu z kobietą,
a wszystko to powoduje nieustanne przerzucanie realnych i wymyślonych
win na Ciebie.
Możesz powiedzieć wprost: - Nie sprawdzam Twojej komórki,partnerze,
Misiaczku,czy jakoś tam,i nie życzę sobie,żebyś grzebał w mojej.
Jadę tam i tam,możesz jechać za mną (ale nie ze mną!) i
sprawdzić,
a jeśli nie chcesz mi wierzyć,trudno.Siniak pochodzi od przesuwania
tej a tej szafki(stolika, czy co to było),nie wierzysz,nie musisz,a ja
nie będę Ci się więcej tłumaczyć,bo nie mam z czego.A jeśli mi
nie
ufasz i nie wierzysz,to jaki jest sens naszego bycia razem?? -
> Męczy mnie ta sytuacja, bo tracimy czas i energię na kłótnie, tym bardziej,
> że on uzurpuje sobie prawo do rzeczy, których mnie chciałby odmówić.
Tak właśnie,tracisz czas i energię,przede wszystkim Ty.
Jeżeli zostawisz temat takim,jaki jest obecnie,ucierpi na tym Twoja
osobowość,
samoocena,psychika,a wszystko bardzo mocno wpłynie na Twoje życie,
na pracę i wychowanie dziecka.
> Próbowaliśmy się też kilkakrotnie rozstawać, ale już po kilku godzinach
> świadomości takiego rozstania i jednej nocy na odległość czujemy się bez
> siebie jak bez powietrza, wracamy do siebie, znów mamy tysiące tematów do
> rozmów i jest sielanka, tym bardziej, że oboje jesteśmy osobami, których
> emocje mają sporą amplitudę, a po awanturze te pozytywne nabierają rozpędu.
Po awanturze jest miło,no pewnie,każda rozmowa jest milsza niż
niezbyt
konstruktywna zadyma. Moim zdaniem Twój partner jest uzależniony od
doznań ekstremalnych (może nawet takie amplitudy emocjonalne
stanowią
uwarunkowanie aktywności seksualnej?),zaś Ty w tym momencie Waszego
związku na pewno nie znajdziesz w nim (w partnerze,ale w związku
też)
pełnego oparcia,bezpieczeństwa i spokoju.
Zawsze będziesz musiała,podkreślam-musiała-z czegoś się
tłumaczyć,
ciągle coś wyjaśniać,z biegiem czasu coraz bardziej pogrążając
się
w przekonaniu,że może faktycznie On ma rację,że gdybyś to i tamto
zrobiła inaczej,to może by....
I tak dalej.
Znacie się krótko,wzajemna atrakcyjność i chęć zagłuszenia
poprzednich
nieudanych związków jeszcze ciągle biorą górę (tak sądzę) nad
logiką .
Warto jednak,abyś podrążyła temat tak,jak radzi Flyer,bo za kilka ,
kilkanaście miesięcy sytuacja może sięgnąć poziomów
ekstremalnych,
niebezpiecznych dla związku i Twojego zdrowia (życia?).
> Terapia na razie w grę nie wchodzi z powodu braku czasu i pieniędzy, ale
> może ja mogę próbować coś z tym zrobić, rozmawiając z nim o sprawach, które
> leżą u podstaw tego zachowania (???? chorował w dzieciństwie i bywał czasem
> zostawiany w szpitalu przez matkę, która bardzo go kochała, ale wychowywała
> go sama, więc czasem musiała)? Czy chałupniczo da się taką terapię
> poprowadzić?
Zdaj się na specjalistów,sama - mimo najszczerszych chęci i poziomu
zdobywanej aktualnie wiedzy na temat,niewiele zdziałasz,przede
wszystkim
dlatego,iż Twoje działanie będzie nieobiektywne.
Życzę cierpliwości,powodzenia i wszystkiego dobrego.
Hanka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2006-10-07 14:40:15
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcie"Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:eg7mns$fdk$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Zazdrość jest w pewien sposób normalna, a raczej nie zazdrość, a
> okresowy niepokój - życie z drugą osobą, to swego rodzaju uzależnienie -
> i psychiczne i fizjologiczne - więc jest się częściowo zdanym na "łaskę"
> partnera. Jeżeli ten zawali, wywoła sytuację, którą trzebaby ocenić
> jednoznacznie, odejdzie, to spowoduje typowy efekt abstynencji po
> długotrwałym uzależnieniu - mało przyjemna "przyjemność".
