« poprzedni wątek | następny wątek » |
251. Data: 2006-08-22 11:35:17
Temat: Re: Zdrada w wersj light...Jacek <s...@w...pl> napisał(a):
> Ciekawe jak zmieniły by się posty gdyby się okazalo ze przy okazji ich ktos
> by obil.
Zwłaszcza podając jako przyczynę "co prawda trzymał ręce przy sobie, ale tak
na nią patrzył!"
--
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
252. Data: 2006-08-22 11:38:40
Temat: Re: Zdrada w wersj light...Dnia 2006-08-22 13:21:02 w sprzyjających i niepowtarzalnych okolicznościach
przyrody grupowicz *Lukasz Kozicki* skreślił te oto słowa:
>> To, że definicja jest w pierwszym linku - ja bym tam
>> wolała sprawdzić niż publicznie się przyznawać do
>> nieznajomości klasyki.
>
> Dla mnie klasyka to Horacy albo Mickiewicz - a nie jakaś
> rynsztokowa nowomowa.
Hmmm...
> Jeśli dla Ciebie klasyką jest
> rynsztok, to chyba naprawdę nie chcę z Tobą rozmawiać.
Oooo, jednak wychodzi żeś ą-ę.
> A co do Duni - wolałbym wiedzieć co ma na myśli ktoś, kto
> mnie (jak mniemam) usiłuje obrazić, bo ścieżki rozumowania
> rynsztokowych myślicieli są dla mnie raczej niezbadane.
Bułkę przez bibułkę, a chuja w rękę jednak, co?
--
Lia GG 1516512 ICQ 166035154 JID i...@j...org
It's life's illusions I recall. I really don't know life at all.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
253. Data: 2006-08-22 11:39:55
Temat: Re: Zdrada w wersj light...Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> napisał(a):
> Dla mnie klasyka to Horacy albo Mickiewicz - a nie jakaś
> rynsztokowa nowomowa. Jeśli dla Ciebie klasyką jest
> rynsztok, to chyba naprawdę nie chcę z Tobą rozmawiać.
To Cię zmartwię - "Mechaniczna pomarańcza" to już klasyka, zarówno w
przypadku powieści, jak i filmu.
> A co do Duni - wolałbym wiedzieć co ma na myśli ktoś, kto
> mnie (jak mniemam) usiłuje obrazić, bo ścieżki rozumowania
> rynsztokowych myślicieli są dla mnie raczej niezbadane.
Dla mnie znaczenie tego słowa jest całkowicie oczywiste i nie potrzebuję
żadnych dodatkowych wyjaśnień. (No, ale ja żyję z interpretowania słów
innych.)
--
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
254. Data: 2006-08-22 12:08:15
Temat: Re: Pogadaliśmy sobieUżytkownik "PZ" <t...@g...pl> napisał w wiadomości
news:eceiin$ror$1@inews.gazeta.pl...
> Cześć wszystkim.
> Co myslicie?
Ja myślę, że masz problemy ze swoją osobowością. Sugeruje jakąś terapię na
podniesienie samooceny.
Szukanie rady na newsach w takich intymnych sprawach, jest oznaką
bezradności i braku pewności siebie w związku.
Sam to kiedyś przeżywałem, tak i tutaj się rozpisywałem o sobie. Po kilku
latach zrozumiałem, iż zdrada
mojej byłej żony jest po części moją winą.
Mam nadzieję, że Twoja nie kłamie ci jak z nut. Moja też miała się z nim
spotkać
i zakończyć romans. Widziałem to ich "spotkanie", na pożegnanie chyba
zrobiła mu dobrze.
Oczywiście wcześniej przysięgała że nigdy nic ich nie połączy i wogóle,
takie tam bzdety jakie są u Ciebie.
Mam nadzieję że Tobie się poszczęści.
Jeśli potrzebujesz, żeby 1/4 świata Tobie współczuła to dobrze trafiłeś.
Ostatnio na grupie był zastój ze zdradami, więc świerza historia trafiła na
podatny grunt.
Idźcie do poradni małżeńskiej, szukaj odpowiedzi u psychologa rodzinnego, a
nie tutaj.
