Data: 2005-02-10 22:07:53
Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "T.N." <x...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
news:cuf9cq$n5s$1@news.onet.pl...
> Ok. Cytuję: "Na pytanie, czy będę zdrowy, odpowiadam, że nie wiem. Jestem
> ostrożny - mówi prof. Maciejewski. Konieczne jest też dawkowanie
informacji.
> Nawet jeżeli pacjent zapewnia, że chce znać całą prawdę, jego oczy często
> temu przeczą. Trzeba być dobrym psychologiem, by się zorientować, jaką
> wiedzę chory udźwignie. Przeważnie oczekuje on nadziei i dlatego mówi się
> tyle, ile potrzeba, by proces leczenia przebiegał prawidłowo i spokojnie."
> Cytat pochodzi z ostatniego Przeglądu.
Jak dla mnie to jest naruszenie etyki lekarskiej. Ale mam nadzieję, że to
opinia jednego człowieka, a nie "lekarzy". Z drugiej strony raz na ileśtam
tysięcy zdarzają się przypadki wyleczenia ze stanów wyjątkowo
beznadziejnych, więc niby jest jakaś wymówka, żeby powiedzieć "nie wiem".
Chociaż za to "mówienie tyle, ile potrzeba" to bym podał do sądu.
> > To, że każdy ma coś na sumieniu i szukanie uczciwości w powiedzeniu
prawdy
> > to jak najbardziej słuszna droga.
>
> Wiadomo, ze każdy ma coś na sumieniu. Ale szukanie uczciwości w takiej
> sytuacji odbieram jak próbę tłumaczenia: "wiem, że zrobiłem ci świństwo,
ale
> przecież się przyznałem, to mnie chyba stawia w trochę lepszym świetle,
> prawda?"
Nie. Zupełnie nie, przynajmniej nie w moim pojmowaniu związku uczuciowego.
To szukanie uczciwości to nie jakieś wydumane bzdety, żeby sobie polepszyć
samopoczucie. Dla mnie prawda, nawet okrutna jest czymś takim jak prawo do
życia na przykład.
> > > Dobrze napisałeś: "możliwość". Oby nie zmieniło się to w "obowiązek".
> >
> > Owszem "możliwość". Tylko jeśli człowiek nie powie żonie to jej takiej
> > możliwości nie daje.
>
> Ale jak powie, to możliwość zmienia się w obowiązek. IMO ona tu nie ma
> żadnej "możliwości" wyboru.
Zauważ, że tej możliwości wyboru nie ma także wtedy, kiedy prawda zostanie
zatajona. Wtedy z kolei ma obowiązek życia w zakłamaniu i obłudzie. Jak
rozstrzygniesz, który z "obowiązków" jest lepszy? Na podstawie tego, co Ty
byś wolała???
Najlepej jest oczywiście o takich sprawach rozmawiać i znać zdanie tej
drugiej osoby, jednakże są to kwestie hmmm... bardzo delikatne i nie zawsze
jest tak, że usłyszymy deklarację chcę/nie chcę wiedzieć. Dla mnie jedynym
wyjściem jest wtedy oprzeć się na prawdzie, na rzeczywistości. Dlaczego? Bo
inaczej można posunąć się jeszcze dalej i przyjąć, że każde "sterowanie
psychiką" i oderwanie od realnego świata dla "dobra" drugiego człowieka i
bez jego zgody może być właściwe i uzasadnione. Może to i science-fiction
(na razie), ale to poniekąd konsekwencja przyzwolenia i aprobaty na
decydowanie o nieświadomości innych. Skoro decydujemy o zupełnej niemożności
poznania prawdy o związku, w którym dana osoba żyje to pójdźmy jeszcze dalej
i zadecydujmy o niemożności poznania prawdy dotyczącej inych sfer życia,
nawet tak fundamentalnych jak tego gdzie dana osoba się znajduje, co robi
itp. Bo być może ona woli nie wiedzieć, być może woli żyć "w Matrixie". Przy
obecnym rozwoju nauki wygląda to faktycznie nieco absurdalnie, ale tego typu
zasadnicze dylematy należy rozstrzygać bez względu na rozwój cywilizacji i
nauki. I weźmy pod uwagę, że już samo zatajenie prawdy spowoduje
wygenerowanie w psychice kobiety "lepszego" alternatywnego świata, w którym
nie została zdradzona. Pomyślmy jakie mogą być dalsze konsekwencje takich
zachowań. Czy nie lepiej oprzeć się na tym, co dla ludzkości prawdziwe i
niepodważalne?
T.N.
|