Niepotrzebnie mnożysz byty nad potrzeby. Czy psychiczne,
czy fizjologiczne - to jest jedno i to samo uzależnienie, oglądane
z różnych punktów widzenia (poziomów rozważań), to są
dwie strony tego samego medalu. O ile oczywiście rozumiem,
co masz na myśli pisząc "psychika" czy "fizjologia. Bo ja
z kolei rozumiem, co mam na swojej myśli. ;-)
> A czy ma również innych "chłopców do bicia", np. "wyżywa" się na pracy,
> kolegach, znajomych, czy tylko skoncentrował się na Tobie, bo w zaciszu
> domowego ogniska [;)] może to robić bezkarnie wiedząc, że nie ujawnisz
> jego zachowania, że jesteś od niego uzalezniona i w pewien sposób
> podporządkowana poprzez codzienne dowodzenie mu, swoimi tłumaczeniami,
> że czujesz się winna?
Od razu z niego potwora robisz...
> Chciałabyś wypuścić tygrysa z klatki? ;) Pomijam już to, że Ty terapii
> zrobić nie możesz, jako osoba zainteresowana i taka, od której on czegoś
> oczekuje - możesz próbowac go dostosować do siebie, ale problem jak
> widzisz nie jest łatwy. On dostosować się jak na razie nie daje, po
> drugie "polecenia" od osoby zainteresowanej może odbierać jako
> zagrożenie, brak akceptacji a wręcz poniżanie, więc takie leczenie może
> nasilać po pewnym czasie objawy. Pomijam już to, że nawet Twoja obecność
> powoduje, że terapia może się nie udać.
I na terapię - tak czy inaczej - chciałbyś go skierować, co
najwyżej poza partnerką. Jednym słowem - pojebało faceta...
> Najważniejsze jest jednak co innego - za jego zachowaniem może się kryć
> brak akceptacji dla Ciebie, dla związku, dla wiązania się, dla jego
> własnej gry [ale jeżeli nie posiada własnych zachowań, to zawsze będzie
> grał] - jeżeli miałby na tyle siły, żeby to wszystko zwerbalizować i
> żeby zetknąć się z własnymi lękami, a nie tylko o nich mówić, nie bojąc
> się że wszystko straci, to może wyszedłby z tego - jednak nie chcąc nic
> stracić straci wszystko.
A może jest inaczej? Na przykład to, że za jego zachowaniem
kryje się "brak akceptacji" dla siebie samego? Pisałem już o tym
rozwlekle w te wakacje, ale, rzecz jasna, Ty, Flyer, czytasz tylko
siebie samego. To znaczy odcinasz i odrzucasz wszystko, co nie
pasuje Ci do własnych, osobistych rojeń na jakikolwiek temat.
Zastanawiam się, czy też tak mam. Wychodzi na to, że tak. :-)
Czy jest na sali ktoś, kto ma inaczej?
> Na pewno powinnaś sama, dla własnego zdrowia psychicznego, podtrzymywac
> kontakty ze znajomymi [nie myślę o facetach, ale ogólnie] - nie
> obejrzysz się kiedy Twoja psychika ograniczy się do Pana i Władcy.
Phi, Pan i Władca - co ty chrzanisz? Misiek i pantoflarz z niego,
tylko bardzo sfrustrowany. Co prawda - w takim stanie nawet
misiek potrafi boleśnie ugryźć (a ten i ów, doprowadzony do
ostateczności, potrafi również zabić).
Do wątkodawczyni teraz się zwracam. Przeczytaj dwa poniższe
teksty, spróbuj odnieść do Swojej sytuacji:
news:ebg8bm$l6g$1@news.onet.pl
news:ee3bbe$9n2$1@news.onet.pl
To samo dla przeglądarki (grup dyskusyjnych na Google), bo
lada tydzień czy miesiąc powyższe namiary wygasną):
http://tinyurl.com/lnc7w
http://tinyurl.com/ruhg5
O ile trafiam ze swoimi spekulacjami (facet w miarę "normalny",
tylko trochę zakompleksiony), to od razu uprzedzam: sprawa jest
beznadziejna. ;-(
--
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2006-10-07 19:41:39
Temat: Re: Zazdrość - pomóżciena_poczta.onet.pl; <eg8e8e$put$1@news.onet.pl> :
> "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:eg7mns$fdk$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> > Zazdrość jest w pewien sposób normalna, a raczej nie zazdrość, a
> > okresowy niepokój - życie z drugą osobą, to swego rodzaju uzależnienie -
> > i psychiczne i fizjologiczne - więc jest się częściowo zdanym na "łaskę"
> > partnera. Jeżeli ten zawali, wywoła sytuację, którą trzebaby ocenić
> > jednoznacznie, odejdzie, to spowoduje typowy efekt abstynencji po
> > długotrwałym uzależnieniu - mało przyjemna "przyjemność".
>
>
> Niepotrzebnie mnożysz byty nad potrzeby. Czy psychiczne,
> czy fizjologiczne - to jest jedno i to samo uzależnienie, oglądane
> z różnych punktów widzenia (poziomów rozważań), to są
> dwie strony tego samego medalu. O ile oczywiście rozumiem,
> co masz na myśli pisząc "psychika" czy "fizjologia. Bo ja
> z kolei rozumiem, co mam na swojej myśli. ;-)
Rozumiesz, choć nie do końca - kiedy odczuwasz ochotę "na coś",
świadomość usłużnie podsuwa Ci obraz "czegoś", niekoniecznie tego, na co
masz ochotę [bo "ochota" może być fizjologicznym objawem niepokoju, a
nie chęci na określone "coś"] - w pewien sposób psychicznie to wyższy
poziom - zamiast "potrzebuję spotkać się z X" możesz wstawić "potrzebuję
spotkać się z kobietą, niekoniecznie X".
> > A czy ma również innych "chłopców do bicia", np. "wyżywa" się na pracy,
> > kolegach, znajomych, czy tylko skoncentrował się na Tobie, bo w zaciszu
> > domowego ogniska [;)] może to robić bezkarnie wiedząc, że nie ujawnisz
> > jego zachowania, że jesteś od niego uzalezniona i w pewien sposób
> > podporządkowana poprzez codzienne dowodzenie mu, swoimi tłumaczeniami,
> > że czujesz się winna?
>
>
> Od razu z niego potwora robisz...
>
Zgadza się - nie sądzę, żebym się mylił, ale dla Twojego spokoju
sumienia tworzę jednoznaczny obraz, do którego można się odnieść.
>
> > Chciałabyś wypuścić tygrysa z klatki? ;) Pomijam już to, że Ty terapii
> > zrobić nie możesz, jako osoba zainteresowana i taka, od której on czegoś
> > oczekuje - możesz próbowac go dostosować do siebie, ale problem jak
> > widzisz nie jest łatwy. On dostosować się jak na razie nie daje, po
> > drugie "polecenia" od osoby zainteresowanej może odbierać jako
> > zagrożenie, brak akceptacji a wręcz poniżanie, więc takie leczenie może
> > nasilać po pewnym czasie objawy. Pomijam już to, że nawet Twoja obecność
> > powoduje, że terapia może się nie udać.
>
>
> I na terapię - tak czy inaczej - chciałbyś go skierować, co
> najwyżej poza partnerką. Jednym słowem - pojebało faceta...
Po mojemu tak - skoro sam nie umie ...
> > Najważniejsze jest jednak co innego - za jego zachowaniem może się kryć
> > brak akceptacji dla Ciebie, dla związku, dla wiązania się, dla jego
> > własnej gry [ale jeżeli nie posiada własnych zachowań, to zawsze będzie
> > grał] - jeżeli miałby na tyle siły, żeby to wszystko zwerbalizować i
> > żeby zetknąć się z własnymi lękami, a nie tylko o nich mówić, nie bojąc
> > się że wszystko straci, to może wyszedłby z tego - jednak nie chcąc nic
> > stracić straci wszystko.