Potem możesz mieć kaca moralnego z tego powodu, że opisujesz swoje zycie i
je obnażasz publicznie.
Pozdrawiam
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
255. Data: 2006-08-22 12:08:36
Temat: Re: Zdrada w wersj light...Jacek napisał(a):
> Same anioły, którzy swoje frustracje najchętniej rozwiązali by poprzez
> obicie tego drugiego.
Bo cały problem w tym, że łatwiej zzucić winę na tego trzeciego niż
przyjąć dowiadomości, że to ta ukochana osoba robi coś durnego. I stąd
takie a nie inne reakcje.
Głupie to, ale tam gdzie rządzą emocje ciężko o logiczne działanie.
> Łatwo jest radzic zamknij ja/jego w klatce. Warczec na potencjalnych
> konkurentow.
Bo ja wiem? Łatwo?
IMO nie da się.
I cały kłopot w tym, by to przyjąć do wiadomości. Nie da się ani
kontrolować, ani zmusić do wierności. Nie da się i tyle.
Masz wpływ na to co sam robisz, żadnego wpływu na innych nie masz.
Tyle że wiedzieć, nie znaczy od razu umieć się z tym pogodzić .
> Ja tam sobie spokojnie poczekam na to jak Ci panowie doczekaja sie
> potraktowanie przez innych tak jak tu radzą.
Ja raczej na to, jak ta strona co uważa, że nic się nie stało, doczeka
się (oby jednak nie) sytuacji, w której postawiła partnera. Bo może się
okazać, że z tej perspektywy wszystko jednak wygląda inaczej.
Ale to dość typowe - sytuacja z gatunku "nic nie wiesz o dzieciach póki
sam ich nie masz."
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
256. Data: 2006-08-22 12:16:00
Temat: Re: Zdrada w wersj light + męska dumaJacek napisał(a):
> Wolę powiedziec Tobie, że nie warto celem uzyskania eskalować ostrości
> języka.
> I nie ma to nic wspólnego z precyzją wypowiedzi ani ze skutcznościa
> działania.
Dobrze. Przyjmuję.
Ale co sobie pod nosem mruczę to moje, ok?
>
> Napisałem Ci w innym watku do czego prowadzi mechanizm (oczerniania tej
> drugiej/drugiego), ktory proponujesz w zwiazku wykorzystać. Niektrorzy
> nazywaja to bycie adwokatem diabła, im bardziej walisz tym bardziej tamta
> osoba, udowadnia sobie ze dobrze robi.
Ależ ja tego wcale nie proponuję!
Gdzieś Ty to wyczytał?
>
> Wystarczy zamiast tego zapytać co dla naszej polowki jest wazne i niech ona
> sama dojdzie do wad tamtej osoby. (A mamy pewność ze jak u kazdego jest
> pelno)
Wiesz... kłopot w tym, że jak się jest blisko i na co dzień, to nasze
wady widać jak na dłoni. Natomiast pana,który jest daleko i się go
widuje raz na rok, bardzo łatwo jest wyidealizować. A z ideałem nie
wygrasz. Więc... najlepiej poczekać aż ideał sam sięgnie bruku.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
257. Data: 2006-08-22 12:24:10
Temat: Re: Zdrada w wersj light...Dunia napisał(a):
> Dokladnie, wyglup na poziomie pozygania sie na korytarzu czy tanca na
> stole w knajpie... nic dziwnego, ze kobieta nie ma ochoty sie tym
> chwalic, roztrzasac, informowac... glupio jest jej zwyczajnie.
Najwyraźniej nie było jej głupio gdy chwaliła się SMSem koleżance.
> Ale jak widac, na tej grupie wiekszosc to swietojebliwcy, ktorzy nigdy w
> zyciu nie zrobili niczego glupiego czy niestosownego...
I tak najważniejsze że się ładnie tańczy ?
--
Pozdrawiam
Adam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
258. Data: 2006-08-22 12:30:31
Temat: Re: Pogadaliśmy sobie>
> Na razie nic więcej na temat naszej rozmowy/sytuacji mi do głowy nie
> przychodzi...
> Co myslicie?
