> Rozumiem. :)
> Sadzisz ze edukacja zwiazana z aborcja oraz wiedza ginekologiczna
> zalatwiaja problem wczesnego podejmowania wspolzycia seksualnego
> przez mlodziez?
> Otoz nie. :)

Akurat ja nie sądzę :)
Nie napisałam tego wcześniej, ale uważam, że edukacja seksualna jest tylko
jednym z wielu, i to niekoniecznie najważniejszym elementem uczenia życia.

(...)

> No tak, tylko wiemy o tym wszystkim dzieki krajom w ktorych
> aborcja nie jest zabroniona i w ktorych poszukuje sie intensywnie
> _sensownych_ sposobow na edukacje mlodziezy i srodkow
> ktore przyczyniaja sie do unikniecia przez prawie-dzieci pulapek
> zwiazanych z ich psychika i instynktownymi wyobrazeniami
> nt doroslosci.
> My o tym wiemy dzieki nim, ale poniewaz mamy zakaz aborcji
> wiec sprawa jest 'rozwiazana na amen' i taka wiedza jest nam,
> jak rozumiem, obecnie niejako zbedna? No bo po co sie przejmowac
> skoro 'gowniary' i tak nie moga zrobic tego czegos 'bezsensownego',
> czyli naturalnie nie moga dokonac aborcji?

Wyciełam to z czym się zgodziłam
Problem jednak w tym, że skoro nie nauczysz tych prawie-dzieci, że jeśli
chcą uprawiać seks, to niech chociaż skorzystają z prezerwatywy (a więc
czynności mechanicznych), to jak uświadomisz im, że z seksem wiąże się także
odpowiedzialność za ewentualne poczęte życie, że jak się zajdzie w ciążę, to
niekoniecznie jest to koniec świata, itd.
To, że mamy zabronione prawnie usuwanie ciąży, absolutnie nie zwalnia (IMHO)
z przypominania dzieciom w jaki sposób człowiek się rozmnaża, uczenia
ODPOWIEDZIALNOŚCI - i to nie tylko w kwestii stosowania antykoncepcji, ale
chociażby budowania satysfakcjonujących związków, co się archaicznie czasem
określa "przygotowaniem do życia w rodzinie". Aczkolwiek moim zdaniem, w we
wszystkich dyskusjach dotyczących aborcji przewija się echo dziecięcego
właśnie marzenia: możliwości cofania czasu. Aborcja ma być właśnie takim
"cudownym zegarem" - ciach, cofniemy go i po sprawie.

Asmira