>
>
> A może jest inaczej? Na przykład to, że za jego zachowaniem
> kryje się "brak akceptacji" dla siebie samego? Pisałem już o tym
> rozwlekle w te wakacje, ale, rzecz jasna, Ty, Flyer, czytasz tylko
> siebie samego. To znaczy odcinasz i odrzucasz wszystko, co nie
> pasuje Ci do własnych, osobistych rojeń na jakikolwiek temat.
>
> Zastanawiam się, czy też tak mam. Wychodzi na to, że tak. :-)
> Czy jest na sali ktoś, kto ma inaczej?
A co ma piernik do wiatraka? Akceptacji nie zdobywa się rozważając na
fotelu teoretycznych zagadnień lub zrzucając całą winę na łatwą do
obwinienia jednostkę [tu w postaci zazdrości], ale doświadczając. Facet
nie chce doświadczać, woli rozważać lub szukać winnego.
> > Na pewno powinnaś sama, dla własnego zdrowia psychicznego, podtrzymywac
> > kontakty ze znajomymi [nie myślę o facetach, ale ogólnie] - nie
> > obejrzysz się kiedy Twoja psychika ograniczy się do Pana i Władcy.
>
>
> Phi, Pan i Władca - co ty chrzanisz? Misiek i pantoflarz z niego,
> tylko bardzo sfrustrowany. Co prawda - w takim stanie nawet
> misiek potrafi boleśnie ugryźć (a ten i ów, doprowadzony do
> ostateczności, potrafi również zabić).
Widocznie ma coś do stracenia, może nigdy nie będzie prawdziwym Panem i
Władcą, a tylko facetem ze zmiennymi humorami.
> Do wątkodawczyni teraz się zwracam. Przeczytaj dwa poniższe
> teksty, spróbuj odnieść do Swojej sytuacji:
>
> news:ebg8bm$l6g$1@news.onet.pl
> news:ee3bbe$9n2$1@news.onet.pl
>
> To samo dla przeglądarki (grup dyskusyjnych na Google), bo
> lada tydzień czy miesiąc powyższe namiary wygasną):
>
> http://tinyurl.com/lnc7w
> http://tinyurl.com/ruhg5
>
> O ile trafiam ze swoimi spekulacjami (facet w miarę "normalny",
> tylko trochę zakompleksiony), to od razu uprzedzam: sprawa jest
> beznadziejna. ;-(
No i po co zwracałeś mi uwagę, skoro efekt jest ten sam - sprawa
beznadziejna? ;)
Flyer
--
gg: 9708346
http://flyer.uczucia.com.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2006-10-07 21:26:37
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcieMonika napisał(a):
> Będę wdzięczna za profesjonalne podpowiedzi czy i jak się z tym da żyć, ew.
> linki, bibliografię...
>
> Z góry dziękuję.
>
> Ewa
morze przestan sie puszczac z zulami spod monopolowego
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2006-10-08 07:16:35
Temat: Re: Zazdrość - pomóżciena_poczta.onet.pl; <eg8e8e$put$1@news.onet.pl> :
> Od razu z niego potwora robisz...
Ok. Podejdę z drugiej strony i konstruktywnie do tematu zazdrości -
zazdrości rozumianej jako dysonans pomiędzy wiedzą/przeświadczeniem o
tym co się ma, czym się jest, co się otrzymuje i wiedzą/przeświadczeniem
o tym co mają inni, czym są, co otrzymują. Ten dysonans jest czasami
werbalizowany [prymitywnie] jako zagrożenie, a czasami jako bodziec do
zmian lub do zajęcia własnego stanowiska. Odrzucę też pomysł, że
facetowi nie pasuje związek jako taki [czyli życie z kimś, potrzeba
otwartości, rozmowy, współistnienia], dziewczyna jako taka [cechy
fizyczne].
I co wychodzi? Aletrnatywnie:
1. Dziewczyna jest dla niego nieodpowiednia - ma cechy charakteru,
których on nie posiada i których nie chce sobie wyrobić, zamiast tego
woli "zazdrościć" i ją ograniczać, żeby zlikwidować własny wewnętrzny
dysonans;
2. Wizja związku, w którym on jest, jest różna od jego wyobrażeń czy
doświadczeń - paradoksalnie doświadczenia implikują to, że on nie
odczuwałby zazdrości, gdyby np. dziewczyna odpowiadała jego poprzednim
doświadczeniom, np. piła. Tyle, że to droga do nikąd - przekazy, które
człowiek otrzymuje w społeczeństwie [od znajomych, z filmów, prasy itd.]
lub własnych wyobrażeń zawsze są w pewien sposób zafałszowane.