>
Na mój gust ewidentne ZAUROCZENIE.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
259. Data: 2006-08-22 13:02:45
Temat: Re: Zdrada w wersj light...Użytkownik Adam Moczulski napisał:
> Najwyraźniej nie było jej głupio gdy chwaliła się SMSem koleżance.
Komus widac musiala powiedziec, bo ja cisnelo... mezowi nie mogla, bo
albo by sie poplakal albo obil "przyjaciela" ;-(
"Chwalenia sie" w tych trzech slowach nie dostrzeglam...
> I tak najważniejsze że się ładnie tańczy ?
... a do tanga trzeba dwojga, jak wiadomo.
D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
260. Data: 2006-08-22 13:06:55
Temat: Re: Pogadaliśmy sobiewojtaszek napisał(a):
> Na mój gust ewidentne ZAUROCZENIE.
Przez całe życie spotyka się różnych ludzi. Jedni są sympatyczni inni
mniej, jednych się lubi, na innych nie chce się patrzeć a z jeszcze
innymi nadaje się na tej samej fali.
Kłopot w tym, że jak się na co dzień prowadzi stabilne życie to na takim
jednorazowym wyjeździe niektorzy zachowują się, jak pieski spuszczone z
łańcucha. Zapominając, że to co chwilowe nie jest warte tego by burzyć
to, co powinno być trwałe. Stąd romanse wakacyjne tudzież sanatoryjne
przygody.
Zauroczenie piszesz.
I co z tego?
Z każdym, kto się nam wydaje uroczym idziemy w krzaczki?
Jakoś ani alkohol ani fakt pobytu z dala od domu do mnie nie przemawia.
Inną zupełnie sprawą jest to co czuje strona,która w domu została.
Zakłada ona bowiem, że partner jest godny zaufania i nic złego stać się
nie może.
Tak naprawdę problem tkwi w tym, że bliska nam osoba okazała się inna
niż postrzegaliśmy.
Z tym wątkotórca pogodzić się nie może.
I teraz impulsywnie chce zrobić COKOLWIEK, by wszystko było jak kiedyś,
bo wydaje mu sie, że jak sam nie będzie działał to popełni grzech
zaniechania. Chce mieć poczucie, że zrobil wszystko, by swoje małżeństwo
jakoś postawić do pionu.
Paradoksalnie ta druga strona (przy założenu,że jest zauroczona)
oczekuje od niego rozwagi i spokoju, nie zdając sobie sprawy, że faceta
emocje roznoszą i nie jest do tego zdolny.
Tak naprawdę trzeba mieć w sobie dużo wyrachowania, by tę sytuację
"rozegrać", albo dojść do etapu "nie zależy mi już".
Wtedy wyłączają się skrajne emocje i można sprawę załatwiać spokojnie i
z rozwagą.
Jedyna rada dla PZ to przeczekać.
Jak?
Nie mam pojęcia. Każdy ma swój sposób na radzenie sobie z emocjami.
Jedno jest pewne, działając pod wpływem TAKICH emocji nie ma się
racjonalnej oceny sytuacji.
I tu dochodzimy dokwestii ostatniej - kto w tym układzie ma wykazywać
większą dojrzałość?
ON, zraniony, ma zachować rozwagę i spokój, by ona nie musiała czuć się
upokorzona? Czy może ona w końcu stanie na wysokości zadania i przyjmie,
że "na zawsze jest odpowiedzialna za to co swoiła" i zrozumie jego
emocje i upokorzenie oraz wynikające z tego nieracjonalne zachowanie?
Idealnie byłoby gdyby każde z nich trochę się postarało. Najczęściej
jednak bywa tak, że obie strony się okopują i jedna dla św. spokoju
rezygnuje z własnych racji, bo uznaje, że lepiej mieć ją/jego niż mieć
rację. Niestety taka postawa sprawia, że potem jak jest źle (a w
związkach nigdy nie jest tak, że zawsze bezwzględnie jest dobrze) mozna
wpaść w pułapkę myslenia "tyle dla niej/niego zrobiłem wtedy i chyba nie
warto było".
Nie wiem co lepsze dla autora wątku.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |