Data: 2005-02-10 21:23:54
Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "T.N." <x...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
news:cuf82u$494$1@news.onet.pl...
> Piszesz, że związek oparty na niedomówieniach i zatajaniu prawdy jest
chory.
> Czyli choroba polega na niedomówieniach i zatajaniu pewnych rzeczy.
Niezupełnie. "Choroba" to w tym przypadku przede wszystkim zdrada męża. Ale
jest to choroba, która niszczy nie tylko jego samego, ale cały związek. I
tak jak są ludzie, którzy nie chcą się dowiedzieć się o swoim stanie zdrowia
fizycznego i będą uparcie twierdzić, że są "zdrowi", tak samo są ludzie (jak
tu na grupie), którzy nie chcą się dowiedzieć o "chorobie" która dotyczy ich
związku uczuciowego.
A swoją drogą to faktycznie uważam, że związek oparty na niedomówieniach,
zatajaniu prawdy i decydowaniu za kogoś "dla jego dobra" jest chory. Chyba,
że oni oboje świadomie przyjęli takie zasady i to ustalili.
>Chorobę
> stwierdzono na podstawie objawu, którym jest "chęć pozostania w stanie
> niewiedzy odnośnie swojego stanu". Czyli odmawianie pójścia do lekarza.
Bzdura.
"chęć pozostania w stanie niewiedzy" nie jest jeszcze "objawem" (może być co
najwyżej *naiwnością*, bo są ludzie, którzy nie chcą wiedzieć, a mimo to nic
im nie jest. Ale przechodząc do naszej przenośni małżeńskiej to dotyczy
związków, które dogłębnie przedyskutowały tę kwestię między sobą, znają
poglądy partnera na ten temat, itp. i jeśli faktycznie wielokrotnie słyszano
deklaracje w stylu "nie chciałabym wiedzieć" to chyba nie ma problemu, żeby
się do tego stosować. Ale jeśli żona chciałaby wiedzieć, a mąż uważa, że
lepiej będzie sprawę zataić to już jest patologia.
>I na
> podstawie tego objawu, kierujesz pacjentkę do lekarza.
Nigdzie jej nie kieruję. Mogę ją jedynie próbować przekonać, że tego typu
naiwność jest bez sensu. Ale jeśli ktoś uparcie chce w tym tkwić i jest to
jasne dla żony/męża to jego sprawa. I przypominam, że główne zagadnienie
dotyczyło tego, czy poinformować żonę, a nie tego, czy pozostawanie w
nieświadomości jest fajne.
>A przynajmniej takie
> wyjaśnienie przedstawiłeś, kiedy zapytałam czy to osoba zdradzana jest
chora
> i czy to ona powinna się leczyć (pacjentka jest chora, bo związek jest
> chory, bo jest oparty na niedomówieniach itd, bo ona "chce pozostawać w
> stanie niewiedzy" czyli nie chce się zbadać).
No tak, powinno być małe sprostowanie z mojej strony. Jeśli taki układ
"pozostawania w niewiedzy" jest dla obojga jasny i przyjęli sobie taki
właśnie model życia to świetnie - ich sprawa. Ale w tej sytuacji czegoś
takiego nie ma! (albo przynajmniej autor wątku o tym nie napisał). Bo gdyby
żona utwierdzała go w przekonaniu, że o takich sytuacjach nie chce wiedzieć
to w ogóle by tu nie pisał i dyskusji by nie było.Choroba jest wtedy kiedy
nie wiadomo jak żona podchodzi do problemu, a mąż podejmuje decyzję aby nie
mówić dla jej "dobra". Należy jeszcze zauważyć, że małe zamieszanie
wprowadza fakt, że słowo "choroba" występuje tu w dwóch znaczeniach 1.)
zdrada 2.) zatajenie informacji przed żoną/mężem jeśli nie było z jej strony
jednoznacznych deklaracji na ten temat chęci "pozostania w niewiedzy".
Odnośnie choroby nr1 to faktycznie uważam, że pomimo została sprowadzona
przez męża to jednak dotyczy całości związku i aby ją "wyleczyć" potrzebne
są wysiłki obu stron.
T.N.
|