Ale nawet nie to jest najważniejsze w tym punkcie - najważniejsze jest
to, że facet ma przeświadczenie, że istnieje jakiś tam wzór związku, w
którym on czułby się dobrze i bezpiecznie, bo tak sądzi, kiedy sobie o
tym wzorze pomyśli/zobaczy go u innych. Czyli postawa bierna - on już ma
wizję i "nie będzie" dostosowywał się do tego co jest, nie będzie
inwestował - to, że on się stara, coś robi, to nie budowanie, ale bierne
dostosowywanie się i przeczekiwanie, aż jego wizja się ziści.
Flyer
--
gg: 9708346
http://flyer.uczucia.com.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2006-10-08 17:14:59
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcieDziękuję Wam za rady i linki. :-)
Zdecydowałam się jednak skończyć ten związek. Z jednej strony - obsesyjna
zazdrość w stosunku do mnie, a z drugiej - mój eks ukochany miał skłonności
do bawienia wszystkich kobiet wokół w takim stopniu, że nie wiadomo, z którą
właściwie przyszedł na imprezę, co mi zaserwował wczoraj. Czyli być może
mnie oceniał według siebie i znajomość własnych skłonności i zachowań
zainspirowała go do kontrolowania mnie na każdym kroku...
A dzisiaj zaserwował mi jeszcze do całokształtu kłamstwo, które nie było
pierwszym kłamstwem, a przy tym bardzo spektakularnie wyszło na jaw. Na
temat kłamstw już mieliśmy kilka rozmów, więc doszłam do wniosku, że kłamca
nadal będzie kłamał i zerwałam.
Na to on pokazał klasę i zabrał mi swoją książkę, z której właśnie pisałam
pilny artykuł na jutro, żeby mi pokazać, że skoro nie chcę z nim być, to on
mi popsuje relacje służbowe.
Na koniec, widząc, że nie żartuję, Pan Bardzo Inteligentny i Wykształcony
obrzucił mnie wyrazami, których nie przytoczę. Ponieważ w ten sposób
formułował poglądy na temat swoich poprzednich kobiet (czemu to
zbagatelizowałam?!), nie powinnam się była zdziwić. (To oczywiście było
bardzo podejrzane, że Naukowiec w swoim życiu napotykał wyłącznie niewierne
[uwaga: eufemizm!!!], wyrachowane harpie... ;-) Ale czegóż to nie chce
zauważyć zakochana kobieta!)
Przygnębiające jest to to, że znajdzie się kolejna kobieta, która mu będzie
wierzyć, że te dotychczasowe go wykorzystywały i w ogóle to złe kobiety
były. :-( ... I w ten sposób, na czyjejś naiwności można sobie nawet latami
jechać...
EM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2006-10-08 19:01:44
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcieMonika; <egbbmq$ldu$1@atlantis.news.tpi.pl> :
> Na koniec, widząc, że nie żartuję, Pan Bardzo Inteligentny i Wykształcony
> obrzucił mnie wyrazami, których nie przytoczę. Ponieważ w ten sposób
> formułował poglądy na temat swoich poprzednich kobiet (czemu to
> zbagatelizowałam?!), nie powinnam się była zdziwić. (To oczywiście było
> bardzo podejrzane, że Naukowiec w swoim życiu napotykał wyłącznie niewierne
> [uwaga: eufemizm!!!], wyrachowane harpie... ;-) Ale czegóż to nie chce
> zauważyć zakochana kobieta!)
Naukowcy są z reguły bardziej fałszywi, niż robol - emocje te same, ale
środowisko inne i można stracić o wiele lepiej - wyobraź sobie Naukowca,
który mówi z rana "zjebałem wczoraj tę kurwę w dupę".
Flyer
--
gg: 9708346
http://flyer.uczucia.com.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |